Mirosław Kraszewski Mirosław Kraszewski
862
BLOG

Gazeta Polska: CENY OFIARY SMOLEŃSKIEJ

Mirosław Kraszewski Mirosław Kraszewski Polityka Obserwuj notkę 16

 Andrzej Melak, "Gazeta Polska", 25-01-2011 14:24

 

"Widzę wyraźną analogię pomiędzy kłamstwem katyńskim a kłamstwem smoleńskim. Przez kilkadziesiąt lat mówiono nieprawdziwe rzeczy na temat Katynia. Teraz jest podobnie. Byłem przesłuchiwany przez polskich śledczych na zlecenie rosyjskiej prokuratury. Pytano mnie m.in., na ile wyceniam śmierć mojego brata Stefana Melaka, który zginął w smoleńskiej katastrofie, i po co brat jechał do Katynia. Dziś, po upływie czasu, na te pytania patrzę z zupełnie innej perspektywy.

Już w pierwszych dniach po katastrofie mogłem zaobserwować, jak dezinformuje się społeczeństwo, jaki wpływ ma w naszym kraju rosyjska propaganda. To przecież zaraz po katastrofie usłyszeliśmy, że wypadek wydarzył się z winy polskich pilotów, a chwilę później pojawiły sięinformacje

 
 o rzekomych naciskach prezydenta Lecha Kaczyńskiego na lądowanie w Smoleńsku. Bez żadnych dowodów i skrupułów znieważano pamięć poległych w katastrofie oficerów, zanim ich ciała spoczęły w grobach. Jednocześnie wprowadzano ferment wśród rodzin, by je skłócić i poróżnić.

 


Aktywność Pawła Deresza


Wdowiec po posłance SLD Jolancie Szymanek-Deresz od początku smoleńskiego śledztwa wykazuje zaangażowanie po stronie racji rządowej, przyjmując bez protestu wszystkie decyzje zarówno rządu, jak i prokuratury. Słuchając go, jest mi niezmiernie przykro, bo myślałem, że w obliczu śmierci zacierają się wszelkie podziały i różnice światopoglądowe. Czas pokazał, jak bardzo się myliłem!


Kilka dni temu w II Programie TVP w audycji „Punkt widzenia” pan Deresz powiedział, że w Katyniu Prezydent RP prof. Lech Kaczyński zamierzał zainaugurować swoją kampanię prezydencką. Pan Deresz powiedział, że ma na to dokumenty  i dowody.

 


W takim razie ja teraz mówię: „sprawdzam” i proszę, by te dowody wyłożył na stół. Proszę, by udowodnił, że prezydent chciał zacząć swoją kampanię na grobach zamordowanych przez NKWD oficerów. Niech dowiedzie, że mieli mu w tym pomóc zaproszeni goście, w tym mój brat.


Wystąpienie pana Deresza przypomniało mi moje przesłuchanie w prokuraturze. I to pytanie: po co Stefan Melak jechał do Katynia? Może chciano usłyszeć, że nie chodziło o 70. rocznicę katyńskiego ludobójstwa, ale o kampanię wyborczą?


W głowie mi się nie mieści taki sposób rozumowania. Zdaję sobie sprawę, że drogi życia mojego brata i pana Deresza diametralnie się od siebie różniły, ale nie sądziłem, że będę zmuszony o tym napisać. A zmusił mnie do tego sam Paweł Deresz swoimi publicznymi wystąpieniami.


Gdy Stefan był zatrzymywany, inwigilowany, gdy siedział w więzieniu, gdy walczył o pamięć narodową i o pomnik Ofiar Katynia, pan Deresz robił w tym czasie coś zupełnie innego.


Z internetu dowiedziałem się, że Paweł Deresz został zarejestrowany jako kontakt operacyjny Służby Bezpieczeństwa. W PRL był korespondentem polskiej prasy w Czechosłowacji, sprawował również istotne funkcje w aparacie PZPR. Zgodnie z linią partyjną komentował inwazję na Czechosłowację w 1968 r., a jako dziennikarz „Kuriera Polskiego” chciał wejść do Wydziału Propagandy Prasy i Wydawnictw KC PZPR. Po 1989 r. był w gronie stałych współpracowników miesięcznika „Przegląd Międzynarodowy” założonego przez Wojskowe Służby Informacyjne. W inicjatywę tę zaangażowani byli m.in. szkoleni w ZSRR szefowie WSI – gen. Konstanty Malejczyk i gen. Marek Dukaczewski. Według Raportu z weryfikacji WSI, miesięcznik był przykładem aktywnej roli służb w sferze mediów.


Słuchając wystąpień pana Deresza, zastanawiam się, czy jego przeszłość jest rzeczywistą przeszłością, czy też rzutuje na jego aktualne posunięcia. Nie mnie oceniać życie Pawła Deresza, ale do moich ostatnich dni będę walczył o dobre imię i pamięć mojego brata. Nie ma takiej ceny, która wynagrodziłaby jego śmierć, i wiem, że do Katynia jechał po to, by oddać hołd polskim żołnierzom zamordowanym przez sowieckie bestie.


Upokorzeni przez Rosjan i polski rząd


Słuchając konferencji gen. Tatiany Anodiny, szefowej MAK, na temat przyczyn katastrofy rządowego samolotu


Tu-154 na lotnisku w Smoleńsku, poczułem się tak, jakby ktoś wymierzył mi upokarzający policzek. Niestety, potwierdził się przewidywany przeze mnie scenariusz. Rosjanie zmusili Polaków do przyjęcia konwencji chicagowskiej, co spowodowało, że uznano status lotu prywatnego, który przecież był samolotem wojskowym, samolotem rządowym. Postępowanie rządu Rzeczypospolitej doprowadziło do tego, że całkowita odpowiedzialność za katastrofę smoleńską spadła na polskich pilotów i polskie służby. Rosjanie są całkowicie oczyszczeni i to możemy zawdzięczać wyłącznie premierowi i jego ministrom, a także prezydentowi, który też decydował, by wyjaśnienie sprawy katastrofy znalazło się w rękach rosyjskich.

 


MAK stwierdził, iż badał wyłącznie przyczyny techniczne katastrofy. Ale jak to się ma do uwag, że na załogę samolotu wywierały wpływ inne osoby, np. szef sił powietrznych gen. Andrzej Błasik? To jest wyraźna niekonsekwencja. Co wspólnego ma badanie przyczyn technicznych z rzekomym napięciem emocjonalnym pilotów? 

Widzę wyraźną analogię pomiędzy kłamstwem katyńskim a kłamstwem smoleńskim. Przez kilkadziesiąt lat mówiono nieprawdziwe rzeczy na temat Katynia. Teraz jest podobnie.


Postępowanie polskiego rządu w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy samolotu pod Smoleńskiem to chyba największa hańba w dziejach Polski. Zgodziliśmy się na dyktat Rosjan, który był typowo putinowski.


Dziwi mnie postawa polskiej prokuratury, która zachowuje się tak, jakby bała się Rosjan i polskiego rządu. W czasie gdy ogłaszano raport MAK, polscy śledczy oddalili wniosek


Gazeta dowodowy złożony przez mojego pełnomocnika mec. Stefana Hamburę dotyczący przesłuchania premiera Donalda Tuska. Polscy prokuratorzy uznali, że podniesione we wniosku okoliczności, m.in. zmiany stanowiska premiera odnośnie do raportu MAK, nie mają znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy.

 


Chcę również przypomnieć, że już 27 kwietnia Komitet Katyński wystosował list otwarty do premiera Donalda Tuska w sprawie działań władz w związku z tragedią smoleńską. Pisaliśmy wówczas m.in.:


„Minęło 17 dni od daty śmierci Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego, Pierwszej Damy Marii oraz 94 innych osób, w tym parlamentarzystów, ministrów, dowódców Sił Zbrojnych RP, duchowieństwa i przedstawicieli środowisk katyńskich – najlepszych Córek i Synów Narodu Polskiego, którzy w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej spieszyli oddać hołd pomordowanym na „nieludzkiej ziemi” Polakom. Śmierć spotkała ich poza obszarem Rzeczypospolitej Polskiej, na terytorium Federacji Rosyjskiej. W czasie kolejnych mijających dni od tej największej w dziejach powojennych tragedii narodowej, bezprecedensowej także w dziejach świata, opinia publiczna jest zdana na wyrywkowy, często sprzeczny medialny przekaz informacji na temat przyczyn tragedii pod Smoleńskiem. Zdumiewają nas coraz bardziej w tym kontekście dwuznaczna bierność i milczenie władz RP, z Panem premierem na czele”.


Od tego listu minęło blisko 10 miesięcy, które pokazały, że nasze obawy były słuszne, a rząd okazał się zupełnie bezsilny. Największym skandalem jest jednak to, że od 26 kwietnia rząd miał nagrania z wieży kontrolerów lotu w Smoleńsku z rozmowami z załogą Tu-154 do chwili katastrofy i ich nie ujawnił opinii publicznej. Czy obawiano się, że treść tych rozmów wpłynie na wynik wyborów prezydenckich? Jeżeli by tak było, stałoby się to największą hańbą rządzących i uważam, że także tę sprawę należy do końca wyjaśnić.


Śmierć mojego brata nie ma ceny"


Więcej->

http://niezalezna.pl/artykul/ceny_ofiary_smolenskiej/44050/1

Przenikliwy.Pisze o mało znanej patologii. Od stanu wojennego jestem głownie w Niemczech gdzie reaktywuje się od roku 2000 politycznie sterowana kulturę i Eksport NEOkultury Wiodącej Kultury Niemiec -"DEUTSCHE LEITKULTUR"- Zakazy języka polskiego polskim dzieciom i rodzicom w Niemczech są jednymi z objawów realizacji tej Niemieckiej Polityki NEOkultury polecam dokumentalny film polski pod tytułem POLNISCH VERBOTEN oraz reportaże Uwaga i Interwencja które są przelinkowane poniżej Inne dokumenty o działalności organizacji JUGENDAMT są dostępne w Google video oraz Youtube pod hasłem JUGENDAMT. Moj syn Filip oduczany jest języka polskiego w Gütersloh, siedzibie koncernu Bertelsmann i to za wiedza fundacji Bertelsmanna,krzewiącej niemiecka kulturę na całym świecie. Zakazy języka Polskiego są wydane przez dwa niemieckie sady i Jugendamt oraz Kinderschutzbund. Bartoszewski:"Dlatego też postanowiłem nazwać rzeczy po imieniu i - jak ujął to jeden z przedwojennych satyryków - "przestać uważać bydło za niebydło"." Kopiowanie i redystrybucja tekstów bez zgody autora są dozwolone wyłącznie do celów niekomercyjnych i za podaniem pierwotnego źródła. Lista zablokowanych komentatorow roszpunka, Oda, Cichutki, Voit, borisx, Amstern, Moomintroll, Zachcio, Enrico Palazzo, Franz Maurer

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka