Mirosław Naleziński Mirosław Naleziński
1223
BLOG

Volenti non fit iniuria, czyli chcącemu nie dzieje się krzywda...

Mirosław Naleziński Mirosław Naleziński Społeczeństwo Obserwuj notkę 3
Chcącemu nie dzieje się krzywda - zasada prawna, która mówi, że jeśli ktoś dobrowolnie naraża się na szkodę, wiedząc że może ona nastać, to nie może dochodzić roszczeń z tego tytułu.

Jeśli jakiś oszust, złodziej, czy inny przestępca, krąży wokół ofiary, niczym ćma wokół płonącej świecy, to powinien zdawać sobie sprawę z wysokiego ryzyka takiego kołowania i potencjalnego nieszczęścia oraz powinien zdawać sobie sprawę z nieskuteczności żądania zadośćuczynienia w razie spłonięcia w płomieniu świecy. Znane są przypadki, kiedy jakiś osiłek wszczynał rozbój i - ku zaskoczeniu - został w samoobronie pobity przez drobną, ale wysportowaną, kobietę. Jeśli ktoś półnago spaceruje po ulicy i zostanie sfilmowany oraz omówiony, a nawet skrytykowany w internecie, to nie ma prawa skutecznie dochodzić zadośćuczynienia oraz walczyć o swoje dobre a - na niejako własne życzenie - utracone imię. Jeśli jakiś naród szykanuje inną nację, represjonuje, zgładza, to powinien sobie zdawać sprawę, że może go spotkać nie tylko krytyka, ale wręcz odwet, więc nie powinien liczyć na poparcie Temidy, kiedy chciałby wystąpić z roszczeniami przed światowym trybunałem: volenti non fit iniuria.

Kilkanaście dni temu zostało sfilmowane policyjne auto podczas przekraczania prędkości. Autorzy zamieścili nagranie w internecie. Zarówno prowadzący radiowóz, jak i kierowca jadącego za nim auta dostali mandaty, Wykroczenie wieloletniego stróża ładu porządku publicznego wyceniono na 200 zł, natomiast osoby chwilowo reprezentującej nasze społeczeństwo w walce o lepszą Polskę - na... 400 zł. Ponadto może także zostać ukarany... autor filmiku.

Tak to bywa, że jeśli kogoś uważamy za lepszego obywatela albo (najczęściej) to on sam się za takiego ważniaka uważa (np. minister, sędzia, policjant), to powszechne jest (błędne!) przekonanie, że taka osoba może sobie na więcej pozwolić, niż zwykły rodak. W razie nagrania kompromitujących materiałów, niemal wszyscy mają używanie pod sztandarem „myślałeś, że jesteś nietykalny, to teraz zobacz, co może cię spotkać na podstawie zarejestrowanego czynu”. A przecież volenti non fit iniuria - policjanci doskonale wiedzieli, że w obecnych czasach wielu kierowców ma kamerki i niejako świadomie wystawili się na ryzyko sfilmowania, zamieszczenia w internecie, krytyki oraz... poniesienia kary. Mało tego - przedstawiciele policji, którzy wpadli na pomysł ukarania obywateli dokonujących nagrań oraz rzecznik policji, wyjaśniający powody tego ukarania, nadal wystawiają się na osąd, krytykę i śmieszność oparciu o... volenti non fit iniuria, zatem ich samoośmieszająca postawa przybiera coraz bardziej groteskową formę.

Jeśli jakiś zagraniczny koncern nie ma szacunku dla naszego obywatela, zaś jego prawnicy (niestety, to najczęściej polscy obywatele) zapomnieli o przyzwoitości i o przestrzeganiu prawa, to można rzec volenti non fit iniuria, bowiem sami świadomie i konsekwentnie przez wiele lat, niejako na swoje własne życzenie, pogrążają się w coraz większym bagnie, z którego coraz trudniej jest się im wygrzebać.

Jeśli ktoś świadomie (albo powinien być świadomy, skoro żyje w danych warunkach, a do tego chce być uznanym za intelektualistę) swoimi czynami wystawia się na osąd i krytykę, to nie powinien procesować się o naruszanie swoich dóbr, skoro sam je wystawił na publiczny ogląd i na krytykę. Dotyczy to również osób, które będąc w pełni władz umysłowych powinny zdawać sobie sprawę z rozmaitych zagrożeń ze strony krytyków, bowiem żyją w takich a nie innych warunkach - tu i teraz: volenti non fit iniuria.

Policjanci (ci od filmiku), biznesmeni i prawnicy (choćby z głośnej rybnickiej afery pod skompromitowanym sztandarem firmy Procter&Gamble) oraz pisarka, jej mecenas i sędzia (ze sprawy IC692/09) niejako krążą wokół płomienia, narażając się na szwank, czyli na krytykę i śmieszność, przy czym dla większości Polaków jest to również żenujące, bowiem oprócz kompromitacji tych poszczególnych osób, oczywistym jest, że w pewien sposób są postponowani wszyscy Polacy, wszak wszelkie stereotypy dotyczące różnych narodowości mają swoje podwaliny w takich a nie innych sytuacjach, które są rozgłaszane w mediach (także w internecie) i na ich podstawie wszyscy ludzie naszej planety budują mniej lub bardziej prawdziwe wizerunki przeciętnego przedstawiciela danego narodu.

Dlaczego wymiar sprawiedliwości w wielu przypadkach nie tylko nie potrafi pomóc osobom poszkodowanym, które walczą z oszustwami, fałszerstwami, pomówieniami, wulgaryzmami, ale wręcz staje po stronie osób gardzących prawem albo lekceważącym je? Takie prawo i taka sprawiedliwość, zatem tacy sędziowie powinni zdawać sobie sprawę z zasady volenti non fit iniuria, zwłaszcza w epoce internetu; powinni być oni przygotowani na to, że będą skrytykowani przez wielu użytkowników tego ponadczasowego wynalazku, przy czym takie wpisy to nie notki w gazetach, które nazajutrz stają się makulaturą i znikną z pola widzenia czytelników.

Temida wystawia się na szkodę, zaś jej szkoda, to dalsza kompromitacja naszego Państwa i nie może wymiar sprawiedliwości liczyć na pobłażliwość społeczeństwa oraz nie ma większych szans na dochodzenie zadośćuczynienia. W dobie dostępu do wypowiedzi w internecie (kopiowanie i ocenianie) oraz w dobie powszechności nagrań (rejestracja i ocenianie), im szybciej osoby winne wycofają się z kompromitujących postaw, tym lepiej dla nich samych, bowiem procesowanie się pod hasłem obrony swojego dobrego imienia jest coraz śmieszniejsze i najbardziej traci właśnie to niby dobre imię, po którym pozostaje jedynie wspomnienie: volenti non fit iniuria.

Ponieważ pisarka swoje kłamstwo powtarza jak mantrę, że pisałem jako Kawalec, przeto mam konkretną propozycję - jeśli pisałem jako ów wątpliwy dżentelmen, to wnoszę do Temidy o osadzenie mnie w areszcie, w przeciwnym jednak przypadku pisarka publicznie mnie przeprosi, zwróci poniesione przeze mnie koszty a ponadto wyrok w sprawie IC692/09 zostanie unieważniony lub proces zostanie powtórzony (choćby dlatego, że nie wiedziałem, że się toczy i że zapadł wyrok, co uniemożliwiło wniesienie apelacji). Ponadto pod swoim skandalicznie nierzetelnym dowodem bycia przez mnie Kawalcem, uczciwa, honorowa i nieznosząca hipokryzji (jak to się przedstawia ona sama w sądach oraz jej zwolennicy w internetowych dyskusjach) zamieści w internecie stosowne sprostowanie. Czy może być uczciwsze postawienie sprawy w tej skomplikowanej - i do tej pory nierozwiązanej - sytuacji?

Pisarka dobrowolnie publicznie zamieściła parę przaśnych żarcików pośród całkiem wulgarnych i musiała się liczyć z tym, że ktoś wykorzysta jej bezgraniczną ufność do czytelników oraz jej własną ograniczoną inteligencję i omówi jej czyny w internecie, co może narazić ją na jakąś szkodę (choćby w jej przekonaniu), zatem nie może dochodzić odszkodowania, zwłaszcza że SAMA POPEŁNIŁA PRZESTĘPSTWA (pomówienie i fałszerstwo). Gdyby na miejscu pisarki znalazłby się oficer, etyk, duchowny, polityk, to również spotkałoby ich to samo. Jej mecenas przyjął zlecenie, zaś sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku poprowadził proces, choć byli w posiadaniu dokumentów omawiających działalność mandantki a powódki i - zgodnie z wykształceniem oraz doświadczeniem - powinni wiedzieć, że kulturalna krytyka jej czynów nie wybiega poza granice art. 212 Kk, więc sprawa IC692/09 powinna zakończyć się już na pierwszym posiedzeniu w 2009 roku: volenti non fit iniuria.

Tego typu spraw jest coraz więcej - wystarczy oglądać programy interwencyjne: pomimo nagrań i filmików, buta ważnych osobistości jest zdumiewająco nonszalancka i dowodząca całkowitej ignorancji zasady volenti non fit iniuria

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo