Czy Polskę stać na zbudowanie balonu lub sterowca, który wzniósłby się na wysokość 10-15 km i obserwowałby ruch powietrzny, czyli miałby możliwości podobne do amerykańskiego samolotu z imponującym radarem umieszczonym na kadłubie?
Ile takie cudo techniki kosztowałoby nas, Polaków, i czy Amerykanie sprzedaliby nam taki jeden radar oraz za ile?
Sterowiec ma zaletę nad samolotem, bowiem zużywa paliwo jedynie na przemieszczanie się na stałej wysokości. On pływa w powietrzu (atmosferze) podobnie jak okręt podwodny w wodzie. Dopóki nieruchomo wisi na jednakiej wysokości, nie zużywa paliwa na utrzymywanie się w płynie (ciecze i gazy zaliczane są do płynów). Pojazd powinien być umiejscowiony możliwie wysoko, aby nie był przeszkodą dla samolotów pasażerskich i wojskowych. W kabinie powinna znajdować się minimalna załoga umożliwiająca manewrowanie, nadzorowanie urządzeń i przesyłanie danych do bazy, celem dalszego opracowania.
Już ponad 100 lat temu konstruowano sterowce, ponad 50 lat temu ludzie byli na Księżycu – gdyby ktoś powiedział 100 lat temu, że sterowce praktycznie zanikną w XXI wieku albo że przez 50 lat ludzie nie polecą ani na nasz Księżyc, ani dalej, to większość by w to nie uwierzyła…
15 listopada 2022 ok. 16:40 spadła na nasze terytorium rakieta rosyjskiej (pewnie jeszcze radzieckiej) produkcji wystrzelona zapewne przez ukraińskie wojsko do rosyjskich rakiet atakujących naszych wschodnich przyjaciół. Doszło więc do tragicznego wypadku, w którym zginęło dwóch Polaków. Sytuacja podobna jest do drogowej tragedii, kiedy to kierowca auta wykonuje manewr, aby uniknąć zderzenia z piratem drogowym i zderza się z innym pojazdem, w którym giną niewinni ludzie.
Polska nie ma systemu, który by doskonale widział wszystkie obiekty nadlatujące nad naszą ojczyznę, a jeśli mamy jakiś system, to chroni wielkie i większe miasta oraz bazy wojskowe. I tak mają chyba niemal wszystkie państwa. Nie wiem, w jaki sposób USA miałyby chronić Alaskę, gdyby nagle ktoś ją ostrzelał z okrętu podwodnego, zwłaszcza przypadkiem w niespodziewanym momencie.
Jeśli Amerykanie dostrzegli ze swojego supersamolotu, że to ukraińska rakieta eksplodowała w Polsce, to powinni niezwłocznie poinformować rządy Polski i Ukrainy oraz dyskretnie przedyskutować temat i parę godzin później wydać wspólny komunikat omawiający stan sprawy i wspólne stanowisko. A tak mieliśmy kilkanaście godzin wahania polskiego rządu i niezręczną sytuację ukraińskiego. Jednym słowem to kompromitacja głównie jednak… Amerykanów. Tacy wytrawni i dyplomatyczni gracze, a dopuścili do wpadki swoich słowiańskich sprzymierzeńców.
Dlaczego zatem Amerykanie nie powiadomili niezwłocznie Polski, Ukrainy i świata, że wybuch rakiety przy granicy to przypadek a nie atak z Rosji?
Wieś Przewodów liczy ok. 500 mieszkańców. Jakie jest prawdopodobieństwo trafienia w obszar 10x10 m, czyli 100 m2? Niesamowicie nikłe! Mieszkańcy okolicznych terenów usłyszeli wybuch i nawet filmowali skutki eksplozji. Nieopodal jest szkoła i inne instytucje. Nie słyszałem o wielkich stratach, ani o wybitych szybach, nie licząc bezpośrednio trafionego obszaru.
Wieś leży w gminie Dołhobyczów, mającej 214 km2 i ok. 5 600 mieszkańców, czyli gęstość zaludnienia wynosi 26,1 os./km2. Zatem na nieco ponad 2 mln kwadratów o powierzchni 100 m2 znajduje się niemal sześć tysięcy osób. Przy jednolitym rozmieszczeniu osób i systematycznym trafianiu rakiet, które zniszczyłyby kolejno i całkowicie powierzchnie wszystkich kwadratów (unicestwiając wszystkich mieszkańców gminy), przeciwnik musiałby zużyć… 2 miliony rakiet, czyli ok. 380 rakiet na jednego mieszkańca, co jest niewykonalne z wielu powodów, choćby ekonomicznych. Prawdopodobieństwo utraty życia od ataku pojedynczej rakiety to 3‰.
To utwierdza, że mieliśmy koszmarny wypadek, tym bardziej kuriozalny, że aż tak mało prawdopodobny.
Wieś leży w powiecie hrubieszowskim, mającym 1 270 km2 i ok. 62 000 mieszkańców, czyli gęstość zaludnienia wynosi 48,8 os./km2. Niemal 13 mln kwadratów o powierzchni 100 m2 i tyleż przeciwnik musiałby zużyć rakiet, czyli 205 na jedną osobę. Prawdopodobieństwo utraty życia to 5‰.
Wieś leży w województwie lubelskim, mającym 25 122 km2 i ok. 2 100 000 mieszkańców, czyli gęstość zaludnienia wynosi 83,7 os./km2. Ponad 251 mln kwadratów i tyleż przeciwnik musiałby zużyć rakiet, czyli 120 na jedną osobę. Prawdopodobieństwo utraty życia to 8‰.
Polska ma 312 700 km2 i ok. 38 mln mieszkańców, czyli gęstość zaludnienia wynosi 121,6 os./km2. Ponad 3 miliardy kwadratów i tyleż przeciwnik musiałby zużyć rakiet, czyli 82 na jedną osobę. Prawdopodobieństwo utraty życia to 12‰.
Są to obliczenia średnie dla dużych obszarów przy założeniu równomiernego rozmieszczenia mieszkańców po powierzchni Ziemi. W przypadku większych aglomeracji mamy rozmieszczenie w pionie.
Warszawa ma 517 km2 i ok. 1 860 000 mieszkańców, czyli gęstość zaludnienia wynosi 3598 os./km2. Ponad 5 milionów kwadratów i tyleż przeciwnik musiałby zużyć rakiet, czyli niemal 2 rakiety na jedną osobę. Prawdopodobieństwo utraty życia to 360‰.
Warszawa-Śródmieście ma 15,6 km2 i ok. 111 000 mieszkańców, czyli gęstość zaludnienia wynosi 7135 os./km2. Ponad 156 tysięcy kwadratów i tyleż przeciwnik musiałby zużyć rakiet, czyli niemal 1,5 rakiety na jedną osobę. Prawdopodobieństwo utraty życia od ataku pojedynczej rakiety to 713‰.
W obu ostatnich przypadkach, uwzględniając podczas ataku rozmieszczenie mieszkańców w budynkach mieszkalnych i ustalając współczynnik zabudowy N (powierzchnia budynków mieszkalnych do całej powierzchni miasta lub dzielnicy), np. 1/20, to prawdopodobieństwo wprawdzie wzrasta np. dwudziestokrotnie w przypadku trafienia w budynek, ale biorąc pod uwagę ostrzał wszystkich kwadratów, dla całego miasta czy dzielnicy, owo prawdopodobieństwo pozostaje bez zmiany.
Podczas II w.św. odpalono ok. 5500 rakiet V-2, z których 70% doleciało do celu zabijając 7250 osób, czyli niemal 2 osoby zginęły od pojedynczej rakiety. Szacuje się, że podczas produkcji tych rakiet zginęło (zostało zamęczonych) trzykrotnie więcej robotników przymusowych. Z powodu ataków pociskami V-1 zginęło na Wyspach około 5500 osób, czyli ok. 1,5 osoby od jednej rakiety.
Reasumując – stosowanie niemieckich rakiet do niszczenia Londynu nie było efektywne, bowiem przy wielkich kosztach, straty w ludziach były stosunkowo niewielkie; większe znaczenie miał psychologiczny wymiar i próba siania paniki, także pewne straty materialne. Niektórzy uważają, że – jakkolwiek to koszmarnie brzmi – korzystna dla losów II w. św. okazała się utrata wielkich środków na produkcję owych rakiet, zamiast przekazania na produkcję bombowców, które dokonałyby znacznie większych zniszczeń na Wyspach.
Inne tematy w dziale Technologie