Człowiek jest istotą społeczną. Gdy jest sam, czuje się źle. Ale gdy wokół niego są inni, to zawsze się z nimi pokłóci. Bo każdy jest inny, ma odmienne zainteresowania, poglądy, charakter, usposobienie, a do tego – jak wiadomo od lat – gdzie spotka się dwóch Polaków, tam natychmiast powstają trzy opcje polityczne.
Ale ja nie o polityce chciałam, tylko o zwyczajnym, codziennym życiu, w którym bez przerwy wchodzimy w interakcje z ludźmi wokół i nie zawsze kończy się to pokojowo. Mawia się, że przeciwieństwa się przyciągają, a różnice uzupełniają, ale przecież nie zawsze tak jest. Czasami różnice są zbyt duże. Sprzeczne postawy ścierają się ze sobą. Zdarza się, że jedna drugiej rogi utrze, ale bywa też, że druga pierwszą na te rogi weźmie.
No i kończy się to awanturą, kłótnią, czasem otwartą wojną, czasem cichymi intrygami. Ludzie coś takiego w sobie mają, że z ogromną satysfakcją szkodzą sobie nawzajem. No i wtedy lecą skry oraz różne wyrazy. Niekoniecznie uznania.
Zastanawiałam się nad tym ostatnio, ponieważ jak dotąd uważałam kłótnie za zdrowy i pożyteczny element funkcjonowania społeczności. Rodziny, klasy, przyjaciół, czy innych. I wyszło mi, że to zależy, jaka kłótnia, albo inaczej: po co się kłócimy.
Kiedy kłótnie mogą być przydatne? Właśnie!
Po pierwsze: wtedy, gdy wykłócając się o coś udowadniasz, że masz swoje racje i one mają jakieś znaczenie. Kiedy nie pozwalasz się zignorować, informując głośno, że wcale nie jesteś mniej ważny niż pozostali dyskutanci.
Albo też wtedy, gdy na pewno masz rację, a ta druga osoba się myli. Wielu w obronie prawdy oddało swe życie, ty też nie będziesz gorszy… Wtedy dyskutujesz do upadłego i nikt cię nie przekona.
Po drugie: wtedy, gdy wymyślając argumenty na poparcie swych tez i do tego jeszcze celne riposty rozwijasz się intelektualnie i erudycyjnie. Do tego niezbędny jest inteligentny adwersarz, ale nie traćmy nadziei, zdarzają się tacy…
Po trzecie: porządna utarczka słowna jest po prostu znakomitą zabawą. Mnie na przykład zawsze wprawia w dobry humor, szczególnie wtedy, gdy raz czy drugi dyskutant nie umie odpowiedzieć na moją uwagę. Trzeba przyznać, że jak się rozpędzę, to w kłótniach słownych mało komu ustępuję pola. Uwielbiam się sprzeczać, dogadywać komuś, a nawet dokuczać.
Wszystko to jest naprawdę rozrywkowe pod jednym, łatwym do przewidzenia warunkiem: że nawet jeśli przytyki są zgodne z prawdą, to nikt się tym nie przejmuje, bo wypowiada się je tylko z przyzwyczajenia. Ważne, by żaden uczestnik wzajemnego „przygadywania sobie” w wypowiadane inwektywy nie wierzył. A w przypadku przeciągnięcia struny - winowajca przeprosił.
No i jeszcze jedno: dobrze bawić muszą się obie wykłócające się osoby. Inaczej kłótnia nie jest rozrywkowa, tylko nabiera podejrzanych cech wyśmiewania się. A to już jest, jak się coraz częściej mawia, niefajne.
Istnieje oczywiście drugi rodzaj kłótni. Ten, który niewiele ma wspólnego ze sporem, za to dużo więcej z walką, a czasem nawet z wojną. Gdy dwie strony konfliktu pałają do siebie nienawiścią, a ich słowa są pełne złości i mają pozostałych jak najdotkliwiej zranić. Takie kłótnie są najgorsze. Bo niszczą, zamiast budować. Bo ludzie zadają sobie rany, które się z czasem zabliźnią, ale nigdy nie znikną, ślad po nich zostaje na zawsze. To najgorszy rodzaj sporu, bo zabija nie ludzi, tylko relacje między nimi. Eliminuje związki międzyludzkie. Zostawia pustkę, lęk, samotność, krzywdę, nienawiść.
Do tego właśnie nie można dopuścić.
W każdej sytuacji konfliktu trzeba jak najwięcej ze sobą rozmawiać i wypracowywać kompromis, wyjście, na które zgodzą się obie strony. Ale do tego niezbędne jest, by skłóceni ludzie choć przez chwilę słuchali się nawzajem.
Tyle sporów bierze się ze najmniejszych, niewyjaśnionych nieporozumień… Po prostu z niedoinformowania. Czy to nie głupie? A przecież tak łatwo jest takich sytuacji unikać: wystarczy być szczerym i konkretnym, nie zostawiać miejsca na wątpliwości.
Wynika z tego wiele wniosków, ale ja wypiszę tu te, które akurat mi się skojarzyły: zawsze słuchaj ludzi wokół, żeby odpowiedzieć, gdy zostanie zadane jakieś ważne pytanie. I nie używaj riposty wujka Staszka. Jakoś wśród sfer dobrze wychowanych nie jest to mile widziane… :)
***
Tekst pierwotnie opublikowany na franciszkańskiej3.pl w dziale razem
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości