Czym mierzy się wielkość polityków za Zachodzie? Dlaczego Thatcher, de Gaulle czy Kohl byli, i są, uznawani za wybitnych przywódców? Bo zrobili coś dla swoich obywateli- dosyć prosta odpowiedź. Bo byli prawdziwymi liderami, pociągali za sobą tłumy, zmieniali kraj, wprowadzali zmiany, bronili swojej ojczyzny przed niebezpieczeństwami.
A czym mierzy się w Polsce wielkość polityków? Umiejętnością neutralizacji opozycji wewnątrzpartyjnej. Jeśli jakiś lider potrafi podporządkować sobie całą formację, jeśli wytnie z niej wszystkich swoich rywali, jeśli zamieni partię w swój prywatny folwark - wówczas zostaje przed rodzimych komentatorów okrzyknięty samcem alfa, któremu bije się pokłony. Taki samowładca, dzierżymorda i partyjny tyran sławiony jest jako postać wybitna, jako heros, człek przenikliwy i twardy.
Jarosław Kaczyński dlatego jest przez wielu uważany za genialnego lidera, że potrafił pozbyć się ze swej formacji wszystkich tych, którzy mieli odwagę do zachowywania własnej podmiotowości i do własnych poglądów. Ci, którzy zostali, albo są całkowicie pozbawieni cech odróżniających ich od manekinów, albo cechy te skrzętnie ukrywają, by - broń Boże - przywódca nie zorientował się, że mają jakieś własne poglądy. W swym stadzie Kaczyński jest niekwestionowanym samcem alfa - tylko, że tak przetrzebił swoje stado, że jest ono coraz słabsze i przeganiane jest od 6 lat z jednego końca lasu na drugi. W swojej watasze rządzi niepodzielnie, ale za cenę osłabienia jej, bowiem skazał na wygnanie wszystkich tych, którzy mogli dodać mu świeżej krwi i zapewnić panowanie w całym lesie. Dziś, powracając do języka opisu politycznego, PiS stara się dojść do wyniku z 2007 roku - czyli osiągnąć poparcie, które miał w chwili oddawania władzy (32%). Po prawie sześciu latach w opozycji, partia ta cieszy się, że zbliża się do popularności ugrupowania, które rządzi już od owych sześciu lat. I to rządzi beznadziejnie.
A co z drugim wybitnym przywódcą? Bo on też komplementowany jest jedynie za to, że jest w stanie PiS-owską watahę przegnać na obrzeża lasu. To jego jedyna zasługa. Na nic więcej nie starczyło mu już czasu i sił. No, może jeszcze na to, by pozbyć się ze swego stada wszystkich, którzy mogli mu zagrozić. I to by było na tyle, jeśli chodzi o tego męża stanu i samca alfa. Nie przeszkadza to wielu komentatorom i publicystom obwoływać go jednym z najwybitniejszych polityków ostatnich dekad. Wystarczy więc trwać u władzy, trzymać z dala od niej Kaczyńskiego i wycinać wewnątrzpartyjną opozycję. Nie trzeba robić żadnych reform, nie trzeba modernizować kraju. Wystarczy być.
Polska to fajny kraj. Dla polityków. Zwłaszcza dla słabych polityków. Tylko tu ktoś może być przedstawiony światu jako mąż stanu tylko dlatego, że okazał się być mocniejszym, niż jego partyjni koledzy lub niż przywódca innej partii. Nic więcej już nie trzeba robić. Polska to naprawdę fajny kraj dla polityków.
Inne tematy w dziale Polityka