W wywiadzie Gerharda Gnaucka dla "Świata Literackiego", gazety "Die Welt" z Panem Władysławem Bartoszewskim wychodzi na jaw ukrywanie nie tylko działalności i jego zasług dla ujawnienia martyrologii narodu żydowskiego, ale również istnienia pana Jana Karskiego, który nie wpuścił do domu pana Władysława Bartoszewskiego z powodu choroby żony.
Pan Władysław Bartoszewski wyznaje dzisiaj w Niemczech, że nie bal się w czasie wojny Niemców, po tym jak został przez nich wypuszczony z Auschwitz, tylko Polaków, polskiej inteligencji , sąsiadów z jego miejsca zamieszkania:
"Świat Literacki. Pracował Pan dla Ruchu Oporu i pomagał Żydom. Czy miał pan sąsiadów, których się pan bał?
Władysław Bartoszewski: Mieszkałem w domu pełnym inteligencji ul. Mickiewicza 37, II piętro. Ale jeśli ktoś się bał, to nie Niemców. Jeżeli funkcjonariusz zobaczył mnie na ulicy i nie było polecenia aresztowania, nie miałem się czego bać. Ale polski sąsiad, który zauważył, że kupiłem więcej chleba niż zwykle, tego musiałem się bać. "
"Kiedy byłem w 1977 roku w Ameryce Karski spotkał mnie poza domem. Powiedział, że jego żona była chora."
"Literarische Welt: Sie haben für den Widerstand gearbeitet und auch Juden geholfen. Hatten Sie damals Nachbarn, vor denen Sie sich fürchteten?
Wladyslaw Bartoszewski: Ich lebte in einem Haus voller Intelligenzija, in der Mickiewicz-Str. 37, II. Stock. Aber wenn jemand Angst hatte, dann nicht vor den Deutschen. Wenn ein Offizier mich auf der Straße sah und nicht Befehl hatte, mich festzunehmen, musste ich nichts fürchten. Aber der polnische Nachbar, der bemerkte, dass ich mehr Brot kaufte als üblich, vor dem musste ich Angst haben."
"Als ich 1977 Karski in Amerika besuchte, traf er mich außerhalb des Hauses. Er sagte, seine Frau sei krank."
więcej->
http://www.welt.de/print/die_welt/vermischtes/article12648079/Eine-tragische-Gestalt.html
Komentarze
Pokaż komentarze (4)