Po kilku dniach od zdjęcia z programu, o filmie Ewy Stankiewicz wiemy, że powstał aby jego wyświetleniem szantażowć Jarosława Kaczyńskiego. a nie, aby widzowie cokolwiek, czego nie mogą się domyślić dowiedzieli się z niego.
Jednak najważniejsza informacja -że to Jarosław Kaczyński "zakazał wniesienia skargi do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, by domagać się od Rosji zwrot wraku tupolewa" pojawia się na obrzeżu nawalanki.
Media od prawa do lewa podają kolejne informacje o tym, kto za zdjęciem filmu Ewy Stankiewicz z programu miał stać oraz co ten film miał zawierać. W końcu dziennikarze doszli, że emisję filmu wstrzymał sam Kaczyński, jakby w tak ważkiej dla PiS sprawie mogło być inaczej. W tym miejscu polecam czytelnikowi lekturę moich wcześniejszych króciutkich notek na ten temat.
Wystarczy jeszcze informacja, że prawa do filmu, który można było nakręcić bez praktycznie żadnego nakładu środków gdyż według tych co widzieli jest to po prostu opowieść męża Stankiewicz aby z układanki faktów wyłonił się taki oto obraz, że Kurski obstalował sobie sobie u Stankiewicz narzędzie do szantażowania Kaczyńskiego.
Wcześniej nastąpiły szczęśliwe dla Ziobry i Kurskiego zbiegi okoliczności.
Małżeństwo Jorgensenów to wyjątkowo krewkie osoby - obydwoje od niemal początku zaangażowani w głoszenie prawdy o zamachu, który Ewa udowadniała metodami dziennikarskimi a Glenn naukowymi. Dla tych rozważań można pominąć, że Ewa pomówieniami a Glenn oszustwami.
Glenn na życzenie Biniendy i Wichita People, więc na pewno również Macierewicza przerobił na wrak bliźniaczego Tupolewa.
To był hak w rękach prokuratury Ziobry. Stąd tylko krok do wrogiego przejęcia z podkomisji Macierewicza w łapy Ziobry. Zamiast ściganym przez Ziobrę bezmyślnym niszczycielem bliźniaczego tupolewa Glenn został bezkompromisowym poszukiwaczem prawdy - nadal o zamachu - u boku swojej żony, dziennikarki Ewy.
Co by się stało, gdyby film został wyświetlony - Kurski, którego raz na ułamek sekundy pozbył się Duda a obecnie trwale chce się pozbyć Morawiecki i podobno również Kaczyński, straciłby narzędzie do obrony swojej pozycji a Ziobrze ubyłby jeden oręż, choć pan Zbyszek ma ich arsenał i od tego ubytku głowa by go nie rozbolała. Ale "Stanu zagrożenia" nie można by już odmrozić. Narzędzie Kurskiego widocznie zadziałało, sam Kurski utwierdził się w przekonaniu, że mocniejszą pozycję u boku Kaczyńskiego dają haki na rezesa niż przydatność a "Stan zagrożenia" nadal pozostał w zamrażarce. Być może w klatce kryterium sztuk walk smoleńskich na stałe zagości nowy zawodnik.
Gdyby na skutek filmu Kaczyński wywalił Macierewicza to przyznałby się do śmierci mitu dochodzenia do prawdy. Wszyscy w PiS wiedzą, że ten mit już dawno jest martwy ale co innego wiedzieć a co innego na głos się do tego przyznać. Film to oczywiście jedno z licznych pisowskich dzieł, które zostało wykonana w celu zgodnym z przeznaczeniem.
Zobaczymy, jak wytrwała i bezkompromisowa jest Ewa - wszak rozmowę z mężem może sfilmować jeszcze raz i umieścić w sieci a wbrew temu co się małżeństwu wydaje, najciekawsze są momenty obyczajowe z życia podkomisji.
Bardzo były fizyk teoretyk, do 1982 pracownik naukowy. Autor referatu na I Konferencji Smoleńskiej. Dzisiaj sam zdziwiony, skąd w tym temacie i miejscu się znalazł. Archiwalne notki: http://mjaworski50.blogspot.com/ Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności ale też podejrzany o przynależność do niedorżniętej watahy współpracowników gestapo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka