To chyba prawda, że kardynałowie w większości rozumieją język polski. Tym tłumaczę tak szybki wybór. Bo przecież czytając oczekiwania polskich publicystów (zwłaszcza tych nieszczególnie z Kościołem związanych lub wprost wobec niego nieżyczliwych) wobec nowego papieża musiały im stawać włosy na głowie. Postanowili więc przerwać te spekulacje.
Najdalej poszedł chyba red. Szostkiewicz, który nie chciał, by papież był klerykałem (sic! ponoć szczerze żałował, że nie kandydowała prof. Środa). Inni chcieli papieża ubogiego, zrywającego z przepychem Watykanu, wyświęcającego kobiety, błogosławiącego małżeństwa jednopłciowe i chrzczącego w nich dzieci, akceptującego antykoncepcję, znoszącego celibat oraz koniecznie rozprawiającego się z kurią. Były ojciec Bartoś orzekł nawet, że zniesienie celibatu rozwiązałoby sprawę braku powołań; aż chciałoby się zapytać, czy zrzucił habit ze względu na kobietę, ale dziennikarce zabrakło refleksu.
I oto jest. Franciszek. Pierwsze oczekiwanie spełnia, żyje skromnie, ubogo, obywa się bez peleryny z gronostajami i bogato ozdobionego krucyfiksu. Niestety, cała reszta już nie pasuje. Formalizowanie związków homoseksualnych odrzuca, aborcję potępia, kobiet też raczej nie będzie chciał wyświęcać.
Więc jednak nie, nie nadaje się. Tyle że tych powodów odrzucenia ciemny lud nie kupi. Trzeba znaleźć coś innego. Sygnał daje jako pierwszy red. Stasiński z nieocenionej GW. Jeszcze jesteśmy pełni emocji, jeszcze poruszeni, pełni radości i optymizmu, gdy rusza proces lustracyjny ks. Bergoglio. Miał on bowiem to nieszczęście, że żył w kraju rządzonym przez juntę. Nie był hierarchą, z którym ktoś by się szczególnie liczył, ot prowincjał jezuitów. Jednak powinien był coś zrobić! Stanąć na barykadzie, pociągnąć naród do buntu, do boju na śmierć i życie? Może wydawać podziemne czasopisma, rozrzucać ulotki. Pojawia się określenie, iż „wycofał ochronę z dwóch księży pracujących w slumsach”. Jaką ochronę, tego nie wiadomo. Wiadomo, że pisze o tym jeden z lewicowych terrorystów, Verbitzky, więc to pewnie prawda.
Ciekawe, że na tej samej podstawie można by budować zarzuty wobec śp. Prymasa Glempa. On również żył w czasach panowania junty, również ginęli wtedy księża, również spotykał się z generałem. Tymczasem zmarłego kardynała przedstawia się raczej – również na łamach wspomnianej gazety - jako wzór roztropności, dzięki której nie polało się więcej polskiej krwi. Czy kardynałowie Wyszyński lub Wojtyła współpracowali z reżimem totalitarnym?
Najbardziej poruszająca w tej historii jest jednak skala obłudy. Mamy zapomnieć o lustracji, nazywać generała, który ma krew na rękach, człowiekiem honoru, a jednocześnie roztrząsać życiorys Franciszka, tak by coś się do niego przykleiło, by obrzydzić go już na początku, bez oglądania się na prawdę i przyzwoitość.
Katolicy, nawet tacy słabi jak ja, życzą Jego Świątobliwości jak najwięcej sił i wytrwania, tak by prowadził Kościół sprawdzoną drogą wiary i moralności, by Duch Święty, który kryje się za tym wyborem nieustannie mu podpowiadał, w wy, panowie redaktorzy, publicyści i inne autorytety – odpieprzcie się od Papieża.
Jestem człowiekiem w średnim wieku, mieszkam w średnim mieście, jeżdżę średnim samochodem i średnio się we wszystkim orientuję.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości