Uwielbiam patrzeć w gwiazdy. Od małego dziecka. Ale zawsze podchodziłam do tego bardziej romantycznie niż praktycznie i dlatego nigdy nie dojrzałam do tego, żeby kupić sobie teleskop (który by mi się nie przydał za bardzo w Warszawie), a robiąc tysiąc rzeczy naraz nigdy nie trafiłam do kółka astronomicznego... Jakoś nie było takich w mojej okolicy. Chciałam bardzo chodzić do liceum Czackiego, a tam takie kółko było, no i nie dostałam się. Takie życie.
Ale pasja gapienia się w niebo mi została. Przeczytałam dwie bardzo ciekawe książki na ten temat, bo więcej jakoś nie zdobyłam, ślęczałam nad atlasem nieba, odkryłam Google Sky i wystawałam godzinami na polu przed domem, czekając na spadającą gwiazdę... Tak było.
Ponieważ nie mogę zebrać myśli na tyle, by stworzyć jakąś bajkę lub opowiastkę, pomyślałam, że opiszę moje najciekawsze wspomnienia z tych wszystkich wieczorów. W jaki sposób latem się patrzy w gwiazdy? Pamiętacie?...
Wersja minimalistyczna, to stanie przed domem z zadartą głową. Żeby zobaczyć całe niebo, trzeba się wybrać na pole do sąsiadów. I się gapić. Na bolące karki też znalazł się sposób: krzesła ogrodowe z pochylanym oparciem. W pozycji półleżącej można patrzeć się w niebo dowolnie długo. Aż się zmarznie, albo wypowie swoje życzenie 15 razy...
Siedząc na krzesłach jednakże nie da się łazić. Dlatego krzesła pomagały w czekaniu, aż jakaś gwiazda zechce spaść, żeby spełnić życzenie. Lekcje poglądowe trzeba było przetrwać na stojąco.
Podstawowe elementy lekcji poglądowej, to było wskazywanie Drogi Mlecznej, wynajdowanie Wielkiego Wozu - jego jakoś każdy zauważał, a potem odliczanie wiadomych 5 kawałków, żeby dotrzeć do Gwiazdy Polarnej. Wraz z Gwiazdą Polarną odkrywaślismy Mały wóz. Po prawej nad drzewami tata pokazywał nam Kasjopeę i mniej więcej na tym kończyła się jego znajomość gwiazdozbiorów, ale bardzo szybko znajdował kolejny ciekawy temat do opowieści, na przykład: czym w ogóle są spadające gwiazdy i jaka jest różnica między meteorem, a meteorytem. Na dłuższą pogadankę wracaliśmy do kuchni...
A ja przyglądałam się uważnie i odnajdywałam na niebie kolejne gwiazdozbiory. Po wizycie w Planetarium podczas którejś szkolnej wycieczki nauczyłam się, gdzie jest Łabędź, gdzie Korona Północna, gdzie Wąż, gdzie Wolarz, gdzie Lira i później szpanowałam przed rodziną.
Ale moim ukochanym gwiazdozbiorem pozostała Kasjopea. Bo kojarzy mi się z tatą, który mi ją pokazał, a do tego dawno-dawno miał takiego laptopa, to był chyba jego pierwszy i nazywał się właśnie Casiopeia. Nawet miał "w" z pięciu kropek na wierzchu. A we mnie zostało niezmienne skojarzenie. Jak widzę ten gwiazdozbiór, myślę o tacie. Podobnie to zresztą wpłynęło na moją siostrę: ona sobie wyhaftowała Kasjopeę na bluzce. Bardzo długo tę bluzkę z zadowoleniem nosiła, a potem przejęłam ją ja...
Najwięcej jednak patrzy się w niebo, gdy wraz z przyjaciółmi chcesz zobaczyć spadającą gwiazdę... I pragniesz koniecznie zdążyć pomyśleć życzenie.
Pamiętam też taki jeden spacer, gdy szliśmy grupą i ktoś zorientował się, że jest sierpień, więc pewnie dużo gwiazd wokół spada. I wtedy jeden znajomy powiedział: "jest nas czworo, dzielimy niebo na ćwiartki i każdy obserwuje swoją. Kto zobaczy więcej spadających gwiazd, wygrywa..." - i tak się stało, że szliśmy z oczami wlepionymi w niebo, każdy w swój kawałek, pokrzykując co jakiś czas z zachwytem.
Tej właśnie nocy zobaczyłam raz jeden ognistą smugę na niebie: gwiazda przecięła niebo z góry na dół, znacząc tor swego lotu czerwienią. Nie pamiętam na pewno, ale chyba aż było ją słychać... Raz tylko taką widziałam, właśnie wtedy.
Ale prawdziwą ucztę spadających gwiazd przeżyłam, gdy pewnego razu ten sam znajomy dowiedział się, że widziałam je dotąd może dwa razy i oznajmił, że muszę uzupełnić braki w edukacji. Przebrnęliśmy przez zarośniętą wysoką trawą drogę - spodnie moje do niczego się potem nie nadawały - i położyliśmy się nad sadzawką na drewnianych balach, pozostałych po tratwie. Opierając głowę na ramieniu drugiej osoby widzieliśmy całe niebo. Podzieliliśmy je na połowy według starego systemu i liczyliśmy, komu "więcej spadnie"... I to było naprawdę świetne.
Dwa razy zdarzyło mi się jeszcze siedzieć na drodze asfaltowej i liczyć gwiazdy, które czasem spadały, a czasem uparcie pozostawały nieruchome. Towarzyszyły temu zawsze różnorakie szaleństwa, inicjowane to przeze mnie, to przez przyjaciół. Zdarzało nam się między jedną a drugą obserwacją robić fikołki na asfalcie. Wszystkiemu oczywiście towarzyszyła głupawka gigant i niekończące się absurdalne dialogi.
Tęsknię do wakacji...
Ale zdarzały się też chwile samotności, z gwiazdami sam na sam, z rozpaczą lub smutkiem, wśród cieni, między drzewami. Bywały chwile ucieczki od ludzi w pusty i ciemny ogród, byle dalej. Bywało i tak. I wtedy przypominałam sobie słowa z książki L. M. Montgomery: "pokochaj moją Lunę (w sensie - księżyc). Ona nikogo nie krzywdzi, ona nikogo nie kocha, ale nigdy nie opuszcza i nigdy nie zdradza".
Ale to mijało, to zawsze mija. I następne spojrzenie w gwiaździste niebo było i ufam, że będzie, pełne nadziei, tak samo jak po raz kolejny wypowiadane życzenie: "chciałabym..."
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości