Opowiedz mi o swoim życiu.
Każdy dzień znasz na pamięć. Z góry wiesz, co się wydarzy. Wszystko masz zaplanowane, włożone w ramki, pod kontrolą. Wszystko jest oczywiste i jasne, i nic tego nie zmieni. Niby czemu miałoby się coś odmienić w tej rutynie, w tej codziennej monotonii? Przecież od tak dawna każdy dzień jest taki sam: wypełniony pośpiechem, obowiązkami, szybkim odpoczynkiem, nadrabianiem zaległości, mijaniem tak wielu podobnie zalatanych i zmęczonych ludzi…
Skąd jednak to przekonanie, że nic się nie zmieni? Z przyzwyczajenia? Nie masz przecież gwarancji, że wydarzy się to, co zaplanowałeś, że sprawy potoczą się wedle przewidywań. W każdym momencie może zdarzyć się coś, co wywróci życie do góry nogami i pokrzyżuje wszystkie misterne plany. Dlaczego nie żyjesz zatem w oczekiwaniu na te wszystkie niespodzianki? Gdzie podziało się to dziecięce zaskoczenie i radość z każdej drobnostki, która nie mieści się w odgórnie narzuconym schemacie?
A może… Boisz się niespodzianek? Bo trudno ci mieć nadzieję na te dobre, na tak zwany „uśmiech losu”. Życie już tyle razy cię zawiodło, że wolisz się niczego nie spodziewać. Niech już będzie, jak jest. Byle nie było gorzej.
Bo owo „gorzej” bardzo łatwo umiesz sobie wyobrazić. Może się stać bardzo wiele rzeczy, które utrudnią ci życie. A ty bez większego zastanowienia mógłbyś je nazwać i wyliczyć. Wszystkie je znasz i się ich obawiasz. Dlatego wolisz się nad tym nie zastanawiać. Nie, nie chcesz w swoim życiu żadnych niespodzianek.
A już najbardziej nie chcesz tego. Wiesz, o czym mówię. Jest taka jedna rzecz, która nie może się stać. Nie, to ci zniszczy życie. To cię załamie. Tego nie udźwigniesz. Tego boisz się najbardziej. To by przekreśliło twoje życiowe plany, ambicje, marzenia. To… to by cię zabiło.
I nic nie możesz w tej kwestii zrobić.
To zupełnie nie zależy od ciebie. Nie możesz tego wykluczyć. Nie możesz zapobiec. Nie możesz przeciwdziałać. Nie możesz się przygotować. Możesz na to czekać. Możesz żyć, starając się o tym nie myśleć, ale wiesz – że to może się stać. Ten lęk jest w tobie, jak studnia bez dna, jak czarna dziura, która wsysa wszystko wokół i nie pozostawia nic.
Wiem, o czym mówię. Znam taki lęk. Doskonale umiem nazwać to, na co nie mam wpływu i wiem, że jak się wydarzy, to zrujnuje wszystko, co mam, co uważam za moje szczęście. Mogę usiąść i załamać nad tym ręce. A mogę żyć mimo to.
To po ludzku niemożliwe. Dlatego odpowiedź na te sprawy jest „nieludzka”. Ten mój największy lęk – tę moją śmierć – powierzam Temu, który śmierć zwyciężył.
On tam już był. On te wszystkie najgorsze rzeczy, tak straszne, że boisz się je nazywać głośno, wziął na siebie. On je przeżył, przeszedł, jest po drugiej stronie. I chce przeprowadzić ciebie, tak jak prowadzi mnie.
Ja się tego kurczowo chwyciłam. Tej wiary, że ta moja śmierć została już pokonana. Że nie muszę się jej bać ani teraz, ani w chwili, gdy nadejdzie. Że to się może wydarzyć – ale mnie nie zabije, nie pokona, nie zniszczy, bo będę niesiona na plecach przez Wszechmocnego.
Dlatego wchodzę w każdy kolejny dzień z radością i nadzieją. A lęk odsuwam od siebie, nawet jeśli czasami muszę to robić „na siłę”. Każdą z tych obaw, które budzi ta „czarna dziura” w środku mnie, nazywam i oddaję Jezusowi. Niech On je przepracuje, bo w przeciwieństwie do mnie – wie jak. I niech On mnie przez to przeprowadzi. Niech przeprowadza nas – mnie i mojego O-Mało-Co-Męża. Dlatego nie boję się wchodzić w małżeństwo i nie wątpię, że jest to dobra droga na resztę mojego życia. Bo wszystko, naprawdę wszystko bez wyjątku, oddaję Bogu. A On swoją nieskończoną mocą da sobie z tym radę, jestem pewna.
On, jedyny, który umarł i zmartwychwstał. W tych dniach, które teraz przeżywamy, podczas święta będącego pamiątką najważniejszego Wydarzenia w historii wszechświata, myślę o tym znów. Śmierć wydaje się straszna. Lęk zniewala. Ale nie jest końcem. Bo Jezus zwyciężył śmierć. Także tę moją, tam głęboko ukrytą. Pokonał ją już i nie muszę się bać. Muszę tylko w to uwierzyć i w tej wierze nie ustawać.
W te święta prawdziwie Wielkiej Nocy życzę Ci tego właśnie: wiary w Zmartwychwstanie. Doświadczenia go namacalnie i dosłownie, w Twoim życiu, w tym miejscu, w którym cierpisz najbardziej, w którym jesteś zniewolony i nie widzisz wyjścia, w Twojej największej śmierci. On to zrobi. On może. A Ty możesz to zrobić razem z Nim. Amen :)
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości