"Dziesiątki kłamstw"

Notka na okoliczność okrągłej 14,6(6) rocznicy zamachu smoleńskiego.

"Myślę, że jeśli panowie prokuratorzy są uczciwi to oczywiście wykorzystają materiały, które im wysłałem jako zarzuty skierowane przeciwko Kosiniakowi-Kamyszowi. Te materiały, które ode mnie otrzymali zawierają dziesiątki kłamstw" miał rzec Antoni Macierewicz i trudno z nim się nie zgodzić, równocześnie chyląc czoła przed jego zdolnością do samokrytyki.

Podchodząc do tematu mniej dosłownie ale poważniej to obawiam się, że temat może powrócić do stanu, kiedy mieliśmy zespół parlamentarny, podkomisję, prezentacje, konferencje naukowe itd. itp., ponieważ PO ma skłonność do stosowania prowizorek. które - owszem - przynoszą krótkotrwałe efekty, równocześnie jednak prowadzą do znudzenia normalnej większości tematem, na co mniejszość orientacji zamachowej tylko czeka. Póki co, zdrowi na umyśle nie kwestionują streszczenia zachodnich raportów przez prof. Kowaleczkę, ale jak dłużej nie będzie publikacji raportów to logika nakaże myśleć - nie publikują, bo streszczając kłamali.

Co stanowi o niezwykłej sile ekspertów Macierewicza - absolutne, gdzie indziej niespotykana odporność na wiedzę, w tym wiedzę, którą z racji wykształcenia i funkcji dawno powinni posiąść oraz równie niebywały tupet. Marek Dąbrowski - sam obficie wyposażony w te cechy - w swojej książce tak napisał o Biniendzie:

Biniendzie nie przeszkodziło to zasiadać w Komitecie Naukowym konferencji Smołeńskich
- od pierwszej:

- do czwartej:

a myślę, że członkostwa w Komitecie nawet używał jako argumentu za tym, że zna się na lotnictwie i aerodynamice, natomiast swojej niewiedzy zawdzięczał, iż nie wiedział, czego powinien się nauczyć więc nie miał kompleksów. Do historii wstydu polskiego przejdzie jego żądanie, żeby to służby zapewniały mu autorytet badacza.

Na razie wygląda na to, ze po publikacji streszczeń zachodnich raportów, przede wszystkim NIAR i Franka Taylora największy uczony Macierewicza ucichł a wyręcza go Nowaczyk. Jedyne, co Biniendę może uratować to, że Macierewiczowi i Nowaczykowi tak nadmiernie rozmnożą się wybuchy, iż nawet on - numer jeden - będzie musiał powiedzieć "nie dam rady". Na razie tych wybuchów jest piętnaście.