Korzystając z niewątpliwego przywileju, jakim jest mało czytany blog - ponieważ zaniedbałam wszystko i wszystkich i na statystykach (których nie przeglądam, bo nie rozumiem) na pewno się to odbiło - zamieszczę sobie tu tekścik, który napisałam bezmyślnie, z nudów, pod wpływem nastroju, muzyki, ochoty i księżyca. Z życiem niewiele ma on wspólnego, z jakością i wartością zapewne też. Ot, taki szkic, opis marzenia. Naprawdę nie musicie tego czytać ;D.
Siedziała w autokarze, wyglądając bezmyślnie przez okno. Za szybą migotały zmieniające się w szybkim tempie widoki: lasy, domy, pola, różnej treści i formatu banery reklamowe.
A nad tym wszystkim wisiał księżyc. On jeden się nie zmieniał. Jakby miał tak wiecznie trwać. Jakby był ostoją, kotwicą, środkiem wirującego szaleńczo kręgu, drogowskazem w jej podróży. Patrzyła na ten księżyc uparcie, a przez głowę przemykały jej postrzępione myśli bez ładu i składu.
Myśli o nim.
Uświadomiła sobie, że myśli o nim cały czas, w związku albo bez związku z czymkolwiek. Jakby on był cały czas obok. Jej myślenie o nim nie było histeryczne i irytujące, jak jakaś obsesja. Nie, to było... Oczywiste i normalne - jak oddychanie. Bo on dla niej był w oczywisty sposób najważniejszy. Po prostu nie mogło już być inaczej.
Zupełnie bezwiednie rysowała na szybie palcem zarys jego oczu, nosa i kontur ust. Miała jego twarz tak wyraźnie przed oczami, że jej ręce same bezbłędnie go odtwarzały.
A księżyc na niebie zawisł równo w miejscu, gdzie na szybie niecierpliwe palce dziewczyny zaznaczyły jego nos. I pasował bardzo w tym miejscu. Bo on miał duży nos... Zaśmiała się cicho i odniosła wrażenie, że twarz na szybie też się uśmiecha. No tak, oczywiście. Jakby mogło być inaczej. On się zawsze uśmiechał, gdy słyszał jej śmiech.
Zapatrzyła się w księżyc. Ten wielki świetlisty znak na coraz to ciemniejącym niebie działał na nią hipnotyzująco. Miała wrażenie, że próbuje jej coś powiedzieć. Spojrzała w narysowane poniżej usta, które w wyraźny sposób układały się w słowa: "już jutro..."
Tak. Już jutro go zobaczy. A kiedy on ją weźmie w ramiona, to nic innego nie będzie się liczyć. Bo on jest dla niej - a ona dla niego - najważniejsza. I po prostu nie może już być inaczej.
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości