Pan płk Mikołaj Przybył, prokurator wojskowy, z niebywałym spokojem opowiadał dziś na prawo i lewo o wczorajszej próbie samobójczej. Postrzał szczęśliwie okazał się chyba niegroźny, bo pan płk w ogóle nie problemów z mówieniem. Wypada żałować, że nie podano, z jakiej dokładnie broni padł strzał.
Przy okazji dowiedzieliśmy się nieco o kulisach tego zdarzenia. Otóż działał on "w pośpiechu", niczym przestraszony nastolatek obawiający się przyłapania na jakiejś psocie, stąd nerwowe poruszenie, gdy ktoś dotknął klamki. (A wystarczyło zamknąć drzwi.) Wyjaśnił też, że otworzył okno, żeby "uniknąć rykoszetu".
Wcale się nie dziwię tej trosce. Rykoszet mógłby grozić śmiercią.
Jestem człowiekiem w średnim wieku, mieszkam w średnim mieście, jeżdżę średnim samochodem i średnio się we wszystkim orientuję.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości