28 listopada 1627 roku. Bitwa pod Oliwą. Najbardziej znana polska wiktoria morska z okresu I RP. Mogło się wydawać współczesnym, że po latach porażek i upokorzeń na Bałtyku Rzeczpospolita zrobiła wreszcie krok w odpowiednim kierunku, a starania Zygmunta III Wazy przyniosą w końcu skutek. Tymczasem w rzeczywistości u źródeł tego sukcesu leżały zarazem przyczyny ostatecznej klęski. Klęski w sensie dosłownym bowiem zaledwie kilka lat po tym zwycięstwie okręty utracono, marynarzy rozpuszczono, a flota polska de facto przestała istnieć.
19 sierpnia 1587 roku w wyniku wolnej elekcji na tron polski wybrano szwedzkiego królewicza Zygmunta przez matkę Katarzynę skoligaconego z Jagiellonami. Już w trakcie przed-elekcyjnych negocjacji Polacy postawili sprawę budowy floty. Strona Zygmunta okazała temu postulatowi pełne zrozumienie co było naturalne, jeśli weźmie się pod uwagę tradycyjnie silne szwedzkie związki z morzem. Zapis o budowie floty na potrzeby Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego znalazł się także w zaprzysiężonych przez Zygmunta pactach conventa.
Sprawy skomplikowały się w 1592 roku po śmierci króla szwedzkiego, a ojca Zygmunta III Wazy, Jana III. Zygmunt miał wówczas do korony polskiej dołączyć również koronę szwedzką, a oba państwa miały zostać połączone unią personalną. Na drodze tym planom stanęła szwedzka opozycja na czele z księciem Karolem Sudermańskim. Chociaż bowiem Zygmunt został 19 lutego 1594 roku koronowany na króla szwedzkiego, to jego przyszłe rządy budziły wśród nowych poddanych wiele obaw. Głównym ich źródłem był katolicyzm Zygmunta, jak również to, że był on gorącym zwolennikiem kontrreformacji. Obawy przez katolicyzmem i absolutyzmem Wazy zostały dodatkowo wzmocnione przez małżeństwo z Anną Habsburżanką. W konsekwencji Zygmunt został w 1599 roku zdetronizowany przez Riksdag. Ten sam parlament szwedzki powołał na tron jego czteroletniego syna Władysława pod warunkiem, że przybędzie on do Szwecji, gdzie wychowany zostanie w wierze luterańskiej. Zygmunt III Waza nie zgodził się na to, co z pewnością wystawia piękne świadectwo jego wierze, daje jednakże fatalny obraz jego politycznych horyzontów. Jakby nie oceniać tej sytuacji od tej chwili pragnieniem zdetronizowanego władcy stało się odzyskanie koronny szwedzkiej, nawet kosztem polskiego berła, które gotów był oddać Habsburgom za kwotę 400000 guldenów. Rzeczpospolitej te starania miały przynieść szereg wojen początkowo na poły prywatnych z Królestwem Szwecji. I z których rozpoczęciem wiążą się początki budowy po raz enty od podstaw floty polskiej.
Początkowo bowiem Zygmunt dość swobodnie interpretował własne zobowiązania co do stworzenia marynarki wojennej na potrzeby Rzeczpospolitej. Dopiero kiedy okazało się, że w usiłowaniach odzyskania tronu Szwecji nie może liczyć na stronników we flocie szwedzkiej, a przebudowywane statki handlowe nie są w stanie sprostać w bitwie okrętom wojennym, powrócił do planów utworzenia polskiej floty wojennej. I miał na tym polu trzeba to przyznać dość duże osiągnięcia, których oliwska wiktoria była punktem szczytowym. Cóż z tego jednak skoro szwedzkie miraże po raz kolejny zmąciły mu jasność sądów. Król polski, by sięgnąć po szwedzką koronę, postanowił wmieszać się po stronie cesarza w toczącą się wówczas Wojnę Trzydziestoletnią. Ważna rola w królewskich planach miała przypaść flocie polskiej jako części połączonej floty Cesarstwa. Na jej rzecz Polska miała wystawić 24 okręty. Hiszpania miała dostarczyć według różnych przekazów 10 lub 24 okręty. Poza tym 18 jednostek miała przysłać hanzeatycka Lubeka. Była to siła w zupełności wystarczająca do opanowania Bałtyku. Na papierze.
Hiszpańskie plany ekspansji na Morzu Bałtyckim sięgają 1620 roku. I przez kilka następnych lat pozostawały tylko planami. Kiedy jednak w 1627 roku wojska katolickie pod wodzą Wallensteina zajęły dużą część wybrzeża Bałtyku, zdawało się, że plany cesarskie ulegną urzeczywistnieniu. Sławny dowódca przewidziany na głównodowodzącego zjednoczonej floty został mianowany generałem Oceanu Atlantyckiego i Bałtyku a jego zastępcą mianowano nie mniej znanego Filipa Mansfelda, który z kolei w marcu 1628 roku został wyznaczony na zwierzchnika floty. Rozpoczęto również intensywne zabiegi dyplomatyczne w Polsce i Hanzie, aby te wystawiły i przekazały okręty pod wspólną komendę. Miasta hanzeatyckie na czele z Lubeką i Hamburgiem jednak po kolei odmawiały aktywnego zaangażowania się w projekt. W rezultacie jedynym państwem, które wywiązało się ze swych zobowiązań i przekazało swą flotę pod cesarskie dowództwo była Polska, a właściwie jej król Zygmunt III Waza. Co znaczące nie zrobiła tego nawet strona wydawałoby się najmocniej zainteresowana powodzeniem całego przedsięwzięcia, czyli Cesarstwo. Trzeba tu zaznaczyć, że cesarz nie docenił po prostu skali swych planów przede wszystkim pod względem logistycznym. Wystarczy wspomnieć, że według tych planów sama strona cesarska miała zbudować do wiosny 1628 roku 30 okrętów. W rzeczywistości do kwietnia tegoż roku zwodowano 6 jednostek. 10 innych znajdowało się w budowie, ale po pierwsze na skutek oporu ze strony Hanzy postępowała ona powoli a po drugie tylko 4 spośród tych 10 okrętów miało pozostać na Bałtyku. W tej sytuacji głównym elementem sojuszniczej armady miała pozostać flota polska.
Jej zwierzchnik Zygmunt III Waza w 1623 roku odświeżył swe plany sojuszu polsko – hiszpańskiego z pierwszego okresu swych starań o odzyskanie korony szwedzkiej pisząc do Filipa II „Gdybym miał flotę dawano bym już powściągną zuchwałość bezbożnego nieprzyjaciela” i prosząc jednocześnie o przysłanie z Dunkierki hiszpańskiej eskadry na Bałtyk. Z podobną propozycją wystąpił u infantki Izabeli goszczący niedługo potem w hiszpańskich Niderlandach królewicz Władysław. Hiszpanie prośbę ową zbyli milczeniem, a zamiast okrętów z Dunkierki w 1626 roku pojawili się w Warszawie posłowie hiszpańscy de Roy i d’Auchy, którzy zażądali przekazania floty polskiej pod hiszpańskie dowództwo. Sam Zygmunt początkowo grał na zwłokę i starał się przejąć inicjatywę w swoje ręce, powtarzając prośbę o wysłanie okrętów hiszpańskich na wody bałtyckie. Warto wspomnieć, że żądania hiszpańskie poparł królewicz Władysław, któremu posłowie obiecali naczelne dowództwo nad flotą. Przeciąganie liny przez obie strony trwało prawie dwa lata. Wtedy w styczniu 1628 roku Zygmunt w rozmowie z baronem d’Auchym zakomunikował swą decyzję – wyśle flotę pod cesarskie dowództwo do Wismaru, który był zbiorczym portem dla mającej powstać połączonej armady. Jednakże, co warto podkreślić, decyzję ową podano do publicznej wiadomości dopiero parę miesięcy później tj. we wrześniu 1628 roku, kiedy to król polski wydał polecenie Komisji Okrętów Królewskich przygotowania jednostek do drogi.
Przygotowania floty do wyjścia w morze trwały trzy miesiące i odbywały się nie bez przeszkód. Po pierwsze należało wyremontować część okrętów po fatalnej dla Polaków bitwie pod Latarnią. Kolejną kwestią był na poły bunt załóg, które odmówiły żeglugi ze względu na zaległy żołd. Do tego doszła konieczność zgromadzenia materiałów wojennych na planowaną wyprawę takich jak liny, żagle, proch, kule itp. Poza tym pod Gdańskiem przebywała wówczas flotylla złożona z 6 szwedzkich i 4 angielskich okrętów, z którą strona polska nie chciała ryzykować starcia, co znowu wpłynęło na termin wyjścia w morze. Nieoczekiwanie także pogoda okazała się wrogiem, ponieważ silny wiatr spowodował zniszczenie dwóch polskich okrętów.
Ostatecznie 22 grudnia 1628 roku flota polska opuściła Gdańsk i przeszła pod Wisłoujście. Były to okręty Król Dawid, Tygrys, Wodnik, Arka Noego, Delfin, Panna Wodna, Biały Pies, Feniks i Święty Jerzy. Dowódcą był przybyły z Dunkierki Holender van der Dusen. Flota polska w składzie ośmiu okrętów przybyła do Wismaru 30 stycznia 1629 roku. Ostatni okręt Święty Jerzy, który na skutek napotkanego po drodze sztormu odłączył się od sił głównych, wpłynął do portu 4 lutego. W tym momencie całość połączonej floty wliczając w to jednostki polskie według Wallensteina liczyła 13 okrętów. Pokazuje to znaczenie, jakie miało dla strony cesarskiej wzmocnienie jej sił przez Polaków. Znaczenie to podkreśla fakt, iż okrętem flagowym sprzymierzonych został Król Dawid.
Pomimo tego, że cesarska flota znajdowała się w powijakach król duński Chrystian IV postanowił przeciwdziałać ewentualnemu pojawieniu się rywala na morzu. Pod Wismar przybyła eskadra duńska złożona z 14 okrętów, która podjęła bombardowanie portu. Atak został jednak odparty przez artylerię umieszczoną na lądzie oraz znajdujące się w porcie okręty. Była to pierwsza i zarazem ostatnia próba zniszczenia przez Duńczyków wismarskiej eskadry wkrótce bowiem zawarto pokój w Lubece. Od tego momentu przeciwnikiem Cesarstwa stała się Szwecja, która aktywnie włączyła się w tym okresie do wojny. Wismar był w tym czasie blokowany przez dwie eskadry szwedzkie liczące łącznie 14 okrętów. Znajdujące się w porcie okręty, którymi dowodził od 16 lipca de Roy nie podejmowały prób przełamania blokady. W efekcie Szwedzi przeprawili do północnych Niemiec armię złożoną z kilkunastu tysięcy ludzi. Dopiero w drugiej połowie 1629 roku flota cesarska przeprowadziła kilka akcji. Zyski z tych działań sprowadzały się do zagarnięcia dwóch statków lubeckich. Miało to swoje konsekwencje. Otóż podczas jednego z wypadów, w którego trakcie doszło do starcia ze Szwedami flagowy Król Dawid schronił się przed wrogimi okrętami w Travemunde. Wówczas Lubeczanie w odwecie za owe dwa statki zajęli polską jednostkę wcielając ją jako Koenig David do swej floty. Kiedy więc w marcu 1631 roku podczas kolejnego wypadu zagarnięto dwa inne statki Lubeki nowy dowódca floty cesarskiej de Febure rozkazał je zwolnić.
Owe nieliczne akcje bojowe floty cesarskiej poza wzrostem napięcia z miastami hanzeatyckimi nie przynosiły żadnych korzyści. Były one przede wszystkim nieliczne. Główną przyczyną tego był problem z obsadzeniem okrętów załogami. W miarę bowiem upływu dni, potem miesięcy, a następnie lat zaczęto odczuwać braki na tym polu. Próbowano im zaradzić werbując meklemburskich rybaków, a nawet stosując brankę, nie przynosiło to jednak spodziewanych efektów. W efekcie niedostatecznie obsadzone okręty popadały stopniowo w ruinę na skutek braku konserwacji. Były one także stopniowo rozbrajane, a ich armaty przenoszono na ląd. I tak uzbrojony w 28 dział Tygrys w momencie kapitulacji Wismaru miał ich na pokładzie 7.
A moment owej kapitulacji zbliżał się nieubłaganie. Po wysadzeniu desantu w północnych Niemczech Gustaw II Adolf podjął działania wojenne, zajmując m.in. Rugię, a także Uznam. Wkrótce pojawił się pod Wismarem poprzedzany przez flotę szwedzką. 5 listopada 1631 roku Szwedzi rozpoczęli ostrzał twierdzy i portu. Garnizon cesarski dowodzony przez pułkownika Gramba podjął walkę, ale wiadomo było, że wobec dysproporcji sił jest ona skazana na niepowodzenie. Podjęto więc rozmowy, w wyniku których 22 stycznia 1632 roku siły cesarskie w Wismarze skapitulowały. Okręty polskie wcześniej opuszczone przez załogi i znajdujące się w opłakanym stanie zostały przejęte przez Szwedów, którzy wcielili je do swej floty, zachowując przy tym ich nazwy.
Zygmunt III Waza, a następnie jego syn podjęli starania o zwrot utraconej eskadry lub co najmniej ekwiwalent finansowy. Roszczenie te były wysunięte wobec Lubeki, Hiszpanii, Szwecji oraz Danii. Żadne z tych działań nie zostało uwieńczone sukcesem. Jako przykład może posłużyć kwestia zwrotu przez Lubekę Króla Dawida. Lubeczanie na pismo królewskie odpisali jednak, że nie mogą wydać okrętu bez zgody cesarza. Kiedy przedstawiono im stosowne pismo cesarskie, ci po raz drugi odmówili motywując to stratami, jakie ponieśli ze strony byłej eskadry wismarskiej. Podobnie nieskuteczne okazały się działania, jakie podjęła Rzeczpospolita na dworze hiszpańskim. Tutaj wszystko, co udało się uzyskać poza obietnicami to embargo, które nałożył król hiszpański na statki szwedzkie, dopóki utracone w Wismarze okręty nie wrócą do Polski. Również starania o ekwiwalent ze strony Danii nie przyniosły skutku. Co więcej, państwo to aż do 1638 roku nakładało w Sundzie na statki gdańskie podwójne niezwykle wysokie cła. Państwem, wobec którego strona polska najmocniej wysuwała roszczenia była Szwecja. Z negocjacjami z tym krajem Polacy wiązali zarazem największe nadzieje. Postawa Szwedów była jednak nieugięta. Co prawda w zawartym w 1635 rozejmie w Sztumskiej Wsi zobowiązali się zwrócić okręty, deklaracja ta pozostała jednakże tylko na papierze.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Literatura:
E. Kaczorowski, Flota polska w latach 1587-1632, Warszawa 1973.
K. Lepszy, Dzieje floty polskiej. Gdańsk 1947.
J. Pertek, Flota polska w Wismarze (1629-1632), Przegląd Zachodni nr 7-8, Poznań 1954.
Inne tematy w dziale Kultura