„List do Prezydenta Mościckiego z dnia 22 września wysłałem po podpisaniu dekretu o naszej mobilizacji; byłem przekonany, że w ciągu dwu lub trzech dni dojdzie do wojny z Niemcami i pragnąłem wobec tego zapewnić przynajmniej neutralność Polski. Odpowiedź nadesłana mi przez Polskę dała mi ostatni i decydujący powód, dla którego, mimo nalegań Moskwy, nie wywołałem wojny z Niemcami w 1938 r.”
Edvard Benes
Powyższy cytat rzuca nieco inne światło, na zdaje się utarty w polskiej świadomości wizerunek pacyfistycznych południowych sąsiadów. I świadczy o tym, że taki obraz nie do końca odpowiada prawdzie. Choć też nie jest pozbawiony pewnych podstaw. Czesi, którzy utracili państwowość znacznie wcześniej, niż doszło do rozbiorów I Rzeczypospolitej, przez zdecydowaną większość czasu nie buntowali się przeciwko temu stanowi rzeczy. Była to odmienna postawa niż Polaków, którzy swe dążenia niepodległościowe wyrażali przeważnie z bronią w ręku, w kolejnych powstaniach. Co warto tutaj zauważyć, to że pomimo tak odmiennych zachowań oba narody, i Czesi i Polacy, uzyskały niepodległość w tym samym momencie dziejów, tzn. w 1918 roku. Warto również podkreślić, że obie nacje znajdując się pod panowaniem Habsburgów, często współpracowały ze sobą w swoich niepodległościowych dążeniach. Rok 1918 niestety wiele tu zmienił.
Pierwszym punktem spornym, który jak się potem okazało, zdeterminował całość międzywojennych stosunków polsko – czeskich, była kwestia granic, a konkretnie przynależności Śląska Cieszyńskiego. Jak pisze jeden z badaczy, region ten etnograficznie przynależał do Polski, ale historycznie do Czech. Do tego dla obu państw był on ważny ze względów ekonomicznych, jako teren zasobny w surowce naturalne. Był to istny węzeł gordyjski.
Jako pierwsi postanowili przeciąć go Czesi. 23 stycznia 1919 roku wojska czechosłowackie, pomimo istniejących już wcześniej ustaleń ze stroną polską, wkroczyły na sporne ziemie. Polska, która w tamtym momencie prowadziła już walki na wschodzie z bolszewikami, nie zdecydowała się na zbrojną reakcję. Ostatecznie, o przynależności państwowej tych terenów zadecydowały zachodnie mocarstwa podczas konferencji w Spa w lipcu 1920 roku. Polsce przyznano 1002 km kwadratowe z 140 tysiącami ludności, w tym 94 tysiącami Polaków. Czesi zachowali 1280 km kwadratowych ze 180 tysiącami ludzi, w tym 123 tysiącami Polaków.
Taki podział wywołał poczucie krzywdy w II Rzeczypospolitej. Było ono tym większe, że Czesi prowadzili na przyznanych sobie terenach, politykę wynaradawiania Polaków. Utrudniano funkcjonowanie polskich instytucji szkolnych, społecznych i kulturowych. Jednocześnie poprzez szereg kruczków prawnych administracji czeskiej, Czesi zyskali decydujący wpływ na miejscowe władze w kolejnych wyborach lokalnych i ogólnopaństwowych. Jednym z najczęściej przywoływanych przykładów takiego postępowania jest decyzja Pragi już z listopada 1935 roku o przeniesieniu stu polskich kolejarzy z Zaolzia do pracy w głębi kraju.
Nieco wcześniej, we wrześniu 1935 roku, z polecenia Józefa Becka przy Oddziale II Sztabu Głównego powstał Komitet Siedmiu. Postawiono przed nim zadanie zorganizowania na spornych terenach polskiej konspiracji zdolnej wywołać tam powstanie. Dwa lata później plany takiego wystąpienia były już właściwie dopięte. Przeszkolono w działalności konspiracyjnej, posługiwaniu się bronią i materiałami wybuchowymi również kilkunastu ochotników ze Śląska Cieszyńskiego.
Jednocześnie występowały różnice pomiędzy wizją stosunków międzynarodowych prezentowaną przez Czechów oraz Polaków. Jest tu oczywiste, że oba młode państwa starały się jakoś odnaleźć w skomplikowanej rzeczywistości międzynarodowej międzywojnia. I że występowały tu napięcia, które zdynamizowały się zwłaszcza po dojściu do władzy w Niemczech Adolfa Hitlera i jego NSDAP. Smutnym paradoksem jest, że choć oba państwa były wśród potencjalnych ofiar prowadzonej przez nazistów polityki, to poziom koordynacji prowadzonej polityki był znikomy lub wręcz żaden. Co więcej, wzajemnie oskarżano się o mniej lub bardziej zawoalowane działanie na szkodę sąsiada. I tak władze polskie twierdziły, że czesko – sowiecki układ o wzajemnej pomocy z 16 maja 1935 był de facto skierowany przeciwko II Rzeczypospolitej. Z kolei Czesi dokładnie o to samo oskarżali Polaków, dowodząc, że polsko – niemiecka deklaracja o niestosowaniu przemocy podpisana w Berlinie 26 stycznia 1934 roku była wymierzona w I Republikę.
Wydaje się, że jako pierwsi z tego amoku zaczęli wychodzić Czesi, którzy rozpoczęli sondowanie strony polskiej i jej chęci unormowania relacji pomiędzy oboma państwami. W tym celu skorzystali z pomocy Francuzów, planujących właśnie utworzenie w Europie systemu antyniemieckich sojuszy. 10 maja 1935 roku w Warszawie przebywał francuski minister spraw zagranicznych Pierre Laval. Na prośbę prezydenta Edvarda Benesa podjął on również temat stosunków polsko – czeskich, zadając przy tym wprost pytanie Józefowi Beckowi o postawę Polski w razie zaatakowania Czechosłowacji przez Niemcy. Spotkał się jednak z chłodną reakcją polskiego ministra, który w odpowiedzi przedstawił listę polskich pretensji w stosunku do południowego sąsiada.
Niezrażeni tym Francuzi dalej drążyli temat. Kolejną okazją do tego była wizyta w Polsce w sierpniu 1936 roku szefa francuzkiego Sztabu Generalnego generała Mauricea Gamelina. Podczas rozmów z Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych marszałkiem Rydzem – Śmigłym podkreślił on konieczność naprawy relacji polsko – czeskich, zwłaszcza na tle przeciwstawienia się Niemcom. Doszło nawet do dyskusji z szefem polskiego Sztabu Głównego generałem Wacławem Stachiewiczem co do wspólnego polsko – czeskiego natarcia na występ śląski.
Generał Gamelin widział najwyraźniej możliwość porozumienia się Polaków z Czechami, skoro warszawskie rozmowy postanowił kontynuować w Paryżu. W tym celu zaprosił we wrześniu 1936 roku do stolicy Francji Rydza – Śmigłego. W trakcie tej wizyty już bez niedomówień wręczył Generalnemu Inspektorowi memorandum Benesa. Prezydent I Republiki po raz kolejny wyraził w nim gotowość normalizacji stosunków, zaprzeczając także antypolskiemu nastawieniu władz czeskich, w tym istnieniu tajnych załączników do umowy z Sowietami z maja 1935 roku. Niestety tym razem stanowisko polskie było o wiele chłodniejsze i zarówno Francuzi, jak i Czesi nie uzyskali żadnej odpowiedzi na pismo Benesa.
Czeskie wysiłki osiągnięcia jakiegoś porozumienia z Polakami uległy intensyfikacji po marcu 1938 roku, czyli Anschlussie Austrii. Rozmowy ponownie starano się prowadzić na szczeblu wojskowym. Być może sądzono przy tym, że polscy wojskowi rzucą okiem przynajmniej na mapę i zadadzą sobie pytanie, jak będzie ona wyglądała po upadku Czechosłowacji. Niestety po raz kolejny ich emisariusz ppłk Frantisek Dastych został zbyty milczeniem przez swojego polskiego rozmówcę mjr Stanisława Malecińskiego. Pomimo tego, że czeski oficer zadeklarował, iż w razie zawarcia porozumienia z Polską, jego państwo zrezygnuje z umowy z ZSRR.
Chyba ostatnią próbą strony czeskiej nawiązania relacji z Polską był list prezydenta Benesa skierowany bezpośrednio do Ignacego Mościckiego. Jest on datowany na 22 września 1938 roku, a więc tuż przed konferencją w Monachium. Z nieznanych do końca przyczyn został on dostarczony do adresata z opóźnieniem, tzn. 26 września. W liście tym czeski przywódca już na wstępie pisał: „W chwili, kiedy losy Europy są zagrożone, […] zwracam się do Jego Ekscelencji z propozycją ułożenia przyjaznych stosunków i nowej współpracy między Polską a Czechosłowacją”. Podkreślał również, że „Czechosłowacja ani obecnie, ani kiedykolwiek dotąd nie miała żadnych zobowiązań, ani traktatów, tajnych lub jawnych, których znaczenia, cel lub intencje szkodziłyby interesom Polski”.
Pisząc ten list, prezydent Benes nie wiedział, że jeszcze 17 września 1938 roku szef II Oddziału Sztabu Głównego płk Tadeusz Pełczyński poinformował wojewodę śląskiego Michała Grażyńskiego, że: „Major Feliks Ankerstein z Oddziału II Sztabu Głównego udaje się na teren Śląska [...] z zadaniem przygotowania i pokierowania akcją bojową dywersyjną i powstańczą na Śląsku Cieszyńskim i Zaolziańskim”. Jednocześnie Polacy rozpoczęli formowanie Samodzielnej Grupy Operacyjnej Śląsk, która miała przyjść z pomocą powstańcom. Nad ranem 23 września oddział dywersantów Dwójki dowodzony przez Pawła Mitręgę przeszedł granicę Czechosłowacji i rozpoczął akcje bojowe. Rozwiało to wszelkie wątpliwości Czechów co do intencji Polaków.
Sanacyjni politycy uważali Czechosłowację za państwo sezonowe. Do tego kwestia Śląska Cieszyńskiego przesłoniła im sprawy całego państwa. Już podczas wizyty ministra Lavala w 1935 roku Józef Beck snuł plany rozbioru południowego sąsiada. Celem ostatecznym miało być utworzenie wielkiej koalicji państw Europy Wschodniej. Jej podstawę oprócz Polski miały tworzyć Węgry i Rumunia. Państwa te były jednak wówczas zwaśnione. Ich pojednanie w zamyśle Becka miało odbyć się kosztem Czechosłowacji. Po jej upadku wschodnie jej obszary miały przypaść Węgrom jako zadośćuczynienie za przyznany Rumunii Siedmiogród. Taką wizję nowego porządku w tej części Europy polski wiceminister Jan Szembek przedstawił także węgierskiemu posłowi w Polsce Andrasowi Horyemu na jesieni 1935 roku. Następnie plan ten uległ modyfikacji, co miało miejsce zwłaszcza po Anschlussie, ponieważ Józef Beck postanowił zaspokoić również aspiracje Słowaków. Według tego zmodyfikowanego zamysłu Węgrom miała przypaść Ruś Zakarpacka, natomiast Słowacy mieli uzyskać państwowość. Te cztery kraje; Polska, Węgry, Rumunia i Słowacja miały zrównoważyć swym sojuszem wpływy Niemiec i ZSRR. W swoich dążeniach do upadku Czechosłowacji minister Beck poruszył nawet Jugosławię, pytając podczas swojej wizyty w Belgradzie w marcu 1936 roku premiera Milana Stojadinovicia o reakcję Jugosławii na rozbiór państwa czeskiego. Zgodnie z raportem MSZ z 17 marca 1936 roku jugosławiański polityk miał stwierdzić, że byłaby ona obojętna.
Warto zaznaczyć, że nie wszyscy w Polsce ulegli antyczeskiej histerii. Za antyniemieckim sojuszem z Czechami opowiadała się m.in. PPS, co było podkreślane zwłaszcza podczas kongresu tej partii w lutym 1937 rok. Również ludowcy, chrześcijańscy, a nawet narodowi, demokraci dystansowali się od sanacyjnej polityki wobec Czechosłowacji. Niestety w ówczesnych realiach ich głos był lekceważony. A opozycyjne ugrupowania stały się przedmiotem niewybrednych ataków ze strony rządowej prasy, zaangażowanej bardzo mocno także w kreowanie antyczeskich nastrojów. W nagonce tej posługiwano się kłamstwem, jak wtedy kiedy pisano o istnieniu tajnych załączników do porozumienia czesko – radzieckiego z 1935 roku, o oczywiście antypolskim charakterze. Nie pomogły nawet kategoryczne zaprzeczenia m.in. generała Gamelina. Na polskie zaś uwagi o antypolskim charakterze układu z 16 maja Francuzi zauważyli, że ewentualna pomoc Czechosłowacji przez ZSRR ma charakter warunkowy, tzn. zakłada, że najpierw w obronie zaatakowanej przez Berlin Pragi mają wystąpić Francuzi. Podobnie polska prasa rządowa rozpisywała się o budowie sowieckich baz wojskowych, w tym lotnisk, w Czechosłowacji. Również i ta sprawa nie miała od początku pokrycia w faktach.
30 września 1938 roku w Monachium przedstawiciele Niemiec, Włoch, Wielkiej Brytanii i Francji zgodzili się na aneksję Sudetów przez Niemcy. Jeszcze tego samego dnia o godzinie 23.45 Polska przedstawiła Czechosłowacji 12-godzinne ultimatum, w którym zażądała oddania Zaolzia. Działo się to w sytuacji, kiedy na granicy znajdowały się już oddziały SGO Śląsk. Po przyjęciu przez Pragę polskiego ultimatum około 35 tysięcy jej żołnierzy dowodzonych przez generała Władysława Bortnowskiego 2 października 1938 roku wkroczyło na sporne tereny.
11 listopada 1938 roku w obchodach Święta Niepodległości w Cieszynie udział wziął Ignacy Mościcki. Było to ostatnie Święto Niepodległości w wolnym Cieszynie i w wolnej Polsce przed wojną...
Inne tematy w dziale Kultura