15 maja był w Hiszpanii dniem zapowiadanych od jakiegoś czasu demonstracji pod hasłem walki “o prawdziwą demokrację”. Polskie media raczej przemilczały sprawę, publikując tylko papowską depeszę, mówiącą o sprzeciwie wobec polityków płynącym z różnych stron – “od prawicy do lewicy, od katolików po niewierzących”. Szybki przegląd doniesień w mediach hiszpańskich każe sądzić, że obraz apolitycznego, szerokiego sojuszu przeciwko rządzącym partiom nie do końca odpowiada prawdzie.
Demonstracje były organizowane bez udziału związków zawodowych i partii politycznych - tydzień przed wyborami samorządowymi. Zwołane zostały przez “Democracia real Ya!” (Prawdziwa Demokracja Teraz!), udział wzięło ponad 400 różnych grup, w większości istniejących nie dłużej niż kilka miesięcy. Mimo to, udało im się zmobilizować do wyjścia na ulice kilkadziesiąt tysięcy ludzi, w pięćdziesięciu miastach. W Madrycie demonstrowało 20 tysięcy ludzi, z których część postanowiła kontynuować protest przez noc okupując Puerta del Sol – nad ranem zostali jednak usunięci stamtąd przez policję.
Co spowodowało taką reakcję Hiszpanów (a także Katalończyków)? Groźba powtórzenia greckiego kryzysu ekonomicznego została przecież oddalona przez “bohaterskie” poczynania premiera Zapatero, polegające oczywiście na cięciach wydatków. Jednak sytuacja mieszkańców Hiszpanii, szczególnie tych młodych, jest nie do pozazdroszczenia. Do niedawna określani jako “mileuristas” - bo 1000 euro to zarobek, jakiego mogli oczekiwać – dziś nie mogą liczyć nawet na tyle. Nie mają również przedstawicieli, którzy zadbaliby o ich interesy na arenie politycznej. Organizatorzy niedzielnych protestów określają się jako pokolenie “ani ani” - nie chcą głosować ani na PSOE, ani na Partido Popular.
W temacie różnorodności, która rzekomo miała cechować protestujących – dziwne byłoby, gdyby tak liczna grupa był całkowicie jednorodna. Celem są politycy – ci z głównych, zmieniających się u władzy partii. Demonstrujący nie atakują ich jednak z pozycji apolitycznych. Jeden z założycieli “Democracia real Ya!” - Fabio Gándara – podkreśla, że ruch nie zajmuje stanowiska w sprawie zbliżających się wyborów. Swoja platformę opisuje jednak jako postępową i antyneoliberalną, inspirującą się ruchem antyglobalistycznym.
Spójrzmy na cele jakie stawia sobie inna grupa stojąca za protestami, “Juventud sin futuro” (Młodzi bez przyszłości). Sprzeciw wobec cięć wydatków, znalezienie osób odpowiedzialnych za kryzys, a wreszcie prawo do mieszkania, edukacji, emerytur i redystrybucja bogactwa. To nie są postulaty “apolityczne”. To konkretne, lewicowe żądania.
Niedzielne protesty nie powinny być jednorazowym, odosobnionym wydarzeniem. Emocje wzbudza możliwy wpływ ich uczestników na wyniki wyborów. Prawica liczy na to, że głosy lewicy podzielą się między różne ugrupowania, a część wyborców nie pójdzie głosować. Izquierda Unida próbuje skierować sympatie protestujących w swoją stronę. Krytyka protestujących skupia się na dwóch głównych partiach – być może jest to szansa dla opozycyjnej, lewicowej IU. Wpływ na wybory nie powinien być chyba jednak głównym czynnikiem branym pod uwagę przy ocenie ruchu, który zjednoczył się właśnie w niechęci do polityków
Fabio Gándara, rzecznik “Democracia real Ya!” jako kolejny punkt działań proponuje “globalizację obywatelskiego gniewu”. Podobno nawiązane zostały już kontakty z podobnymi ruchami w innych krajach, jak Maroko czy Wielka Brytania. Interesującą kwestią jest możliwy udział polskich grup wyrażających sprzeciw wobec antyspołecznej polityki w takim międzynarodowym sojuszu – bo o ile problemy mamy podobne, to reakcje są skrajnie odmienne – polska bierność i hiszpańska mobilizacja.
Hasło “Młodych bez przyszłości”, zauważalne podczas protestów, składa się z czterech części. Pierwsze trzy: “bez mieszkania”, “bez pracy”, “bez emerytury” - oddają również sytuację młodych Polaków. Niestety, czwarte z nich - “bez strachu” - już nie. Młodzi mieszkańcy Hiszpanii nie boją się wyjść na ulice, aby wyrazić swój sprzeciw wobec polityków i żądania zmian. Czy w Polsce również dojedziemy do takiego momentu? A może to nie strach – może polska młodzież po prostu akceptuje to, co dla Hiszpanów jest nie do zaakceptowania? Gdzie jest granica tego, co można nam odebrać, abyśmy zaczęli żądać tego, co nam się należy?
Jan Świeczkowski (Młodzi Socjaliści)
W dziale publicystyka zamieszczamy wypowiedzi członków, sympatyków i zaproszonych do dyskusji z nami osób. Debata ma służyć wypracowaniu stanowisk Młodych Socjalistów i wymianie poglądów w ramach pluralistycznej dyskusji. Jednocześnie głoszone w tekstach tezy są poglądami prywatnymi autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka