Zanim o kreśleniu wizji ścieżek, którymi Konfederację mogą poprowadzić jej liderzy należy rozpocząć od rozeznania w sytuacji obecnej. Ugrupowanie, którego twarzami w ostatniej kampanii byli Krzysztof Bosak i Sławomir Mentzen ma za sobą wybory, których wynik okazał się rozczarowujący zarówno dla aktywu partyjnego jak i elektoratu. Niewątpliwie negatywny odbiór uzyskanego przez Konfederację rezultatu wyborczego jest uzasadniony ze względu na rozbudzone oczekiwania. W końcu jeszcze latem koalicja partii na prawo od Prawa i Sprawiedliwości notowała kilkunastoprocentowe wyniki w sondażach, a zapowiedzi o „wywracaniu stolika” z ust jej liderów brzmiały całkiem prawdopodobnie.
Wszystko to jednak zostało brutalnie zweryfikowane wieczorem 15 października przez sondaż exit poll, a finalnie ukształtowało się po ogłoszeniu wyniku PKW na poziomie 7,16% poparcia wśród głosujących Polaków. Oznacza to, że Konfederacja minimalnie poprawiła swój dotychczasowy wynik w ujęciu procentowym, zdobyła nowych wyborców i powiększyła stan posiadania mandatów w Sejmie z liczby 11 do 18. Dzięki temu ostatniemu faktowi będzie mogła wydatniej wpływać na prace w polskim parlamencie ze względu na osiągnięcie pułapu pozwalającego na założenie klubu poselskiego. Pomimo ograniczonych sukcesów wspomniane oczekiwania przyprawiły wielu o gorzki smak porażki. Właśnie to odczucie sprawiło, że na niepisowskiej prawicy bardzo szybko dało się odczuć ferment, o którym jeszcze dziś trudno powiedzieć czy ma charakter twórczy czy destrukcyjny. Pierwszą ofiarą powyborczych rozliczeń padł nestor konserwatywnego liberalizmu w Polsce Janusz Korwin-Mikke. Jego rozbrat z formacją Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena wydaje się na ten moment przesądzony. Odejście JKM nie determinuje jednak kierunku jaki obierze w trakcie najbliższej kadencji parlamentu Konfederacja. Te zaś wydaje się, że mogą być przynajmniej trzy.
Dryf ku centrum
Bez wątpienia wzrost notowań Konfederacji w miesiącach letnich był w większości spowodowany powiększeniem bazy potencjalnych wyborców o osoby, które zostały przyciągnięte obietnicami wolności gospodarczych. Ton w tym zakresie nadawali przede wszystkim członkowie wchodzącej w skład Konfederacji Nowej Nadziei. Liberalizm nowego elektoratu nie kończył się jednak na zagadnieniach gospodarczych i rozciągał również na bardziej swobodne podejście do kwestii światopoglądowych. Na tym polu nastąpił zauważalny rozjazd pomiędzy postulatami głoszonymi przez partię, a jej zwolennikami. Doprowadziło to do pokusy by ukryć konserwatywną agendę i akcentować w kampanii wyborczej aspekty związane z pomysłami Konfederacji na gospodarkę. Twarzą tej zmiany stał się duet Mentzen-Wipler przy asyście Krzysztofa Bosaka, a schowaniu z oczu elektoratu mieli ulec Janusz Korwin-Mikke i Grzegorz Braun co jak już wiadomo się nie udało. Elektorat, którego tak bardzo obawiano się by nie spłoszyć na skutek działalności dwójki „ukrywanych w szafie” odpłynął w znacznej mierze w kierunku koalicji Polski 2050 Szymona Hołowni i PSL-u. Nie musi to jednak oznaczać dla Konfederacji końca zwrotu ku centrum, a to dlatego, że potencjalny elektorat po który sięgnąć byłoby najłatwiej jest mniej konserwatywny od linii partii. Tak przynajmniej wynika z raportu Forum IDEI IBRiS o tytule „Wyborczy portret Polaków 2023”.
Drugim argumentem za obraniem właśnie tego kierunku przez koalicję partii prawicowych jest potencjalna łatwość w walce o bardziej centrowego wyborcę Trzeciej Drogi, gdyż jest on wyjątkowo słabo przywiązany do szyldu partyjnego. Jak wynika z przeprowadzonego przez Ipsos badania dla OKO.press i TOK FM aż 91% deklarujących chęć zagłosowania na TD rozważało oddanie swego głosu na inne ugrupowanie. Chociaż samo badanie przeprowadzone przez Ipsos zostało w czerwcu to ciężko przypuszczać by od tamtej pory wiele się zmieniło w zakresie stałości odczuć elektoratu koalicji Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza. Zwłaszcza, że wielu wyborców TD przybyło na finiszu kampanii i będą oni obserwowali poczynania koalicji, którą zdecydowali się poprzeć nie mając uprzednio sprecyzowanych poglądów na jej temat.
Wyraźny brak stałości elektoratu, o który miałaby zawalczyć w tym wariancie Konfederacja stanowi największe ryzyko obrania drogi na polski odpowiednik niemieckiego FDP. Dzisiejsza chimeryczność owego elektoratu oczywiście nie oznacza, że nie zmieni się to w przyszłości. Jednak aby stać się partią centrum akceptowalną dla liberalnego wyborcy w Polsce, Konfederacja najprawdopodobniej musiałaby wyraźnie przyciąć swe konserwatywne skrzydło nie tylko w zakresie retoryki, ale także personaliów. Najprawdopodobniej partyjne czystki nie mogłyby zakończyć się na Januszu Korwin-Mikke, ale musiałyby sięgnąć Grzegorza Brauna. Jednak nawet to nie dawałoby żadnej gwarancji stania się partią pierwszego wyboru dla wyborców centrowych, gdyż „piątka” Mentzena czy przeszłość w Lidze Polskich Rodzin Krzysztofa Bosaka stanowią obciążenie w oczach wyborców o jakich miałaby zawalczyć dotychczasowa partia skrajnie prawej strony polskiej sceny politycznej. Z tego względu Trzecia Droga bliższa konserwatyzmowi bezobjawowemu ma większe szanse na wytworzenie stałej relacji z nowo pozyskanym elektoratem o ile tylko zaspokoi jego podstawowe oczekiwania powyborcze. Tym samym choć obranie kierunku na centrum wydaje się nie tylko możliwe, ale i potencjalnie korzystne ze względu na frukta leżące w zasięgu ręki wybór ścieżki na skróty przez liderów Konfederacji może oznaczać dla nich konieczność neofickiego zaprzeczenia dotychczas głoszonym poglądom bez gwarancji docenienia w postaci wyniku wyborczego.
Kąsanie PiSu
Odwrotnym od poprzednio przedstawionego wariantu jaki mogłaby obrać Konfederacja jest nastawienie się na rywalizację z Prawem i Sprawiedliwością o prymat na prawicy, która w polskim wydaniu ma charakter konserwatywno-socjalny. Podstawy ku temu istnieją, ponieważ jak wynika z przywoływanego już tu badania Ipsos dla prawie co piątego wyborcy PiSu Konfederacja jest partią drugiego wyboru. Zdolność Konfederacji do rywalizacji o elektorat tradycyjnie wybierający partię Jarosława Kaczyńskiego potwierdzają wyniki osiągnięte przez tę partię w październikowych wyborach podczas, których procentowo lepsze osiągnęła w mniejszych miejscowościach i na wsi, a geograficznie na ścianie wschodniej Polski. I to pomimo przyjęcia w kampanii wyborczej nastawienia zachowawczego, obliczonego na bardziej centrowego wyborcę.
Wymagałoby to jednak wyjścia naprzeciw wyborcom gotowym porzucić PiS. Predysponowaną ku temu częścią Konfederacji jest Ruch Narodowy, a to ze względu na największe pokrewieństwo ideowe z oczekiwaniami elektoratu obecnie głosującego na Prawo i Sprawiedliwość. By jednak stworzyć sprawny pomost do Konfederacji musiałaby ona odrzucić odstręczające konserwatywno-socjalnych wyborców pomysły typu likwidacja ZUSu czy wprowadzenie bonu zdrowotnego w wysokości 4340 zł. W innym przypadku przepływy wyborców pomiędzy PiSem, a Konfederacją pozostaną niechlubną statystyką.
Podjęcie walki o wyborców PiSu byłoby równocześnie próbą zawalczenia o około 350 tys. głosów, które padły na mniej znane ugrupowanie jakim jest Polska Jest Jedna.
Niewątpliwie jest duża szansa, że w dalszej perspektywie tego rodzaju zwrot okazałby się dla Konfederacji opłacalny. Zwłaszcza, że scenariusz odejścia z polityki Jarosława Kaczyńskiego najpewniej rozpocznie walkę o schedę po nim na prawicy do czego tłem prawdopodobnie będzie spór dotyczący dalszej integracji w ramach UE. Konfederacja może w nim zaprezentować się jako wiarygodny reprezentant środowisk, dla których suwerenność jest naczelną wartością. Również na krótszy dystans mogłaby poprawić swoje notowania w sondażach, a to dlatego, że w Polsce prowincjonalnej wciąż pamięta się o „piątce dla zwierząt” czy zalewie polskiego rynku rolnego ukraińskim zbożem.
Wybierając jednak ten kierunek, Konfederacja musiałaby liczyć się z przeciwnościami w postaci zaciekłej obrony swych dotychczasowych wyborców przez Prawo i Sprawiedliwość. Nie brak dowodów na to, że PiS stać na podjęcie rękawicy w tym zakresie. Wystarczy sięgnąć pamięcią do końcówki kampanii, gdy wypuszczone zostały taśmy Banasia. Sukcesowi Konfederacji na tym polu zagraża również wariant, w którym obóz Zjednoczonej Prawicy pozostanie zwarty i zdecydowany na przyjęcie postawy totalnej opozycji wobec koalicji Centrolewu. Pierwsze posiedzenie polskiego parlamentu sugeruje, że właśnie tak wygląda strategia zarządzona przez Jarosława Kaczyńskiego. W końcu jest to też ścieżka podważająca dotychczasowy konsensus w prawicowej koalicji, w której w sprawach gospodarczych przeważnie ton nadawały środowiska wolnościowe. Tym samym nie można wykluczyć twardego oporu wewnątrz samej Konfederacji wobec przestawienia wajchy na mniej liberalne, a bardziej socjalne tory.
Model mieszany
Ostatnim z rozważanych wariantów zachowania się Konfederacji w trakcie najbliższej kadencji polskiego parlamentu jest przyjęcie postawy ugrupowania wyczekującego na działania politycznych rywali i ukierunkowanego na gromadzenie bazy wyborczej o szerszym spektrum politycznych preferencji. Aby wariant, w którym równolegle możliwym byłoby przejęcie wyborców, którzy zagłosowali na Trzecią Drogę i na Prawo i Sprawiedliwość stał się realnym, koniecznym jest podkreślenie różnorodności środowisk tworzących Konfederację. Musiałoby się to odbyć niejako na wzór obozu antyPiSu, który dzięki ofercie pozwalającej się odnaleźć w nim wyborcom o poglądach od skrajnie lewicowych do centroprawicowych odniósł sukces w wyborach na jesieni 2023. W przypadku Konfederacji musiałoby to oznaczać wyraźniejszy rozdział na skrzydło liberalne i konserwatywne tak by jedno mogło skupić się na punktowaniu potencjalnego braku realizacji programu przez Trzecią Drogę, a drugie zawalczyć o rozczarowanych niedomaganiami PiSu.
Niezależnie od tego kwestią, której Konfederacja powinna poświęcić wiele uwagi jest przyciągnięcie elektoratu kobiecego. Otóż to właśnie kobiety w dużej mierze odpowiadały za skokowy wzrost poparcia dla Konfederacji w miesiącach letnich i chociaż z jednej strony rzadziej niż mężczyźni interesują się sprawami gospodarki, a z drugiej są przeważnie mniej konserwatywne od nich w kwestiach światopoglądowych to Konfederacja zna język, którym może przyciągać do siebie panie. Jest nim język skupiający się na bezpieczeństwie, wymaga jednak położenia większego akcentu na bezpieczeństwo socjalne i dostęp do usług publicznych. Najprawdopodobniej to właśnie obawa Polek o miejsca w szkołach i żłobkach dla swych pociech czy o miejsca w kolejkach do lekarzy spowodowana napływem uchodźców z Ukrainy napędzała wzrost poparcia dla Konfederacji. Zostało ono przynajmniej czasowo zaprzepaszczone poprzez łatwość z jaką udało się ukazać Konfederację jako partię deprecjonującą rolę kobiet.
Jest jeszcze jedna sprawa, której większą uwagę muszą poświęcić liderzy Konfederacji jeśli zamierzają podnieść swój rezultat wyborczy. Jest nią wypracowanie i opowiedzenie pozytywnej wizji przyszłości Polski. Nagromadzenie zdarzeń takich jak pandemia i wojna na Ukrainie generuje większą potrzebę stabilności wśród polskich obywateli. Stąd też narracja o „wywróceniu stolika” bez przedstawienia pomysłu na to co po tym nie będzie zdolna przebić się poza poparcie na granicy progu wejścia do Sejmu.
Powyższe rozważania zakładają, że obecny ferment jaki wytworzył się w środowiskach niepisowskiej prawicy zaowocuje pozytywnie. Nie można jednak wykluczyć, że potoczy się to w kierunku pogrążenia Konfederacji w personalnych rozliczeniach i rozdrobnieniu podważającym szanse na kolejną kadencje dla obecnych reprezentantów ugrupowania.
fotografia: konfederacja.pl
Inne tematy w dziale Polityka