„Skąd ten nastrój ponury
przyszedł do mnie, wesołka,
bardziej z literatury
niż z piosenki skowronka?”
Tym razem nachodzą mnie słowa piosenki Jana Pietrzaka z lat sześćdziesiątych. Był w świetnej formie i pojawiał się jako tzw. młody talent w (jedynym) programie Telewizji Polskiej.
Ale ja nie o nim. Poniższa zwrotka była najbardziej pesymistycznym z trzech futurystycznych wariantów przyszłego świata (dokładnie: roku 2000.) przedstawionych w tym utworze:
„Za trzydzieści parę lat,
jak dobrze pójdzie,
pozostanie żółty ślad
na białym murze,
cisza nieznana, spokój odwieczny,
kilka bakterii w głębi mórz,
nie obliczy nikt, że już
rok dwutysięczny!”
Obecnie, dwadzieścia lat „po terminie” wersja panowania na Ziemi bakterii i wirusów wydaje mi się najbardziej prawdopodobna ( to oczywiście bardzo dyletanckie bo w/w drobnoustroje wyeliminowałyby swych żywicieli a przez to siebie same. Ale przecież trudno dziś o racjonalne myślenie).
W latach sześćdziesiątych majaczyło jeszcze widmo konfliktu atomowego. Później straszono nas bombą neutronową. Dziwne, że katastrofa klimatyczna „cieszy się” tak małym powodzeniem w sztuce masowej. Potencjalnych scenariuszy jest wiele. A ludzkość zawsze lubiła się bać. Strach i irracjonalny lęk przed zagładą był zresztą wykorzystywany przez mądrych kapłanów i fałszywych, cwanych proroków.
Na apokaliptycznej pożywce powstało wiele popularnych dzieł literackich i filmowych. Zaraza, katastrofy skłaniają nas do paniki albo rezygnacji a natury ukształtowane bardziej stoicko do filozoficznej refleksji zaś hedonistów do oddawania się carpe diem. Nie jest jednak zadaniem darmowego, cotygodniowego felietonisty dalsze analizowanie strachów ludzkości i artystycznych form jakie one przybierały.
Po paraerudycyjnym prologu przejdźmy do bieżących galopem doniesień:
• Minister Środowiska Woś zaraził się k’wirusem od pracownika Lasów Państwowych. Wygląda na to, że przed k’wirusem nie da się schronić nawet w lesie…
• Minister Zdrowia Szumowski wydaje się być osobą bardzo kompetentną i opanowaną – jedyne co mnie niepokoi to jego broda. Amerykanie „ostrzegają, że mężczyźni noszący brodę mogą być bardziej narażeni na korona wirusa” . I tu jest problem – bo gdyby minister teraz zgolił brodę prozdrowotnie to wywołałby panikę, gdyż oznaczałoby według znawców „mowy zarostu”, że sprawa staje się poważna…
• Niestety, prezydent Duda nie chce pracować zdalnie (teleworking). Nie uznaje tej modnej i bezpiecznej obecnie w Polsce formy świadczenia usług. PAD pojawia się we wszystkich możliwych miejscach w jakimś paramilitarnym uniformie siejąc moje subiektywne rozbawienie i obiektywne zagrożenie epidemicznie, co – stwierdzam jako pracodawca – nie jest zgodne z jego zakresem obowiązków. Prowadzi kampanię wyborczą na zasadzie obecności w miejscach zapalnych. Jeśli nie licząc na wzrost cudownych uzdrowień to na przynajmniej na wzrost słupków poparcia.
Nie ma go jedynie w przysłowiowej lodówce. I jest to zjawisko p o z y t y w n e, bo k’wirus w niskich temperaturach ma dłuższy czas przetrwania. Ostatni wybrał się na Orlen lustrować płyn do dezynfekcji. Przypomina mi to Jaruzelskiego w 1981. I Wizytowanie żołnierzy przy koksiakach ( "Jak tam, ciepłe macie te mundury?")
• W doniesieniach notujemy sprzeczności językowe. Otóż p o z y t y w n e wyniki testów na k’wirusa oznaczają negatywne konsekwencje dla badanego. Izolacja a nawet zapalenie połączone z opcją zejścia. Ambiwalencja ta nie powinna jednak dziwić tych co w dawnych czasach badali Odczyn Wassermana. Wynik negatywny witaliśmy z ulgą. Ostatnio Pani Małgorzata Wasserman kandydowała na Prezydenta M. Krakowa. Z wynikiem – negatywnym, czyli w sumie … p o z y t y w n y m dla mieszkańców ? Sam nie wiem. To dialektyka !?
Niedawno pisałem o negatywnych efektach przyspieszonej globalizacji.
Dziś nazwałbym to mocniej: nie przyspieszenie ale postępujący ciąg szarpnięć. Upojny weekend w Barcelonie, narciarski szał w Alpach, wypad na mecz lub zakupy do Mediolanu?
Nie ma sprawy! Tanie linie lotnicze i tanie cepeliowe wrażenia. „Góralska pizza” i takaż herbata z prądem, kulig na oponach, w smrodzie przysmażonych, regionalnych syrków i spalin busików do Kuźnic. Tani pracownicy z dalekich krajów, szczególnie w gastronomii.
Czas powrotu do „Małych Ojczyzn” ? Ale wiele bujnie rozkwitających się branż przywiędnie. Czy spowoduje to bardziej zrównoważony wzrost na terenie całego globu? To byłoby p o z y t y w n e.
Ja sobie nic nie mam do zarzucenia. Najlepsze i najbardziej zaskakujące przygody przeżyłem w takim np. Beskidzie Wyspowym. Niebezpieczny jest zwłaszcza trójkąt: Mszana Dolna, Kasina Wielka, Kasinka Mała. Absurd, nonsens, groteska. Najlepiej oddać to w formie limeryku:
Raz poznałem starą pannę z Beskidów.
Coś musiała mi dodać do grzybów…
Budzę się… I (o rany!)
Leżę gdzieś koło Mszany…
I to Dolnej. (Do dziś tlę się ze wstydu).
Gdy wróciłem z delegacji w Kasince
Żona u mnie odkryła dwa sińce…
I awantura cała!
A Kasinka - Mała
(a z tej Wielkiej wróciłem raz w gipsie )
Jerzy T. Żaba
(felieton napisany dla polonijnego tygodnika "abecadło"; stamtąd też pochodzi rysunek)
P.S. Jan Pietrzak już w 1968. chlastał zgniły zachód i opiewał małe Ojczyzny.
Nie jestem fanem lustracji ale Pan Janek zdaje się, że tak. Więc zapodaję gwoli prawdy historycznej...
"Jednak wiele o jego aktywności przed 1989 rokiem mówi film, który właśnie zaczął krążyć po sieci. Zdaje się przeczyć "opozycyjności" Pietrzaka. Kabareciarz wyszydza w nim burżuazję, śmieje się z jej młodego przedstawiciela, któremu nudzi się nad Wisłą i marzy o tym, by np. prać pieluchy w Anglii. Takie teksty były w smak komunistom. Pietrzak dzięki nim zrobił karierę – o czym pisał "Newsweek". Jak twierdził tygodnik, kabareciarz był protegowanym Mieczysława Moczara, umacniał socjalizm i nawet kiedy później kpił z Polski Ludowej, nadal był narzędziem propagandy."
Mężczyzna, hetero (jak do tej pory), Kraków, wiek społeczno-kulturowy 18-29 lat. Sierota po blogach TOK FM - męczennik rozpięty pomiędzy modernizacją a rechrystianizacją.
Blogosfora... biada, "biada potężnym istotom gdy wchodzą pomiędzy ostrza podrzędnych rycerzy!" (cytat niedokładny).
Nigdy nie mam 100% racji. Bo prawda nie leży pośrodku tylko - "po między". MISJA: pisać, pisać; charakteryzuje mnie łatwość wypowiedzi, szczególnie gdy się na czymś nie znam. Bo bloger nie musi się znać. Jedyne co musi - to pisać, pisać, pisać. Piszę głupawo ale za to rzadko. To moja jeszcze jedna zaleta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości