Na początku lata 2010 mieszkańcy Gdyni (oraz turyści licznie odwiedzający nasze piękne miasto) niezwykle ciepło, czyli proporcjonalnie do znaczenia tej pory roku, przyjęli informację o otwarciu linii kolejowej łączącej dworzec Gdynia Główna Osobowa z ostatnim przystankiem, znajdującym się tuż przy najwyższym gdyńskim kompleksie Sea Towers [1]. Jednak można, jak widać na tym przykładzie, dogadać się na linii (także kolejowej) Urząd Miasta Gdyni(a) – PKP (mniejsza o dokładną a aktualną nazwę).
Pasażerowie posiadający bilety na krajową trasę (co najmniej 1000 km) mieli dodatkową niespodziankę - mogli bezpłatnie wjechać na taras widokowy, znajdujący się na szczycie wyższej wieży kompleksu, gdzie już (bez żadnych typowo polskich kompleksów) mogli podziwiać piękną panoramę, zarówno od strony grodu (choć to nieco niezręczne określenie w stosunku do aż tak młodego miasta), jak również od strony Zatoki Gdańskiej. Początkowe niesnaski (mieszkańcy wież, zapewne z powodu jakiegoś kompleksu, byli przeciwnikami obecności przybyszów) ustąpiły górnolotnym hasłom, nawiązującym do przyjaźni, demokracji i wspólnego zamieszkiwania w naszej Ojczyźnie. Okazało się, że Polacy – wbrew stereotypom – potrafią mieć wspólne cele nie tylko na barykadach, ale i w normalnych czasach pokoju, co zresztą w Gdyni wydaje się rzeczą całkiem naturalną, bowiem jest to nowoczesne miasto i mieszkają tu nadzwyczaj tolerancyjni, i przyjaźnie nastawieni do elementu napływowego (od strony morza) i najezdnego (od strony lądu), obywatele.
Niestety, wspomniana linia kolejowa – jako nieopłacalna zimą – została zamknięta i nie będzie czynna do rozpoczęcia kolejnego sezonu letniego, jednak wówczas - jak obiecują notable - ponownie ruszy z kopyta (a właściwie z podkładu i to kolejowego).
W okresie zimowym końcowy odcinek malowniczej trasy został zamknięty (i to dosłownie) przez gospodarza obiektu, który na pamiątkowej bramie (sam Eugeniusz Kwiatkowski, słynny budowniczy portu w Gdyni, ją - przed drugą wojną światową – uroczyście otwierał) założył gustowny łańcuch. Gdyńska straż pożarna wzbogaciła się o nowoczesne drabiny, którymi można ratować mieszkańców z najwyższych budynków, zatem jedną z już zbędnych drabinek, wspaniałomyślnie postanowiono wesprzeć ową legendarną bramę, spinając oba jej skrzydła, aby żadne nagłe szkwały nie otworzyły jej przed kolejnym letnim sezonem.
Gustowna kuta brama nawiązująca do walki gdyńskich stoczniowców o zniesienie wszelkich ograniczeń
Jednak korzystając z martwej międzysezonowej pory, należałoby elegancko pomalować ów portal [2] wraz z drabiniastymi przyległościami, aby wjazd do morskiego centrum miasta tchnął w strudzonych podróżników nie tylko bryzę, ale i nieco estetyki, zwłaszcza że tuż obok znajduje się słynny klub „Ucho” [3], masowo odwiedzany przez młodzież, której gusta coraz częściej grawitują ku coraz bardziej wyszukanej elegancji. Przy okazji – nazwa tego klubu, umiejscowionego nieopodal szyn omawianej nowoczesnej linii, nie pochodzi od starego indiańskiego sposobu ustalania, czy do wigwamu zbliża się pociąg.
Co do estetyki, to farby i wody z mydlinami wymagają również przydrożne znaki drogowe, które umilają kierowcom podróż przez nieco teraz zapomniane a urocze zakątki Gdyni w okolicach bodaj jedynej, nieźle prosperującej, trójmiejskiej stoczni [4].
Parowóz radośnie puszcza dymek sugerując kierowcom przepisowe zachowanie przed przejazdem kolejowym
Gdyńscy kierowcy doskonale wiedzą, że latem owe znaki są szczególnie cenne (wręcz ratują im życie!), bowiem przestrzegają ich przed pomykającymi opłotkami śródmieścia ekspresami, które oczywiście stopniowo zwalniają swój rekordowo szybki (przez całą Polskę) bieg z uwagi na zbliżający się kres ich podróży u podnóża Sea Towers.
Zatem znaki z lokomotywką (dzieci i młodzież takiej na torach nigdy nie widzieli w realu), puszczającą nie oko do użytkowników dróg, ale dymek, należałoby namydlić, zaś krzyże św. Andrzeja odrdzewić.
Można parkować na torach, ale trzeba stanąć przed przejazdem kolejowym
Zamknięcie trasy podczas pory zimowej sprzyja miejskim drogowcom, bowiem w razie kataklizmu, czyli niespodziewanej zamieci śnieżnej (jak na przełomie 2010/2011), można gromadzić całe to białe medium niejako bezpośrednio na torach magistrali czasowo wyłączonej z eksploatacji.
Hałdy śniegu nie są przeszkodą w podróżowaniu po torach, bowiem zimą magistrala jest nieczynna
Policjanci wprawdzie mogą nakładać mandaty za nieprzestrzeganie zasad ruchu drogowego na przejazdach kolejowych, wszak solidnie oznakowanych, jednak tego poza sezonem nie czynią, bowiem zostali przekonani przez kierowców, że przecież zimą i tak nic po tych torach nie jeździ. Początkowo funkcjonariusze zmieniali temat w innym, specjalistycznym kierunku; na przykład oglądali zabłocone tablice rejestracyjne albo sprawdzali opony, czy aby na pewno są zimowe, ale w końcu doszło do nieformalnego porozumienia z drogową władzą - poza sezonem letnim, kierowcy mogą ignorować znaki ostrzegawcze z parowozami, a nawet mogą bezstresowo parkować na torach, natomiast gdyńscy policjanci nie wlepiają im mandatów. Okazuje się, że Polak potrafi się dogadać z Polakiem ponad sztywnymi przepisami, tworząc w ten sposób zręby przyjaznego, wręcz obywatelskiego, państwa.
Na znaczeniu zyskał (co przekłada się na finansowe wyniki) hotel Hotton, który stoi tuż przy tej, jakże nowoczesnej, linii kolejowej.
Jeszcze kilkadziesiąt metrów i wjeżdżamy na peron przy hotelu
Wprawdzie tylko latem, ale turyści sobie chwalą, że prosto z peronu wchodzą wprost do przybytku nadmorskiego wypoczynku. Hotel ten zresztą reklamuje się w swoich folderach i na internetowej stronie jako jedyny budynek tego typu w Europie, który posiada tak znakomite i bliskie połączenie ze światem poprzez żelazną drogę. Początkowo hotelowi goście skarżyli się na gwizdy oraz na stukot kół emitowany przez przejeżdżające stalowe kolosy, ale już pod koniec sezonu, na ostatnim odcinku, maszynistom udawało się wyjątkowo cichutko przemykać przez tę piękną okolicę, zwłaszcza że stare szyny wymieniono na nowe, o specjalnym stopie, które są mniej hałaśliwe.
Nowoczesny pawilon kasy (z lewej strony) dodaje splendoru nowej stacji przy ulicy Wendy
Gdyńskie media telewizyjne mają także szczęśliwe położenie, bowiem jeden z przystanków przy omawianej linii ustanowiono nieopodal Centrum Podłóg podług wytycznych, które zapadły na wysokich kolejowych szczeblach,
Tor jest albo na lewo od krzaka, albo na prawo
dzięki czemu wielu pracowników okolicznych zakładów, w tym z branży informacyjnej, ma idealny dojazd do swych miejsc pracy, wprawdzie tylko latem, ale trwają rozmowy, aby linia, choć w zawężonym zakresie, mogła funkcjonować przez cały rok i to bez przechodzenia na system kolei zwężonej, czyli wąskotorowej.
Śnieżną zimową porą, kolejowa trasa przypomina Kanadę, po której błąkają się traperzy i inne łosie. Dziewiczy szlak, wiodący malowniczymi meandrami, nawiązuje do wielkiego kraju spod klonowego liścia i syropu – ludzi nie widać i zwierząt jak na lekarstwo. Owszem, ostatniego dnia 2010 roku napotkano dwa obiekty nawiązujące do świata zwierząt – a to kozioł ustawiony przezornie na czas zimy, aby niedoinformowany maszynista przypadkiem nie dojechał z Gdyni Głównej Osobowej do Sea Towers,
Kozioł oporowy okryty czapą śnieżną - pod nim szyny magistrali
Nowoczesny wnyk na miejscowe gryzonie
a to... pułapkę na myszy, która zapewne została ustawiona na przyjezdne gryzonie przez miejscowe koty, ale została wyparta na wierzch przez nawiany śnieg. A gdzie podziały się szyny? Gdzie tor, który został przysłonięty nieskazitelnie białym puchem? Otóż jeśli widzimy kozła to na pewno szlak przebiega [5] pod nim, natomiast jeśli widzimy pokaźny krzew, to biegnie [5] on z jednej albo z drugiej strony – po roztopach się dowiemy.
Nieskazitelna biel puchu zalegającego kolejową linię
Okoliczni złośliwcy uważają, że znaki z wykrzyknikami powinny być uzupełnione podobnymi tablicami, ale z pytajnikami (do właściwych władz), bowiem – według nich – żadnych znaków związanych z kolejnictwem nie powinno być w całej dzielnicy. Ci wichrzyciele uważają, że skoro nie ma pociągów, to nie powinno być znaków z parowozami. To zapewne przedstawiciele autokarowych linii, które straciły większość swej klienteli, która to - począwszy od 2010 roku - wolała przerzucić się z niewygodnych pojazdów produkcji zachodniej (wycofanych ze starej Unii) na nowoczesne i komfortowe wagony specjalnie zakupione na omawianą linię.
Wjeżdżając latem do Stoczni NAUTA należy mieć szczególne baczenie na pociągi z turystami
Podczas sezonu letniego mkną tędy ekspresy, zatem powinny być ustawione szlabany i budka dróżnika
W ostatnich latach zimowy klimat zmienia się na coraz chłodniejszy, ale za to latem, klimat panujący na szczeblach władz miasta oraz Ministerstwa Infrastruktury, które coraz sprawniej zawiaduje kolejami, jest coraz cieplejszy i sympatyczniejszy dla turystów chcących odwiedzić nasze wspaniałe miasto nad Zatoką Gdańską i jeśli jeszcze zbudowane zostanie lotnisko w Gdyni, to znaczenie naszego miasta na tyle wzrośnie, że nazwa tego - bliskiego sercom naszym - akwenu zostanie przemianowana na Zatokę Gdyńską.
Opis końcowego odcinka turystycznej linii kolejowej wiodącej do Sea Towers
[1] - Sea Towers (ang. Morskie Wieże): kompleks złożony z dwóch mieszkalnych wież posadowionych na wspólnej podstawie; najwyższy budynek mieszkalny w Polsce oraz jednocześnie najwyższy polski budynek (poza stolicą)
[2] - portal: ozdobne obramienie drzwi wejściowych w pałacach, kościołach, kamienicach; także na torach kolejowych wiodących do znanych okien na świat (w rodzaju najsłynniejszego polskiego Portu Gdynia – stąd też nazwa); znane portale – romański, gotycki, renesansowy, barokowy, klasycystyczny, neoromański, neogotycki, secesyjny i właśnie gdyński, zaś wracający do łask o zmodyfikowanej nieco formie (patyna, rdza, nowy pastwiskowy łańcuch, pomysłowo zastosowana drabina oraz - z artystycznym smakiem - interesująco ułożona siatka o rozmaitej gradacji wielkości oczek, czym w sentymentalny sposób nawiązuje do Gdyni jako wsi od wieków żyjącej z połowu okolicznych ryb) jako neogdyński
[3] – w związku z zagadkowym a biblijnym i (ob)scenicznym incydentem, szefowie kolei wprawdzie zgodzili się na nazwę „Behemoth”, proponowaną dla jednego z ekspresów kończącego bieg tuż za klubem „Ucho”, ale pod jednym (i z oczywistych powodów) warunkiem - lokomotywa nie może posiadać paleniska pod kotłem, zatem musi to być całkiem nowoczesna jednostka prowadząca pociąg ku naszemu morzu (a właściwie ku zatoce); szefom klubu dano do zrozumienia, że bywalcy i muzycy mają zgodę na darcie się wniebogłosy, nawiązując niejako do nieba i do nazwiska lidera zespołu, ale nie będzie zgody na darcie jakichkolwiek ksiąg, książek i książeczek oraz (zwłaszcza!) pism wydawanych przez gdyńskie urzędy
[4] - Stocznia Remontowa „Nauta”
[5] - wyrazy zawierające w sobie wiele dynamiki, choć w tym przypadku są one synonimami komunikacyjnej stagnacji
przyjazny wobec wszystkich sympatycznych ludzi, krytyczny wobec wielu zjawisk
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości