No, więc tego, hm...
No dobra.
Przeczytałam książkę.
Z jednej strony to u mnie całkiem normalne. Tym się charakteryzuję, że ciągle coś czytam.
Z drugiej strony przez ostatni rok rzadko były to książki, częściej różnej maści artykuły, do tego po niemiecku. No, ileż można! Zatem, gdy tylko nadeszło lato i wakacje, sięgnęłam po literaturę piękną polską (tak się to nazywa na półce w sklepie...), konkretnie po "Tego lata w Zawrociu" Hanny Kowalewskiej. Książki byłam tym bardziej ciekawa, że miałam przyjemność poznać osobiście autorkę. Przez to, że jest ona dla mnie realną osobą, a nie tylko imieniem i nazwiskiem, czytając wciąż zadawałam sobie pytanie, czemu napisała właśnie tak, a nie inaczej. Zupełnie inaczej czytałam tę książkę niż poprzednią tej samej pani, parę lat temu, zanim ją poznałam...
Jak oddać treść książki, nie zdradzając puenty ani zbyt istotnych dla akcji szczegółów? Nie naruszając oryginalnej formy i stylu? Jak streścić fabułę w paru zdaniach, nie spłycając jej, nie upraszczając, nie czyniąc jej nudną, żeby nie zrazić ewentualnych nowych czytelników?...
"Tego lata w Zawrociu" to prawie w całości rozważania młodej kobiety, Matyldy, która otrzymawszy spadek po babce przyjeżdża z wielkiego miasta do prowincjonalnej mieściny i próbuje zrozumieć ów zupełnie inny swiat oraz relacje panujące między dworkiem a miasteczkiem. A przede wszystkim próbuje poznać swoją babkę, osobę dotąd całkiem jej obcą, o trudnym charakterze, skrytą i upartą, władczą, zranioną i raniącą innych w imię wyższych wartości - piękna, talentu, sztuki. Matylda, która nie miała ze swą babką prawie żadnych kontaktów ani jako dziecko, ani jako dorosła kobieta, przyjeżdża do tego domu, szukając odpowiedzi na pytania: dlaczego i po co to ona dostała spadek? Znajduje je, ale jest to podróż przez gąszcz żalów, uprzedzeń, krzywd i bólu wyrządzanego sobie nawzajem przez właściwie nieznanych jej członków rodziny. Szukając odpowiedzi na swe pytania odkrywa coraz więcej na temat swoich krewnych, a szczególnie babki. Jak wiele może zepsuć jedna uparta i zamknięta w sobie osoba, która nie kocha, tylko wymaga?... Jak daleko sięgają macki nienawiści, pętającej kolejne pokolenia ludzi, którzy powinni byc sobie najbliżsi?... Powieść jest zagłębianiem się w meandry ludzkiej psychiki, osobowości, charakteru, a także studium trudnych relacji międzyludzkich.
Książka ta zrobiła na mnie takie wrażenie, że właściwie zaraz po przeczytaniu jej siadłam i spisałam moje refleksje i odczucia na jej temat... Od tych pierwszych, najmocniejszych, do dalszych, mniej odruchowych i może bardziej przemyślanych.
Nastrój książki... Smutny. Bolesny.
Nawet opisy pozytywnych wydarzeń i pięknych chwi, zabaw czy żartów, są przepełnione smutkiem, w najlepszym wypadku powagą. Czai się w nich dystans, jakby niedowierzanie wynikające z ich ulotności. Jakby to, co piękne, nie mogło trwać. Jakby we wszystkim, co piękne, był ukryty jakiś błąd, okruch brudu, psujący harmonię.
Ta książka w moim odbiorze jest - gorzka.
Niewątpliwie jest w niej wiele i trafnych spostrzeżeń, interesująco opisany obraz skomplikowanego, trudnego charakteru. Są w niej postawione ważne pytania - bez odpowiedzi, bo tych każdy musi szukać sam. Między innymi pytanie o sens zmian, o trudną historię tak naszego kraju, jak i pojedynczego, zwykłego człowieka z małego miasteczka. Pytanie o siłę miłości i nienawiści, o źródło największych zranień, tych, które zostają w człowieku na całe życie, tych ukrywanych, które przecież najbardziej nas zmieniły. Pytanie o wartości nadrzędne w życiu. Pytanie o ludzkie wybory.
Cechą charakterystyczną jest trochę dziwna narracja. Prowadzona w drugiej osobie liczby pojedynczej. Jakby główna bohaterka pisała pamiętnik zwracając się do swojej babki - mówiąc do niej o niej samej. Najpierw to zaskakuje i trochę męczy, ale jak już się przyzwyczai, to buduje niezwykły bastrój. Pozwala wciągnąć się w opisywaną, "opowiadaną" postać i - nieustannie niepokoi...
Jeśli chodzi o język, książka jest pełna fantastycznych porównań, które chwilami zdawały mi się jednak... zbyt wyszukane, wydumane. Ja bym użyła łatwiejszych słów. Narracja momentami jest przytłaczająca, patetyczna, choć niewątpliwie bardzo plastyczna, pobudzająca wyobraźnię. Ciekawy efekt dają opisy wydarzeń jakby wyrwane ze snu, opisywane nieco bez ładu i składu, pojedynczymi słowami, jakby malarz rzucał na płótno kleksy, które dopiero zestawione z następnymi maźnięciami pędzla dają cały obraz, ale też tworzą atmosferę, przekazują nieuchwytne wrażenia...
Autorka ma niezwykłą umiejętność opisywania trudnych charakterów jakby mimochodem, tworzenia prostych dialogow zawierających mnóstwo znaczeń. Uderząjce są kontrastowe opisy wydarzeń i miejsc, a w nich rzuca się w oczy duża znajomość historii, sztuki, muzyki, swobodne posługiwanie się nazwiskami, faktami, pojęciami.
Kolejnym ciekawym zabiegiem jest nieprzedstawianie nowych bohaterów. Zjawiają się w akcji powieści nagle i bez uprzedzenia. Dopiero po spotkaniu z nimi dowiadujemy się kim są i skąd się wzięli w tym miejscu... A i to najczęściej powiedzianie jest przy okazji, bez żadnych wprowadzeń czy przygotowań. Jest to ciekawe i bardzo oryginalne, ale dla mnie było męczące. Przez mniej więcej połowę książki nie mogłam się z tym oswoić.
Ale przy tym wszystkim w książce boli brak szczęśliwego zakończenia. A nawet, rzekłabym, brak wiary w szczęśliwe zakończenia.
Najwięcej w tej książce jest negatywnych uczuć. Pustki, tęsknoty, braku nadziei na lepsze, wiary w pozytywny obrót wydarzeń. Braku miłości, jest ciągłe wołanie o nią... Jest ślad nadziei na przyszłość, ale kulawej nadziei, bez przekonania.
Jest bardzo w niej też opisanych wielu połamanych, poranionych ludzi.
Nawet jeśli takie właśnie jest życie, to ja się na to nie zgadzam. Wiem, że życie może być inne. Uważam, że rany trzeba odkrywać i leczyć, nadzieję trzeba nieść wszystkim, wiarą zarażać, kochać z całych sił, cieszyć się i radować, pokazywać wszystkim, że mogą byc szczęśliwi.
Jeśli kiedyś miałabym pisać książki, to w ten sposób.
Starczy już tego smutku, goryczy i beznadziei, starczy!
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości