Co ja pacze!? W dzisiejszej Rzepie Zbigniew Ziobro pisze o potrzebie sensownej polityki rodzinnej. Sążnisty artykuł ma tytuł: "Rodzina, głupcze!". To oczywiste nawiązanie do hasła Clintona - czyżby Zbyszek musiał sobie to napisać, żeby nie zapomnieć? Czyżby było to przyznanie się do faktu, że trzeba ową politykę rodzinną wbijać sobie do głowy, bo się o niej na co dzień nie pamięta? Czy ktoś Zbyszkowi zrobił psikusa, proponując ten tytuł?
Ale bez żartów - dobrze, że szef SP zaczyna przyznawać, że demografia i polityka rodzinna jest kluczowa dla rozwoju naszego państwa. Lepiej późno, niż wcale. Bo do tej pory jakoś nie bardzo było słychać głos Zbyszka w tej materii. Ale może to założenie własnej rodziny tak na niego podziałało (przy okazji - niech Janek rośnie zdrowo)? A może liderzy SP dramatycznie szukają jakiegoś programu i chwycili się właśnie tej tematyki? A może po prostu - przeczytali program PJN!
Bo nawet nasi najwięksi wrogowie przyznają, że to właśnie nasza partia wprowadziła na stałe tę tematykę do debaty publicznej. Zaczęliśmy codziennie o tym mówić i nagle okazało się, że każde inne ugrupowanie zmuszone jest do zajęcia się tą problematyką. Doszło nawet na kuriozalnej sytuacji, kiedy to w siedzibie PiS urządzono czasowe przedszkole i Jarosław Kaczyński urządził jedną konferencję prasową wśród raczkujących bobasów. Kto lubi humor Monthy Pythona miał wówczas niezły ubaw.
Mówiąc jednak serio - to właśnie PJN zaszczepił w naszej debacie publicznej (na stałe - jak się wydaje) tematykę problemów polskiej rodziny. Stworzyliśmy pierwszy kompleksowy program w tej materii i przy każdej okazji mówiliśmy o tym.
Co więcej - czego, jak czego, ale aktywnego zaangażowania się ludzi naszej partii w politykę rodziną, nie można nam odmówić. Kowal, Poncyljusz, Jakubiak i Ołdakowski razem potrafiliby wystawić drużynę piłkarską, złożoną tylko z ich dzieci. Powiedzmy szczerze - w tym kontekście jestem zakałą mojej partii i słusznie na każdym posiedzeniu zarządu słyszę zarzuty, że nie realizują jej założeń w praktyce. Ale akceptuję i... robię, co mogę!
A poważnie - nie za bardzo wiemy, czy się cieszyć, czy martwić z tego, że wszyscy korzystają z naszych pomysłów. Martwić, bo jakoś nikt nie ma zamiaru przyznawać się do inspirowania się naszą aktywnością i naszym programem. Cieszyć, bo to jednak duża sprawa, że - choć nie weszliśmy do Sejmu - to zaraziliśmy całą klasą polityczną tematyką rodziny. To chyba jedyny taki przypadek - że jakaś partia zaraziła innych nie podejrzliwością, chamstwem, cwaniactwem, wulgarnością, ale właśnie sensowną tematyką.
I ostatnia już uwaga - Solidarni to mają fajnie. Ostatnio Katarzyna Kolenda - Zaleska określiła ich, jako tych, którzy jako pierwsi w Polsce zaczęli się domagać odwołania Mistrzostw Świata w Hokeju na Lodzie na Białorusi (choć tym pierwszym, i w sumie jedynym, jest "moja osoba"). Dzisiaj Rzepa publikuje wielgaśny artykuł Zbyszka jako herolda polityki rodzinnej, bez jakiegokolwiek wspomnienia o dorobku PJN w tej materii. Więc niech Kura i ZZ się nie skarżą na media - są, jak widać, przez nie rozpieszczani. Kurcze, a we wczorajszym sondażu znowu tylko 2% (PJN 1%). Ale niech im będzie - to jak zobaczyć swoją byłą dziewczynę, która straciła z nami dziewictwo, z jakimś innym facetem. Niby żal, ale i tak człowiek czuje się nie najgorzej, patrząc na tego gogusia, który jedynie dostanie namiastkę tego, co było naszym doświadczeniem.
Inne tematy w dziale Polityka