Na „szarym rynku” pojawiają się pierwsze oferty sprzedaży danych wewnętrznych z departamentów rządowych USA pochodzące zapewne z działalności nastoletnich technomagików Muska. Było szaleństwem założenie, że żaden z nich nie pokusi się na szybkie zarobienie dużych pieniędzy, a dane przecież łatwo się kopiuje. Czy jednak polskie służby powinny jednak przyjmować te oferty?
Wstępne opinie na temat oferowanych próbek wskazują, są to dane pochodzące z tzw. Honeypots – specjalnie spreparowanych serwerów udających prawdziwe, których zadaniem jest przekonanie ewentualnych włamywaczy, że już się udało i nie muszą dalej próbować oraz ułatwienie ich namierzenia.
Oferenci raczej specjalnie nie wystawiają takich danych, bo podważa to ich wiarygodność. Należy więc założyć, że ekipa Muska po prostu nie zdaje sobie sprawy z tego, co skopiowała. Nie jest do dziwne, to powszechny mit, że młodzi ludzie znają się na technologi. Tymczasem ludzie, którzy tworzyli jej podwaliny i oraz wyrośli jej w świecie są już w średnim wieku. Młodzi aspiranci nie mogą się z nimi równać doświadczeniem i wiedzą – nie mieli na to czasu. Najwięksi magicy komputerów to obecnie ludzie zaczynający przyprószać się siwizną.
Za tezą, że obecne dostępne na sprzedaż dane USA są co najmniej wątpliwe świadczą też kolejne kompromitacje raportów Muska, na których dane nijak nie chcą dawać spójnego obrazu. Sam Musk nie jest zaś w stanie należycie ich ocenić, bo od dekad zajmuje się byciem miliarderem – zdobywaniem kontraktów, kupowaniem polityków i robieniem dzieci kolejnym modelkom. Jego rozeznanie w technologi zapewne kształtuje się obecnie na poziomie przeciętnego 50-latka.
Konkludując – zabezpieczenia USA na razie wydają się spełniać swoją rolę nawet przy ataku z wewnątrz i obecnie wyciekające dane nie przedstawiają wielkiej wartości. Należy jednak bacznie obserwować ten rynek, gdyż w końcu zaczną się pojawiać bardziej solidne zwłaszcza wojskowe i wywiadowcze.
Inne tematy w dziale Technologie