Młodzi Socjaliści Młodzi Socjaliści
126
BLOG

Mroczko: Silna wiara neofitów

Młodzi Socjaliści Młodzi Socjaliści Polityka Obserwuj notkę 0

To, co robi rząd PO, czyli owa słynna „jesienna ofensywa legislacyjna”, trwająca mimo zimy, demontuje państwo polskie, sprowadzając je do roli utrzymywania władz i sił przymusu. Nie jestem tym w żadnym razie zaskoczony, nasi liberałowie od samego początku III RP głosili swe hasła i byli im wierni. Dziś, kiedy cieszą się pełnią władzy, mogą wreszcie wprowadzać w życie swoje idee, nie martwiąc się o nic. Nikt i nic nie jest w stanie im zagrozić.

 

Demontaż naszego państwa postępuje w szybkim tempie, choć wielu sympatyków PO ma za złe premierowi spowolnienie tempa zmian. Z ich punktu widzenia to zrozumiałe, przecież właśnie o to cały czas walczyli.

Polscy liberałowie od początku głosili hasło budowy „klasy średniej”, której jakoby nie było w PRL. Wówczas bowiem wszyscy byli biedni. Dziś co prawda nadal jesteśmy biedni, ale za to możemy aspirować do bogactwa, biorąc swój los we własne ręce. Mitologia żywcem przeniesiona z Ameryki jakoś się jednak na naszym gruncie nie sprawdza. PO widzi w tym winę samych obywateli, którzy są leniwi, roszczeniowi i niewykształceni. Nikt z nich nie chce dostrzec faktu, że Polacy różnią się od Amerykanów, tak jak różnią się od Rosjan czy Niemców – organicznie wręcz. Stany Zjednoczone Ameryki to po prostu zlepek różnych narodowości, z których każda trzyma się w swoim zamkniętym środowisku, a człowiek jest tam zupełnie obcy, stąd zdany na własne siły.

Na dłuższą metę to nie działa, taki system prowadzi donikąd. Zauważyli to już dawno sami Amerykanie, którzy próbują dziś odtworzyć, choćby w niewielkim stopniu, kolektywne współdziałanie. Kto nie wierzy, niech przeczyta jakiekolwiek polskie CV, od lat będące kalką amerykańskiego resume. Zawsze znajdzie tam zapis o umiejętności pracy w zespole, powtarzanym jak mantra, bez zrozumienia istoty rzeczy, na zasadzie zwykłego zaczernienia papieru zgodnie z wymogami ludzi od Human Resources.

To uwielbienie dla liberalnych rozwiązań nie spadło z nieba, ale jest wynikiem wieloletniej ciężkiej pracy propagandowej, rozpoczętej już za prezydentury Reagana. To wtedy do USA zaczęli wyjeżdżać działacze partii - Cimoszewicz, Balcerowicz, Kwaśniewski to najbardziej znane nazwiska. Po zmianie systemu dołączyli do nich także ludzie z prawej strony sceny politycznej, jak choćby redaktor Ziemkiewicz. Wszyscy oni wyjeżdżali na stypendia prawicowych i liberalnych (dziś w Ameryce, gdzie liberalizm kojarzy się z wolnością seksualną, nazywają sami siebie neokonserwatystami) organizacji, które przekonywały ich do wolnorynkowego kapitalizmu. Trudno się w sumie dziwić, że ci ludzie, wyrwani z Polski Jaruzelskiego, dostrzegli w proponowanym im systemie jedynie korzyści, zwłaszcza że dobrze wiedzieli, jak je osiągnąć w wymiarze osobistym.

Dwadzieścia lat później sytuacja na całym świecie wygląda zupełnie inaczej, ale polscy liberałowie nadal wierzą w potęgę wolnorynkowej gospodarki i jej zdolność do samoregulacji. Trochę to zresztą dziwne – kiedy socjaliści mówią o swoim idealnym systemie to słyszą zarzut marzycielstwa o utopii, ale kiedy liberałowie mówią o własnym idealnym systemie, to są uważani za proroków, których słów nie wolno lekceważyć.

Mówi się dziś w Ameryce o potrzebie zmian, bo bezrobocie jest równe temu w Polsce, w dodatku już nie tylko miasta, jak Detroit, ale całe stany (Kalifornia) stoją na krawędzi bankructwa.  Wielcy i znani liberałowie, jak choćby architekt naszej tak zwanej transformacji (też dziwne – każda inna opcja polityczna nazwałaby przejęcie władzy rewolucją, ale nie liberałowie) Jeffrey Sachs czy Francis Fukuyama zaczynają przyznawać się do własnych błędów, ale w Polsce demontaż państwa ma się nadzwyczaj dobrze.

Po pozbyciu się gospodarki, po uciszeniu rolnictwa unijnymi dotacjami, nadszedł czas na likwidację polityki socjalnej państwa. Dwa dni temu mówiła o tym wprost pani z Ministerstwa Finansów. Polski rząd zdaje się mówić obywatelom, że dłużej nie będzie się nimi zajmował, chyba że przestaną płacić podatki lub w inny sposób naruszą porządek społeczny. Rząd już nie ma zamiaru kształcić przyszłych pokoleń, nie zamierza zająć się pomocą bezrobotnym, skazuje emerytów i rencistów na wegetację i powolne umieranie. Według opinii wielu państwo nie jest przecież od tego, by w jakikolwiek sposób pomagać. Ma jedynie nadzorować i karać, zgodnie oczywiście z prawem, które funkcjonariuszy państwa nie dotyczy.

Takie rozwiązanie na dłuższą metę cofnie nasz kraj do epoki średniowiecza, gdzie władza państwowa będzie jedynie nominalna, a cała władza spocznie w ręku lokalnych książąt i kacyków. Tak już dzieje się w wielu krajach na wschód od Polski. Międzynarodowe korporacje korzystają na tym, bo w zamieszaniu łatwiej ukryć swoje interesy, nie zawsze przecież zgodne z prawem. W mętnej wodzie biorą ryby, prawda?

Taki stan rzeczy z całą pewnością komuś się opłaca. Czy jednak korzysta na tym nasz kraj? Śmiem wątpić.

Krzysztof Mroczko (Młodzi Socjaliści)

W dziale publicystyka zamieszczamy wypowiedzi członków, sympatyków i zaproszonych do dyskusji z nami osób. Debata ma służyć wypracowaniu stanowisk Młodych Socjalistów i wymianie poglądów w ramach pluralistycznej dyskusji. Jednocześnie głoszone w tekstach tezy są poglądami prywatnymi autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka