Powietrze przeniknął dziwny, mdły zapach padliny. Adam drgnął i odwrócił się, chcąc wrócić do sypialni, ale coś go powstrzymało. Poczuł dotyk – miękkie, choć stanowcze palce ścisnęły jego ramię.
– Adam, przegrałeś. To koniec. Koniec nas wszystkich – usłyszał za sobą.
Adaś kręcił się w łóżku, nie mogąc zasnąć. Mętlik myśli nie pozwalał mu uspokoić głowy i spokojnie oddać się w objęcia snu. W końcu zerwał się z łóżka, założył szlafrok i skierował się do drzwi balkonowych. Po drodze zgarnął paczkę papierosów z parapetu.
Uderzyło go zimno grudniowego powietrza. Przez chwilę ciało dygotało, ale ukojenie przyniosła nikotyna i chmura papierosowego dymu. Stał tak, wpatrując się w światła miasta, które pomimo późnej godziny wciąż tętniło życiem. Zmrużył oczy, rozkoszując się chwilowym spokojem, jaki przyniosło zaspokojenie nałogu.
Nagle dym zaczął gęstnieć. Powietrze przeniknął dziwny, mdły zapach padliny. Adam drgnął i odwrócił się, chcąc wrócić do sypialni, ale coś go powstrzymało. Poczuł dotyk – miękkie, choć stanowcze palce ścisnęły jego ramię.
– Adam, przegrałeś. To koniec. Koniec nas wszystkich – usłyszał za sobą.
– Co? Skąd…? Przecież ty… Ty nie żyjesz… Jurek? Czy to… ja?
Odwrócił się gwałtownie. Przed nim stała znajoma postać – okrągła twarz dawnego przyjaciela promieniała ironicznym uśmiechem.
– Spokojnie, Adasiu. Jeszcze nie czas na ciebie, ale postanowiłem się zabawić. Będę twoim duchem świąt.
– Jakich świąt? Przecież nigdy w to nie wierzyłeś. Ja zresztą też… Ale skąd…
– Uspokój się. Usiądźmy.
Tajemniczy gość opadł ciężko na fotel. Ciemny pokój rozświetlił żar tlącego się cygara.
– Myliliśmy się, Adasiu. Istnieje Bóg, istnieje też osobowe zło, którego staliśmy się częścią. Mi, za moje – powiedzmy – zasługi dla Lucjusza, pozwolono dziś wrócić. Mogę odegrać rolę Ducha Świąt Adama. Ale, jak to zwykle bywa z tym, co pochodzi z mroku, nie przynoszę ci nadziei. Przynoszę złą nowinę, jak od wieków robi Zły. My tylko niszczymy, przedrzeźniamy. Nie potrafimy tworzyć jak Bóg. Dlatego powiadam ci: przegraliśmy.
– Ale przecież transformacja, III RP – to nasz sukces! – Adam z trudem wypuścił z ust dym.
– I co z tego? Czy na moim pogrzebie nie przegrałem ostatecznie? Kiedy okazało się, że nikt mnie nie rozumiał? Całe życie pracowałem, by zaciągnąć ludzi w to, co obleśne, by pokazać im ich odrażające strony. A oni żegnali mnie z honorami, jakbym był moralnym autorytetem.
– Rzeczywiście. A teraz twoje imię stało się obelgą. Gdzie w tym sens?
– Nie widzą sensu. Nie rozumieją, że chciałem nieść im plugawość jako coś cennego. By nie dostrzegali różnicy między dobrem a złem. Zamiast tego raz mnie wychwalają, innym razem obrzucają błotem. Powinni byli przyznać, że są dziećmi kapusiów, że ich majątek nie pochodzi z ciężkiej pracy. Bez tego pozorowania moralności… Czysty nihilizm, Adasiu! To byłby nasz triumf. Ale nie udało się. Trafiliśmy na pustkę, na rozpuszczone dzieci, które nigdy nie dorosły. To nasza klęska.
– Nie! Nie poddam się! – Adam nerwowo odpalił kolejnego papierosa.
– Chcesz walczyć, żołnierzu? – Duch zaśmiał się gardłowo. – Tęsknisz za generałem? Wojtek nie skorzystał z zaproszenia, ale ty… Wyrusz ze mną w podróż. Ten jeden dzień. Poczuj magię świąt…
Inne tematy w dziale Polityka