Nie wiadomo, czy to ogólnogdyńska afera czy tylko jednouliczna aferka.
Nie wiadomo, czy to ogólnogdyńska afera czy tylko jednouliczna aferka.
Przez wiele lat droga była utwardzona, zasypywana gruzem i żużlem, a po kopaniu z powodu robót ziemnych – błoto i chodzenie w plastykowych torbach oraz… ponownie żużel. Z początku mieszkańcy mieli szamba i co pewien czas podjeżdżały specjalne auta; niektórzy mieli pompy i rozlewali nawóz na grządki, twierdząc, że to same korzyści.
Po latach zaproponowano budowę kanalizacji (sanitarnej, bo innej na obrzeżowych osiedlach nie było), na którą składali się mieszkańcy (niektórzy nie składali się, ale też skorzystali, bo rury i tak musiały koło ich domostw być położone).
Potem położono instalację gazową. Co ciekawe, jeśli ktoś chciał założyć kocioł gazowy, aby zasilać centralne ogrzewanie, musiał pisać do… stolicy, aby dostać zgodę – to jeszcze za komuny...
W końcu ulica znalazła się w planach miasta i położono chodniki oraz jezdnię z kostek. Ponieważ zamontowano studzienki burzowe, przeto położono również do kompletu kanalizację deszczową.
I tak sobie osiedle przez lata bogaciło się, żyjąc spokojnie, ale do czasu…
W połowie stycznia 2022 odpowiednie służby (czyżby dostały cynk za pośrednictwem Pegasusa?) wykonały kontrolę (bez wchodzenia na działkę, zapewne spacerując wzdłuż płotu) przyłącza kanalizacyjnego. W jej wyniku – jak napisano w piśmie – stwierdzono, że wody opadowe poprzez rynnę spustową położoną przy wjeździe do garażu oraz poprzez wpust deszczowy przed garażem wprowadzane są do kanalizacji sanitarnej.
Wyboldowano i podkreślono – „wprowadzanie wód opadowych do kanalizacji sanitarnej jest ustawowo zabronione i stanowi przestępstwo”.
Jak się czują mieszkańcy Gdyni, którzy nagle dowiadują się, że są... przestępcami? I tak wspaniałomyślnie proponuje się im zmycie swej hańby.
A gdzie przedawnienie czynu przestępczego? Czyżby dotyczyło to tylko pedofilów, złodziei i morderców?
Jak to możliwe, że ktoś zaprojektował położenie nowoczesnej drogi z kanalizacją burzową i ze studzienkami, a zapomniał podłączyć domy do tej instalacji? A może proponowano, a ludziska zrezygnowali z jakichś powodów? I po kilkudziesięciu latach, w szary zimowy dzionek odpowiednie służby przemieszczają się wzdłuż opłotków zapisując sobie, kto popełnił przestępstwo, a kto nie i to wiele lat temu? Służby sprawdzą, czy w planach były odnogi i kto powinien się czuć winny tej sytuacji?
A może chodzi o przestrzeganie unijnych przepisów? To nie polski pomysł, ale UE? Jeśli tak, to niech rząd lub urząd miasta uczciwie napisze, że to właśnie obcy ekolodzy nam znowu coś narzucili. Niech napisze, że dotyczy to w Polsce tyle a tyle budynków i że prywatni właściciele budynków z niewłaściwymi kanalizacjami mają sobie na własny koszt poprawić wizerunek współczesnego zwolennika ekologii. Ale to powinno być w całym państwie wprowadzone wg tych samych reguł. A ktoś ostatnio coś mówił w mediach, że należy podłączać się na swój koszt do instalacji burzowych? Bo o nieekologicznych piecach słyszymy od lat, szacując ilu mieszkańców się zmobilizowało, ile jeszcze nie oraz ile to wszystko ma kosztować i w jakiej wysokości są dotacje, a o tej sprawie jakoś cicho...
Dawniej wodę z deszczówki wpuszczano do kanalizacji sanitarnej, bo obawiano się zatykania tej instalacji lub po prostu nie myślano o niej z uwagi na dodatkowe koszty i powszechny brak materiałów.
Jeśli jednak położono instalację burzową obliczoną tylko na wodę spływającą z ulicy, to może się ona okazać za zbyt małoprzepustowa dla dodatkowej deszczówki z dachów.
Firma powołała się na tekst jednolity Dz.U. z 2019 poz. 1065. Proponuje ona w terminie 9 miesięcy zagospodarować wody opadowe zgodnie z obowiązującymi przepisami, zaś rozwiązanie projektowe przewidujące owo zagospodarowanie musi być zgodne z wymogami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego i wymaga dokonania zgłoszenia lub pozwolenia na budowę. Gdyby jednak ktoś chciał przyłączyć się do istniejącej kanalizacji deszczowej, to powinien wystąpić do Urzędu Miasta o warunki techniczne tego przyłącza.
Czy urząd, w ramach troski o ekologię oraz o kieszeń obywatela, jak i wszystkich podatników, nie powinien bezpłatnie zaproponować indywidualne rozwiązanie najlepsze w danej sytuacji?
Mniejszy jest problem z wylotem spustu rynnowego, który można zakończyć powyżej poziomu działki, ale co z wpustem deszczowym (kratką) przed bramą garażu znajdującego się w bryle domu? Jej poziom jest znacznie niżej i być może nawet poniżej ulicznej instalacji burzowej. W jaki sposób ułożyć dodatkowy spływ do ulicznej sieci? Rozbić kilkanaście metrów betonu i płyt? I ustawić pompę w razie różnicy poziomów?
Ponieważ firma powołuje się na miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, zatem pewnie te kwestie będą tam rysunkowo ujęte, łącznie z graficzną informacją o zakresie spełnienia nowych norm przez inne posiadłości.
Jeśli ktoś zechce odłączyć wody deszczowe od kanalizacji sanitarnej, to po wykonaniu tej operacji powinien pisemnie zgłosić ten fakt, celem ponownej kontroli przez służby.
Jeśli ktoś zbagatelizuje omawiane pismo, to firma będzie zmuszona podjąć określone przepisami prawa czynności wynikające ze stwierdzenia popełnienia czynu spełniającego znamiona przestępstwa z art. 28 ust. 4a w związku z art. 9 ust. 1 ustawy z dnia 7 czerwca 2001 o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków (tekst jednolity: Dz.U. z 2020, poz. 2028 z późn. zm.). Tekst świeży, bo z 2020, ale już ma zmiany? Skąd to znamy?
Jakie kary grożą obywatelom Gdyni (i zapewne innym Polakom)? Otóż grzywna do 10 tys. zł albo ograniczenie wolności – a to nie przelewki w tej wodnej aferce…
Brakuje informacji – czy to była planowana i rutynowa kontrola w całej Gdyni, czy tylko taki przypadkowy spacer fachowca uliczką osiedlową i wprawny rzut okiem na przyległe rynny, spusty i odpływy… Może to coroczne kontrole i dopiero w 2022 roku bystre oko łowcy dostrzegło nieprawidłowości?
Niepoprawienie to odsiadka lub tysiące złotych kary, poprawne przyłączenie to również tysiące złotych. Gdzie nie patrzeć, to wiatr – a właściwie deszczówka – w oczy.
W związku z podniesieniem cen za gaz, wielu Polaków zastanawia się, czy nie powrócić do spalania drewna, węgla a może (po nocach) śmieci. Można by rozważyć odnowienie półwiecznego szamba i zamiast firmie płacić za ścieki, to opłatę przeznaczyć na zapomniane wozy asenizacyjne? Powrót do króla Ćwieczka, ale raczej nieopłacalny.
Jeśli budowane są nowe domy, to oczywiście podłączenie do kanalizacji deszczowej jest oczywiste, ale co z domami zbudowanymi przed upowszechnieniem się takich instalacji, choćby z lat sześćdziesiątych?
Jeśli przekroczone są limity hałasu na drogach, to na czyj koszt budowane są bariery dźwiękochłonne? Mieszkańców?
Jeśli państwo słusznie popiera ekologię i wspiera budowę instalacji burzowych, to jaka jest rola państwa w rozwijaniu tego systemu? Powinno pomagać czy poganiać? Powinno wymagać wielotysięcznych nakładów w dobie drożejącej energii, paliwa i żywności oraz… śmieci?
Na pewno przepisy powinny być jednakowe i obowiązujące dla całego terytorium Polski, a nie wg uznania – idziemy na spacer i pokazujemy palcem: ten niech przebuduje wg najnowszych przepisów, ale tamten już nie musi. Czy włodarze dysponują listą domów niespełniających omawianych wymogów i czy mieszkańcy powinni wiedzieć o planowanych inwestycjach z wieloletnim wyprzedzeniem?
Przez lata miałem zaniedbany wjazd do garażu wraz z przyległościami, a teraz, kiedy go odmalowałem, obetonowałem, założyłem instalację elektryczną, położyłem płytki i chodnik, przemykają sobie służby i stawiają żądania. Nie mogły tego uczynić parę lat temu? Mam teraz młotem pneumatycznym poprawiać ekosamopoczucie decydentów, którzy zwlekali latami z taką cenną inicjatywą?
Co zakrawa na dodatkową groteskę – w zeszłym roku, na rurach spustowych przy wjeździe do garażu zamontowałem łapacze deszczu, które przy mniejszych opadach w całości odprowadzają deszczówkę poza ów wjazd i od dwóch lat rozwijam instalację nawodnienia z wykorzystaniem 3 mauzerów po 1000 litrów. A tu taka siurpryza…
Może ktoś z urzędu odpowie, dlaczego podczas budowy drogi właściwy departament nie zadbał o prawidłowe przyłącza, a teraz - po kilkudziesięciu latach – to czyni, posądzając - zwykle wzorowych - obywateli pięknego nadmorskiego miasta o przynależność do przestępczego półświatka?
Jedna z możliwości, jak informuje firma, to zabetonowanie niewłaściwych otworów. Czy beton to także pejoratywne określenie urzędników zmagających się ze swoim trudnym życiem zawodowym?
A skoro się mawia – „najciemniej pod latarnią”, przeto można byłoby rzucić troskliwym a ekologicznym okiem na domostwa urzędniczych rodzin, pod kątem omawianej kwestii – ciekawe, jak tam się rury mają…
Inne tematy w dziale Rozmaitości