Dzisiaj jest 10. kwietnia.
To chyba oczywiste, o czym chcę napisać notkę.
:)
W dziesiątą rocznicę śmierci...
Jacek Kaczmarski w moim życiu był obecny od najmłodszych lat. Pierwsza rzecz niezaporzeczalna, to fakt, że moja mama była z nim na roku na polonistyce. Do anegdot należy, że moja mama Kaczmarskiego nie bardzo lubiła. Mało zajęć mieli razem, na tych nielicznych jeszcze rzadziej się pojawiał, siedział z tyłu, niezainteresowany tematem, w gronie swoich wielbicielek. Ponoć miał ich zawsze tłum wokół siebie i w ogóle robił wrażenie napuszonego, dziś pewnie by się powiedziało - "banana". Tyle z ciekawostek.
Mama i Kaczmarski pisali pracę magisterską u tego samego promotora. Mama miała u owego profesora wcale nie gorszą opinię, niż Jacek. Niestety, nie napisała nigdy pracy do końca - życie zdecydowało inaczej. Kiedy niedawno westchnęła refleksyjnie, że Jacek po ciężkiej chorobie umarł, ale za to ile napisał i ile osiągnął i jaki jest ważny dla Polaków i czasu przemian, odpowiedziałam jej, że ona ma za to sześcioro dzieci, nienajgorsze z nimi relacje, trzynaścioro wnuków i najwyraźniej coś jeszcze w życiu do zrobienia, bo nadal jest z nami. I osobiście uważam jej życiowe dokonania za równie udane i równie wartościowe. Poważnie.
Tata był z mamą na jednym z recitali studenckich Jacka. Ponoć dopiero wtedy mama zmieniła o nim swe niepochlebne zdanie :). A potem tata już sam był na koncercie Kaczmarskiego z Łapińskim i Gintrowskim. Słuchał jego piosenek i śpiewał je z upodobaniem, tak samo jak piosenki Wysockiego zarówno w oryginalnym języku, jak i w tłumaczeniach. Pewnie dlatego tak je lubił. Dużo widział i dużo rozumiał.
Ja wtedy byłam jeszcze nie urodzona. A potem byłam małą kruszynką. Piosenki Jacka śpiewał mi tata, jak miałam dwa lata (mam dowody w postaci filmu ;D). Tak mi się to podobało, że strasznie przeszkadzałam mu grać. To wszystko przez ten entuzjazm. Sama chciałam grać - już wtedy. Następne wykonania wygrzebane z pamięci - to starszego brata. I moje mizerne próby na gitarze przy ognisku, z kolegami w gimnazjum po lekcjach. A potem za granie Kaczmarskiego zabrał się młodszy brat. Po dziś dzień kultywujemy rodzinne wspólne śpiewanie piosenek Kaczmarskiego przy różnorakich okazjach.
Na początku niewiele z tego wszystkiego rozumiałam. Wraz z wiekiem, uczeniem się historii przyszło odkrywanie znaczenia słów, poszukiwanie nowych sensów, zastanawianie się nad tym, co napisane niby dawno, a jakby wczoraj...
Muszę się przyznać, że jest wiele tekstów Jacka dla mnie za trudnych, zbyt gorzkich, zbyt drastycznych. Może jestem mało ambitna, słuchając tylko tych kawałków, które rozumiem i lubię. Ale znam trochę jego biografię. I wiem, że najtrudniejszą rzeczą w życiu człowieka jest brak jednego, solidnego fundamentu. Życie w ciągłym rozdwojeniu, na dwóch skałach. Nie potrafię słuchać tekstów o tym. Mam sbyt silną empatię albo co...
Także to rozliczanie się z historią bardzo często mnie przerastało. Ta odległa zdawała mi się zbyt wielka dla mnie malutkiej, a ta współczesna zbyt mało znana i niezrozumiała.
Za to zawsze rozumiałam dobrze "Modlitwę o wschodzie słońca". I od małego modliłam się tymi słowami. I to ją jako jedną z pierwszych nauczyłam się grać.
Ale jest jedna piosenka Jacka Kaczmarskiego dla mnie szczególna. Najbliższa. Trudno oczywiście którąkolwiek stawiać na miejscu pierwszym, ale ta jest wyjątkowa. To piosenka o Domu. O Ojczyźnie: "Na starej mapie krajobraz utopijny".
W domu nazywaliśmy ją zawsze między sobą "Sarmatią", od tytułu całej płyty i refrenu.
To może banalne, co powiem, ale jak jej słucham, to wers po wersie widzę wszystko to, co jest w nim opisane. I nie tylko w formie wyobrażeń "jak to dawniej bywało". Widzę Polskę z opowieści, z bajań, z historii - i widzę Polskę dziś. Bo doprawdy, czy one się tak między sobą różnią?...
Dróg, by tam trafić - nic nie ułatwia
W przestrzeniach burz i w czasów kipieli,
Ale istnieje przecież Sarmatia,
Istnieje gdzieś Terra Felix.
Wszystko jest inaczej, a jakby tak samo.
Wszystko jakby tak samo, a jednak inaczej.
Czyż to nie jest najbardziej niezwykła z tajemnic życia?
To prawda, że zamiast Zefirów pucułowatych mamy dziś prognozę pogody w komórkach; zamiast wstęg z nazwami krain mamy GPSa i nawigację, ale nasze krajobrazy nadal są przepiękne i przyzna to każdy, kto jeździł po Polsce. Mimo nieustannych starań cywilizacji próbującej przejąć każdą piędź ziemi, mamy jeszcze puszcze, bory, jeziora i rzeki. Może miasta nie zdają się kruche, ale niektóre wioski, gdy się przez nie przejeżdża - jak z innego, dawnego świata. I choć konnego zastąpiły samochody, a chłopa z radłem traktory, choć dysputy mieszczan są mniej senne, bo całe życie nabrało zwariowanego tempa, to nadal toczy się ono wokół zboru, cerkwi, kościoła i spichlerza. I jestem głęboko przekonana, że dzisiejsze bocianie opowieści są tak samo zajmujące i barwne, jak te niegdysiejsze, a gdyby się dobrze postarać, to i nimfę można by spotkać w okolicach starodawnego świętego dębu.
Tak samo jak dawniej uczeni siedzą w księgach, troszcząc się o przyszłość i badając przeszłość. Tak samo wielu pragnie odkryć tajemnice i poświęca życie badaniom nad nimi. I tak samo władca w gronie doradców troszczy się o teraźniejszość.
Tak, wiem, to ten moment, w którym robi nam się przykro, bo doskonale znamy tę troskę pełną fałszywości i wydającą zgniłe owoce. Widocznie to nie tylko władca ma szanować rąk ludzkich twory, cieszyć się z ładu i dostatku - ale my wszyscy. Może teraz to nie jest czyjeś - a nasze zadanie: patrzeć na mapy starej miedzioryt. Bo to ona nam przypomina, kim jesteśmy i co tu robimy. I że mamy jeszcze coś do zrobienia.
Ta Terra Felix, Sarmatia warta
Wiecznych podróży, pióra i lutni.
Istnieje przecież - wsparta na barkach
Bóstwa o rysach okrutnych.
Może ją zagubiliśmy? Może ją zapomnieliśmy? Może się jej wyrzekliśmy? Może mimo wszystko możemy wrócić i naprawić błędy? Może my możemy naprawić to, co inni zepsuli? Może nie jest za późno?...
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura