Granice spektaklu politycznego, rozgrywanego przez dwa główne, prawicowe ugrupowania zostały w ciągu ostatnich miesięcy, a raczej lat, rozciągnięte tak bardzo, jak tylko to było możliwe. By zaczarować (czyt. omamić) publikę (czyt. elektorat) klasa polityczna (czyt. władcy) chwytała się wciąż to nowych teatralnych środków i tematów.
Rację ma Zbigniew Ziobro mówiący o tym, że został przekroczony Rubikon. Tyle, że jest to raczej Rubikon strawności bzdur, które wciska się społeczeństwu. Spójrzmy na wypowiedzi członków Prawa i Sprawiedliwości (także tych nieformalnych), które pojawiły się po zabójstwie w łódzkim biurze partii:
„Jest oczywistością, że to PO ponosi odpowiedzialność za tę śmierć.” (Jarosław Kaczyński, 19 października 2010)
„Wytworzenie wokół PiS-u atmosfery nienawiści, "wyrżnięcie watahy" - jak to teraz brzmi?(...) Dzisiaj próbuje się nas zastraszyć. Celem jest likwidacja PiS, ale to się nie uda.” (Jolanta Szczypińska, 19 października 2010)
„Ktoś temu człowiekowi powiedział, że warto zabić, ktoś nad jego duszą i mózgiem bardzo długo pracował.” (Tomasz Sakiewicz, 19 października 2010)
„Trzeba tą sferę objąć większą kontrolą, bo w tej sferze panuje atmosfera nienawiści.”(Jarosław Zieliński o Internecie, 20 października 2010)
„Został przekroczony Rubikon. Od tego, co się wydarzyło w Łodzi, w Polsce dużo łatwiej zabić człowieka z powodów politycznych. Moim zdaniem ten czyn nie powinien być traktowany jako typowe zabójstwo. Nasz kodeks karny traktuje takie zbrodnie, jako zbrodnie przeciw pokojowi i ludzkości.” (Zbigniew Ziobro, 21 października 2010)
Wszystkie te słowa dotyczą zbrodni dokonanej przez osobę najprawdopodobniej chorą psychicznie. To samo mogłoby się stać w biurze każdej partii politycznej w Polsce, z prawdopodobieństwem rosnącym proporcjonalnie do stopnia jej rozpoznawalności*. Natomiast politycy PiS starają się nadać temu wydarzeniu rangę np. zabójstwa prezydenta Narutowicza, przekraczając przy tym wszystkie granice rozsądku i stosowności. Niekwestionowanym liderem jest tu Jarosław Kaczyński, który powiedział także:
„Stwierdził, że skoro mnie nie ma, to oni, ci których w końcu zaatakował, ponoszą odpowiedzialność. Oni - można powiedzieć - stracili życie, czy dzisiaj walczą o życie, za mnie. To oczywiście stawia mnie w szczególnej sytuacji.” (Jarosław Kaczyński, 19 października)
Jak bardzo zapatrzony i zadufany w sobie musi być człowiek, który wypowiada takie słowa? To, co w tej wypowiedzi zaprezentował Kaczyński, to obrzydliwy, feudalny i militarystyczny sentyment człowieka, tęskniącego do poddanych oddających życie za króla i żołnierzy ginących za swojego Wodza.
W jednym natomiast trzeba się z PiSem zgodzić:
„Mamy rząd, który ma większość i oczywiście na pewno nie uzna, że nie ma już dalej legitymacji do rządzenia. W warunkach normalnej demokracji nie miałby żadnych szans, aby się utrzymać.”(Zbigniew Ziobro, 21 października)
Jeśli wierzyć sondażom, to PO legitymację do rządzenia ma. Natomiast faktycznie – w prawdziwej demokracji, a nie medialnym, partyjnym oligopolu w którym przyszło nam żyć neoliberałowie i „modernizatorzy” z PO pewnie nie mieliby szans. Niestety, PiS trwoni swój kapitał polityczny, sam się marginalizuje, usuwając jednocześnie ostatnią tamę przed Platformą Obywatelską i jej „reformami”: prywatyzacją i komercjalizacją wszystkiego co się rusza. A to wszystko przy akompaniamencie medialnego bełkotu („Smoleńsk, zamach stanu, zabójstwo, zdrada, bla bla bla”), skutecznie zagłuszającego resztki prawdziwej debaty publicznej.
*Aktualizacja: "W trakcie przesłuchania, Ryszard C. zeznał, że chciał zabić polityka SLD przed Pałacem Prezydenckim, zrezygnował jednak, bo nie rozpoznał swojej potencjalnej ofiary - ujawnił szef MSWiA Jerzy Miller."
Mateusz Mirys
(Młodzi Socjaliści)
Tekst ukazał się na www.mlodzisocjalisci.pl