Ponieważ - głównie z powodu pandemii - od wielu dni przebywam na wyjeździe i na czymś w rodzaju przedłużonego weekendu jestem w takim też nastroju...
Ostatnio coraz częściej też testuję się na obecność.
Tzn. test jaki zapodaję jest właściwie testem na utratę/obecność smaku a nie na obecność samego wirusa ale jak wiemy tytuły są coraz częściej nieadekwatne do treści (klikalność, zasięgi, kwoty...).
Test jest bardzo przyjemny niedrogi, rzekłbym wręcz zdrowy. Nie potrzebni są żadni fachowcy do aplikacji ani specjalne instrukcje. Ogólnie bez trwałych skutków ubocznych. Są czasem po nim lekkie powikłania ale ból głowy szybko przechodzi na świeżym powietrzu.
Co najważniejsze mogą go stosować również ci co nie "wierzą" w wirusa.
U mnie za każdym razem wynik negatywny. Ale strzeżonego P. Bóg strzeże a ze zdrowiem nie ma żartów...
P.S. Przy okazji uwaga dla tych co nie chcą się zaszczepić ani dawać kłóć: " wirus to okrągła struktura z kolcami..."
Mężczyzna, hetero (jak do tej pory), Kraków, wiek społeczno-kulturowy 18-29 lat. Sierota po blogach TOK FM - męczennik rozpięty pomiędzy modernizacją a rechrystianizacją.
Blogosfora... biada, "biada potężnym istotom gdy wchodzą pomiędzy ostrza podrzędnych rycerzy!" (cytat niedokładny).
Nigdy nie mam 100% racji. Bo prawda nie leży pośrodku tylko - "po między". MISJA: pisać, pisać; charakteryzuje mnie łatwość wypowiedzi, szczególnie gdy się na czymś nie znam. Bo bloger nie musi się znać. Jedyne co musi - to pisać, pisać, pisać. Piszę głupawo ale za to rzadko. To moja jeszcze jedna zaleta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo