Spasibo Cezary!
Właśnie się zastanawiałem co by tu poczytać – i masz: napatoczył się Czarek z tekstem o Wielkim Guslarze.
To ja szus- do regałów z książkami . Odkurzyłem swoje papierowe bułyczowy, czytam – i od razu cały świat zrobił się weselszy i bardziej sympatyczny. I tylko znowu się martwię czy tajemniczym krupikom w tej odległej galaktyce pomogły czerwone kwiatki cioci Niuszy...
Już się kilka razy martwiłem, nie mówiąc o męczącym braku odpowiedzi na pytanie - czym są te cholerne krupiki ?
Wtedy nie było jeszcze internetu, ale teraz mogę przecież to pytanie posyłać w siećJ-może ktoś potrafi na nie odpowiedzieć?
„Korneliusz Udałow siedział w domu i oglądał telewizję. Na dworze było parszywie. Siąpił deszcz, hulał wiatr, mokre liście fruwały po ulicy. Słowem, pogoda była taka, na jaką dobry gospodarz psa z domu nie wypędzi. Żona Ksenia wzięła dzieci i poszła do przyjaciółki mieszkającej po drugiej stronie ulicy. A Udałow został. Program był tak nudny, że chciało się wyć albo wyłączyć odbiornik i iść spać. Ale Korneliusz był za leniwy, żeby wstać z fotela. Kiedy jednak wreszcie zdecydował się i nacisnął guzik, w pokoju pojawiła się istota z trzema nogami, czerwonymi oczami i w okularach.
- Dzień dobry - powiedziała po rosyjsku, ale z silnym obcym akcentem. - Wybaczcie mój wymowa. Ja uczyłem wasz język na gwałt. Nie niepokójcie się mój zewnętrzny wygląd. Ja można siąść?
- Siadajcie - powiedział Udałow. - Jak tam na dworze, siąpi jeszcze?
- Ja prosto z kosmos - powiedziała istota. - Leciał w siłowe pole. Deszcz nie moknie.
- I po co wam taki kłopot? - zapytał Udałow.
- Ja wam jestem przeszkodzony?
- Nie, i tak nie ma co robić. Opowiadajcie. Herbaty się napijecie?
- To dla mnie być gwałtowna trucizna. Nie, dziękuję.
- Racja, jeśli szkodzi, to nie pijcie.
- Ja umierać od herbata w konwulsje - przyznał się gość.
- Dobra, obędziemy się bez herbaty.
Istota podkurczyła pod siebie wszystkie trzy nogi, wskoczyła na fotel i wyciągnęła przed siebie łapkę z mnóstwem pazurków.
- Udałow - powiedziała z naciskiem. - Trzeba pomóc.
- W porządku - powiedział Udałow. - Czym możemy, pomożemy. Tylko żeby na dwór nie wychodzić.
- Trzeba wychodzić na dwór - powiedziała istota.
- Szkoda.
- Ja proszę wybaczyć, ale najpierw zaczynajcie nas słuchać - powiedziała istota i wypuściła z otworu gębowego kłąb różowego, ostro pachnącego dymu.
- Przeziębienie - powiedziała. - Bardzo daleka jest droga. Trzy tysiące rok świetlny i osiemset tam i z powrotem. Wielki nieprzyjemność. Zdychaj krupiki.
- Szkoda - powiedział Udałow. - To wasi krewni?
- Ja wytłumaczę? - zapytała istota.
Udałow skinął głową, a potem wziął arkusz papieru i długopis, żeby w razie czego od razu notować.
- Ja mam osiem minuta. Ja się nazywać Fywa. Ja jest z jedna planeta w constelation nader odległy, wasz astronom wie, a wy nie wie.
Udałow zgodził się.
- My są dawno przyleciane do was na Ziemia, brali doświadczenia i egzemplarze. Trochę pomagaj budować piramida Cheopsa i pisać Mahabharata, hinduski epos. Bardzo traktowali z szacunkiem, obcy nie ruszali. Jeden raz wzięli wasze krupiki i zawieźli na nasza planeta.
- Czekajcie - przerwał Udałow. - Co to są krupiki?
- Ja zapominaj wasz słowo. Malutki, szary, z uszami, siedzi pod choinką, skacze. Krupiki.
- Zając? - zapytał Udałow.
- Nie - zaoponowała istota. - Zając ja wiem, królik wiem, kangur wiem. Inny zwierz. Nie bardzo ważny. Genetycy próbowali, wielkiego wyhodowali, nowy gatunek. Cała planeta w krupikach. Bardzo ważne w gospodarstwo. Krupiki zdychać. Kryzys ekonomiczny. Od rana jadać krupika.
"Co to może być? - męczył się Udałow. - Może skoczek pustynny?"
- Nie - odparła istota na myśl Udałowa - skoczek nie. Wiele lat mijać. Trzy dzień do tyłu krupiki zaczynać chorować. I zdychać. Wszyscy uczeni robią eksperyment. Środek nie ma. Środek tylko u was. Na Ziemia. Dziś rano mnie wołać i powiedzieć: - Leć, Fywa, ratuj nasz cywilizacja. Ja biegle powiedział?”
Dla nieszczęśników nie będących posiadaczami papierowych wydań Bułyczowa mój ulubiony ciąg dalszy tutaj:
http://www.niniwa2.cba.pl/trzeba_pomoc_bulyczow.htm
Inne tematy w dziale Kultura