Postanowiłam, że w ramach prezentu na święta dam moim siostrzenicom bajki napisane przez siebie. Każda dostanie jedną, ze sobą w roli głównej. Na razie napisałam jedną, mam pomysły na kolejne. W ramach prapremiery będę je wrzucać na bloga, ciekawa jestem waszych opinii i na temat pomysłu i na temat wykonania. A oto bajka...
* * *
Była sobie mała dziewczynka o imieniu Nadziejka. Miała wielkie, brązowe oczy i piękny uśmiech. Lubiła śpiewać i tańczyć, i wymyślać różne historie. Często chodziła na spacery, na których zbierała kwiaty, tworząc z nich czarodziejskie bukiety. Na spacerach spotykała też różne zwierzątka, z którymi się chętnie zaprzyjaźniała, rozmawiała i bawiła godzinami.
Pewnego dnia Nadziejka poszła na bardzo długi spacer. Był piękny, słoneczny dzień, a dziewczynka biegała za motylami i nawet nie zauważyła, jak bardzo oddaliła się od domu. Nagle zobaczyła przed sobą ścianę lasu. Pomyślała, że zaraz wróci do domu, ale poczuła się trochę głodna i zmęczona długim spacerem. Znała w lesie jedną polankę, na której rosły poziomki. Pomyślała, że wróci do domu, jak spróbuje poziomek.
Jak pomyślała, tak zrobiła. Weszła do lasu, odnalazła polankę całą czerwoną od owoców i zaczęła się nimi zajadać. Przesuwała się od krzaczka do krzaczka wybierając starannie pyszne poziomki spomiędzy zielonych listków. Nagle rozgarnąwszy poziomkowe krzaczki zobaczyła coś dziwnego, wąskiego i błyszczącego, jakby ogon pokryty łuską. Pomyślała, że to pewnie jaszczurka, ale te zwinne stworzonka zawsze szybciutko przed nią umykały. A to coś tutaj leżało bez ruchu i błyszczało w trawie. Nadziejka zupełnie nie wiedziała, co by to mogło być. Zdawało jej się, że tajemnicze coś się poruszyło, dlatego pomyślała, że to jakieś zwierzątko. „Może to wąż? Ciekawe, czy z wężem tez można by się zaprzyjaźnić?…” – pomyślała sobie dziewczynka i wiedząc, że ma przed sobą koniec węża, zaczęła przyglądać się uważnie wężowemu ogonowi, szukając jego początku. „No bo żeby porozmawiać z wężem, muszę odnaleźć jego głowę. ” – pomyślała.
Ten ogon był jednak jakiś dziwny. Zamiast się powoli rozszerzać i wić w trawie, on się gwałtownie poszerzył i zniknął pod jeszcze dziwniejszym trawiastym pagórkiem. „Co to za dziwny ogon i jeszcze dziwniejszy pagórek?” – zastanowiła się Nadziejka, przyglądając się uważnie nieznanemu jej zjawisku. Wtem pagórek poruszył się, a Nadziejka odskoczyła od niego z okrzykiem:
- Ojejku! Przecież to nie wąż, to smok!
Usłyszawszy okrzyk pagórek będący smokiem poruszył się bardziej zdecydowanie i machnął ogonem. Ów ogon potrącił dziewczynkę, która zachwiała się i wylądowała na pupie. Dlatego nie uciekła od razu przed smokiem, chociaż się trochę przestraszyła. No bo kto by się nie bał prawdziwego smoka! A ten od razu stanął nad Nadziejką i wybałuszał na nią swe wielkie, smocze ślepia.
- Nie rób mi krzywdy, panie Smoku – poprosiła Nadziejka, przezwyciężając lęk. – Ja tu tylko zbierałam poziomki, bo byłam trochę głodna. Ale już zaraz sobie pójdę i nie będę ci przeszkadzać…
Smok zdziwił się bardzo, że ktoś do niego tak grzecznie mówi. Przyzwyczajony był do okrzyków i przerażonych pisków. Odwaga Nadziejki go zaskoczyła.
- A kim ty jesteś – spytał z zaciekawieniem – że się mnie nie boisz i rozmawiasz ze mną, zamiast uciekać z krzykiem?
- Nie mogłam uciec, bo przewróciłam się na pupę – wyjaśniła praktycznie dziewczynka. – Ja jestem Nadziejka. Poza tym ja bardzo kocham wszystkie zwierzątka i pomyślałam, że z tobą może też mogłabym się zaprzyjaźnić… Bo ty też jesteś zwierzątkiem, prawda? Ale nie chciałam ci przeszkadzać w drzemce, przepraszam bardzo, że cię obudziłam.
- Ja jestem Eryk – powiedział smok i westchnął. – Właściwie to nie spałem. Leżałem bez ruchu, zastanawiając się, gdzie mógłbym znaleźć coś do jedzenia.
- Ojej! – zawołała Nadziejka.- Ale chyba nie chciałbyś zjeść mnie?
Smok wyraźnie się zakłopotał.
- No nie… - odpowiedział z ociąganiem. – Przecież nie mogę cię zjeść, skoro kochasz wszystkie zwierzątka, w tym także i mnie. Ale coś bym zjadł…
Dziewczynka zastanowiła się chwilę nad tym, co właściwie jadają smoki.
- Wiesz co, - powiedziała – cieszę, że postanowiłeś mnie nie zjadać i coraz bardziej cię za to lubię. Dlatego postaram się pomóc ci. Widzisz, jak ja byłam głodna to znalazłam w lesie poziomki. Wiem, że smoki lubią zupę ogórkową, ale nie mogę cię na nią zaprosić, bo u nas dzisiaj jest na obiad zupa pomidorowa. My bardzo lubimy pomidorową. Ale może ty znalazłbyś sobie coś do jedzenia w lesie? Tu rośnie tak dużo dobrych owoców!
- Owoce? – prychnął smok z oburzeniem, aż z nozdrzy uniosła mu się smużka dymu. – Myślisz, że po owocach mógłbym tak pięknie zionąć? – spytał i aby zilustrować swe słowa zionął ogniem i opalił stojące nieopodal drzewko.
- Ojej, Eryku, ale ty masz ogień! – wykrzyknęła Nadziejka z zachwytem, ale też trochę z przestrachem. – Skąd go bierzesz?
- Z muchomorów! – powiedział smok z dumą. – Takich naprawdę pieprznych.
- To czemu ich nie zjesz teraz? – spytała z ciekawością dziewczynka.
- Bo tu ich nigdzie nie ma. W całym lesie. Zjadłem wszystkie, które były, a nie było ich znów tak wiele…
- To trzeba poszukać następnych gdzieś indziej! Rusz się, Eryku, ruszamy na poszukiwania!
Przez jakiś czas szli piechotą, ale tak jak smok mówił, dookoła nie było widać żadnych muchomorów. Rosły tam borowiki, koźlaki, podgrzybki, maślaki, kurki i kanie, ale muchomor nie rósł ani jeden. Dlatego Nadziejka po chwili wsiadła na grzbiet smoka, który był wygodny, bo między łuskami porośnięty zielonym futerkiem. Razem polecieli do zupełnie innego lasu. Po drodze przelecieli nad domem dziewczynki.
- Zobacz, Eryku, to tutaj mieszkam. Zaproszę cię kiedyś do domu na obiad, jak mama zrobi ogórkową.
Smok kiwnął głową i polecieli dalej, aż do drugiego lasu.
- Tu jeszcze nie byłem, może będą tu jakieś muchomory do jedzenia?… – powiedział smok i przygotował się do lądowania. Zobaczyli pod sobą ładną polankę pełną przepięknych muchomorów, czerwonych w białe kropki. Ale jak się okazało, nie byli tu jedynymi gośćmi. Kawałek dalej buszował wśród grzybów drugi smok, całkiem pomarańczowy.
- Dzień dobry! – odezwała się grzecznie dziewczynka do nowego smoka. – Ja jestem Nadziejka, a to jest Eryk. Przyszliśmy tu szukać muchomorów do jedzenia, bo Eryk był głodny. Mam nadzieję, że grzybów starczy dla was obojga, bo ja to przecież muchomorów nie jadam… - i roześmiała się dźwięcznie.
- Witam – uśmiechnął się pięknie nieznajomy i od razu było wiadomo, że to jest smoczyca. – Ja jestem Lindriam. Zapraszam, jestem pewna, że obydwoje najemy się muchomorami i jeszcze ich zostanie na następny obiad.
- A co ze śniadaniem? – spytała ciekawie Nadziejka.
- Smoki nie muszą jeść śniadań ani kolacji – odpowiedziała Lindriam. – To obiad jest dla smoków ważny.
Eryk nie mówił nic, tylko patrzył na nową znajomą z prawdziwym zachwytem. Po czym zajął się jedzeniem, nie spuszczając smoczycy z oka.
Nadziejka poczekała, aż Eryk zje co nieco, po czym poprosiła go, by podrzucił ją do domu.
- Wiesz, to trochę daleko, a ja sama przecież nie polecę do domu na skrzydłach… A tam mama czeka na mnie z pomidorówką… - rozmarzyła się Nadziejka, która po długich spacerach i lotach też poczuła się głodna. W końcu było już dość późno, bliżej podwieczorku niż obiadu!
Eryk przystał na propozycję dziewczynki z ochotą. Miał teraz dużo siły i zaproponował Lindriam wspólny lot. Wszyscy razem ruszyli w stronę domu Nadziejki. Gdy dolecieli na miejsce, mama Nadziejki stała w drzwiach i rozglądała się dookoła z niepokojem.
- Gdzie byłaś tak długo? – zawołała na widok córki. – I kto to przyszedł z tobą? – zapytała ze przestrachem na widok niespodziewanych gości.
- Nie bój się mamo, to tylko Eryk i Lindriam. Są smokami, ale nic ci nie zrobią, bo najedli się muchomorów. Teraz mogą wspaniale ziać ogniem. Zostało dla mnie trochę zupy? – wołała Nadziejka, zaglądając w kuchni do garnków.
Smoki pomachały Nadziejce przez okno na pożegnanie.
- Mam nadzieję, że niedługo do mnie zajrzycie! – krzyknęła dziewczynka, gdy odlatywali.
A mama Nadziejki nałożyła dziewczynce pełen talerz zupy pomidorowej, postanawiając w duchu, że niczemu nie będzie się dziwić. Ale nie udało jej się to wcale, bo po chwili Nadziejka spytała:
- Mamo, kiedy zrobisz zupę ogórkową? Chciałabym zaprosić smoki na obiad.
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości