Niedawno wpadła mi w ręce książka z opowiadaniami dla dzieci.
W jednym z nich do klasy dołącza uczeń z zespołem Downa, Patryk. Jak to zwykle bywa w takich historyjkach na początku dzieci nie wiedzą, jak się zachowac, trochę się boją, nie wiedzą, z czym mają do czynienia. Z czasem okazuje się, że to całkiem fajny kolega. "Pewnie, jest trochę inny i trudniej mu się uczyc, ale czy reszta klasy to sami geniusze? No i jest naprawdę bardzo miły." - ocenia narrator nowego kolegę.
I za chwile przeciwstawia go innemu:
"O wiele milszy niż Jarek,który powiedział, że mamy źle w głowie, żeby się przyjaźnic z kimś takim. Ale Michał mu powiedział, że 'kimś takim' to jest on sam, Jarek, i nie powie kim, bo nie chce się wyrażac. A jak mu się Patryk nie podoba, to tym lepiej dla Patryka, bo nie potrzebuje takiego kolegi.
- Niby jakiego?! - naburmuszył się Jarek.
- Wrednego - odpowiedział Michał, I Jarek się rozbeczał. Może mu się zrobiło głupio, czy jak? Przecież musiał w końcu zauważyc, że nikt w klasie się z nim nie chce przyjaźnic."
Krótko mówiąc posługuje się mową nienawiści i nie ma zdolności koalicyjnej.
Jestem człowiekiem w średnim wieku, mieszkam w średnim mieście, jeżdżę średnim samochodem i średnio się we wszystkim orientuję.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości