Jeszcze lepsza zmiana

Nie ukrywam, że tak zwaną rekonstrukcję traktuję jako wydarzenie artystyczne, więc pierwsza spostrzeżenia jakie mi się nasuwa to, żę uchwała Plenum KC ZP jest napisana językiem z czasów gomułkowskich. Sam język, jakim posługuje się to grono wywołuje u mnie obrzydzenie takie jakby autorzy spektaklu świadomie dążyli do obrzydzenia widzom jego bohaterów czyli samych siebie. To nie może być tak, że elektorat PiS nie uzna tego języka za nudny, sztucznie podniosły i fałszywy. Według mnie jedynym adresatem, któremu ten język może się podobać jest dotknięty starczym zdziecinnieniem Jarosław Kaczyński, ponieważ przypomina mu czasy, kiedy marzył, że jak dorośnie to zostanie premierem. W tamtym czasie obywatele naszego  kraju dzielnie walczyli ze zrzuconą przez imperialistów stonką i licznymi innymi plagami przy pomocy których zgniły zachód chciał nas rzucić na kolana a państwo  bezlitośnie zwalczało przestępców gospodarczych oraz agentów imperializmu.

Tyle wstępu, jednakowoż oglądając nawet najbardziej obrzydliwy spektakl widz zastanawia się, dlaczego obrzydliwi bohaterowie wybierają takie a nie inne czyny obrzydliwe i do jakich obrzydliwych konsekwencji te obrzydliwe czyny doprowadzą w kolejnych obrzydliwych odsłonach. Na osobne wyróżnienie zasługuje obrzydliwość Szydło, gdyż mogła by zostać przysłonięta obrzydliwością typów, które ją obrzydliwie skrzywdziły. Otóż dzień przed odwołaniem dała się nagrać, mówiąc iż wie, że zostanie odwołana. Następnego dnia rano obrzydliwie wrzeszczała na opozycję, domagając się odpowiedzi dlaczego chcą ją odwołać skoro tak świetnie rządzi, jednak tego samego dnia wieczorem podała się do dymisji, obrzydliwie pozbawiając swoją ojczyznę świetnych rządów.

Spróbujmy jednak zapominając o obrzydliwości wydarzeń pokusić się o ich interpretację.

Dlaczego rekonstrukcja?

Duda chce odwołania Macierewicza. Kaczyński chce zemsty na Macierewiczu za kpiny urządzone ze śmierci jego brata bliźniaka. Gdyby Szydło próbowała odwołać Macierewicza, ten w ogóle nie przyjął by tego do wiadomości. Co innego nie powołanie go ponownie. Zobaczymy, czy Macierewicz znajdzie się w nowej ekipie - jeżeli tak, to znaczy, że Kaczyński też go się wystraszył. W tym wariancie być może Kaczyński najpierw zamierzał zostać premierem a dopiero z obawy, że i on nie da rady Macierewiczowi,  wycofał się i nakłonił Morawieckiego, dla którego to niezły interes, bo ma wielu kumpli chętnych objęcia synekur w państwowych spółkach.

Szydło żądała od Morawieckiego materialnych dowodów jego sukcesu gospodarczego. W PiS Szydło odpowiadała za sprawy gospodarcze - faktycznie to była tylko architektem socjalnego programu PiS.  Ze slajdów Morawieckiego wynikało, że państwo wręcz nie ma już co z pieniędzmi robić, więc wydawanie kolejnych pieniędzy na socjał powinno iść jak z płatka, ale Morawiecki slajdy pokazywał Kaczyńskiemu a Szydło figę. Kiedy Morawiecki będzie premierem, nikt o pieniądze nie będzie pytał, bo niby kto to jest Rafalska. W tym wariancie Kaczyński jeszcze bardziej nie ma rozwiązanego problemu Macierewicza - chyba, że Morawiecki w stosunku do Rydzyka powieli pomysł Żydów i protestantów, którzy za rosyjskiego zaboru w moim mieście wybudowali dwie cerkwie. Jedną z nich można do dzisiaj oglądać z okien pociągów.