Tutaj się wychowałam i mieszkałam większość mojego życia. Spędziłam tu całe dzieciństwo, młodość i początek dorosłości. Na swój sposób angażowałam się w życie parafii i wiedziałam, jak co wygląda. Czułam się w tym kościele jak w domu, a nie jak gość.
Dziś zostałam potraktowana jak gość i to źle widziany.
Otóż, mój rodzinny kościółek jest niewielki. Wedle mojej wiedzy budowany był jako kaplica przyszpitalna. Przy każdej większej uroczystości wierni ledwo się wewnątrz mieszczą. Na tyłach kościoła i w kruchcie nie ma gdzie szpilki wcisnąć. Na co dzień, szczególnie latem, nie ma takiej sytuacji, bo jest dużo mniej osób uczęszczających na Mszę. Ale czy z tego powodu należy utrudniać życie tym, którzy w kościele jeszcze się pojawiają?
Niedawno postawiono balustradę, oddzielającą prezbiterium i pierwsze, pojedyncze ławki wiernych od reszty kościoła. Ozdobna, elegancka, z ciemnego drewna, prawdopodobnie mająca pomóc podczas rozdawania Komunii świętej. Czy tę funkcję pełni dobrze – nie umiem ocenić. Na pewno niekoniecznie jest to wygodne rozwiązanie dla tych, którzy pragną przyjmować Komunię na stojąco, na złożone dłonie i czują się niekomfortowo, kiedy ktoś narzuca im postawę klęczącą. Ale to tylko jeden z problemów, które balustrada powoduje.
Otóż okazuje się, że w praktyce jest ona barierą, dzielącą kościół na pół. Żeby podejść do przodu, będąc zwykłym parafianinem, trzeba mieć trochę odwagi. Każdy z nas chyba wie, często z własnego doświadczenia, że łatwiej jest stanąć w kącie, z tyłu, chować się, a nie występować na sam przód, chociaż to tam właśnie, na ołtarzu, jest składana ofiara i to tam jest nam najbliżej do Chrystusa. Ale przed ołtarzem miejsc siedzących dla wiernych jest kilka, do zliczenia na palcach u rąk. A poza tym pozostaje przestrzeń, gdzie nikt nie wejdzie i nie stanie. Bo pewnie nie wypada, bo głupio by wyglądało, bo się nie ma odwagi. Wierni mają też nieraz wrażenie, że przód kościoła przeznaczony jest dla ludzi lepszych, pewnie mniej grzesznych, którzy mają prawo stać blisko świętszych, zgromadzonych wokół ołtarza księży. Ja, mały szary katolik powinienem stanąć z tyłu. Ja nie jestem taki święty.
W efekcie z przodu pozostaje przestrzeń, a wierni są wycofani i muszą zmieścić się w drugiej połowie kościoła.
A nawet powinni zająć miejsca jeszcze dalej, ponieważ tuż za balustradą przysiąść nie można. Dziś razem z mężem przyszliśmy i wzięliśmy sobie po krzesełku, a następnie ustawiliśmy je tuż za balustradą, nieco z boku, tak żeby widzieć ołtarz. Wszystkie miejsca bliżej były już zajęte. Kiedy chcieliśmy usiąść podeszła do nas pani i zwróciła uwagę: „czy mogliby się państwo przesiąść, bo potem jest problem przy Komunii”. Dobrze zdając sobie sprawę z nowej w tym kościele formy udzielania Komunii odpowiedziałam, że w tym momencie się odsuniemy nieco do tyłu, ale pani to nie uspokoiło: „Proboszcz prosił, żeby tu nie siadać”. Jak ksiądz, i to jeszcze proboszcz, powiedział, to nie można z tym dyskutować. W tym momencie pani ze swoim zwracaniem uwagi jest prawa, a my jesteśmy niegrzeczni. Gdyby nie to, że dziś nie możemy z mężem wybrać się na Mszę wieczorną, po prostu byśmy wyszli z kościoła. Tak poczuliśmy się zbesztani i w pierwszym dogodnym momencie, po Ewangelii, wzięliśmy krzesełka i przestawiliśmy je – jak należy, na bok, w kącik.
Okazało się, że najważniejszym miejscem w kościele, które należy mieć na uwadze, na które należy spoglądać z nabożną czcią, nie jest ołtarz, tylko balustrada w środku kościoła.
I owszem, z kącika, w którym usiedliśmy w konsekwencji całego wydarzenia, ołtarza nie było widać, za to uświęconą balustradę bardzo dobrze. Mogliśmy ją celebrować przez całą resztę Mszy.
Myśmy zostali w kościele. Ile osób z takiego powodu by wyszło?
Ile osób po takim dialogu by wyszło i więcej nie wróciło?
Muszę przy tym zaznaczyć, że przykre traktowanie kobiet w ciąży nie jest w polskich kościołach nagminne. W nowej parafii, w której zamieszkałam po wejściu w małżeństwo, jest zupełnie inne podejście, bardzo przyjazne i pełne zrozumienia, także w wyjątkowych, trudnych do przewidzenia momentach. Ale zdarzyło mi się kilka sytuacji, gdy poczułam się czyjąś uwagą bądź zachowaniem zraniona i dziś akurat, w efekcie, powstał ten tekścik.
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo