Rok 2010 jest rokiem wyborczym. Jeśli chcemy wykorzystać tę szansę i odnieść sukces, powinniśmy przygotowywać się do sukcesu, powinniśmy w sukces wierzyć. Nie ma sukcesu bez maksymalnej koncentracji, bez wiary, nadziei i miłości.
~ Taki jest sens posłania Jana Pawła II.
~ Taki jest sens przypomnienia, zawartego w wystąpieniu pani Barbary Fedyszak Radziejowskiej.
Wypowiem się nieco o warunkach konstruktywnego rozwiązania w postaci takich sobie pogaduszek, których celem jest przekonanie moich czytelników, że tym razem sukces jest już bardzo trudnym zadaniem. Widać, że nasi przeciwnicy wiją się w męce, nerwowo poszukują rozwiązania. Tak można interpretować ruchy z kandydaturą Andrzeja Olechowskiego i inne manewry, przypominające zawody SUMO. Wielkie manewry rozgrzanych olbrzymów, sypanie ryżu, groźne pokrzykiwania i tylko jeden plusk zderzających się ciał.
Tym razem rozwiązanie wymaga precyzyjnego zestrojeniabardzo wielu czynników, gry na wielu bardzo nietypowych instrumentach.
Tak trzeba, bo przeciwnik ma już tylko jedną, wielką trąbę.
Aby tę trąbę skorumpowanych mediów wyłączyć, musimy ją przykryć misterną siecią, utkaną z setek mocnych włókien. Tym razem bój idzie nie o władzę w Polsce, ale o Polskę.
NIE WOLNO ODDAWAĆ WŁADZY DURNIOM, BO NAM ROZPIEPRZĄ CAŁY KRAJ
Przystępuję do tych pogaduszek. Moim rozmówcą jest Pan Eine.
Odsłona I.
M:
Zniszczenie Polski jest faktem, tu zgadzam się z panem, ale droga, na której poszukuje pan rozwiązania, jest błędna
E:
Moje podejście do gospodarki jest proste jak cep polskiego chłopa, który do cna został zlikwidowany. UE wymyśliła hasło likwidacji zawodu rolnika po to, by jej gospodarka rolna miała zbyt. Tylko gospodarka wytwarzająca produkt materialny, tylko inwestycje stwarzające realne dobra materialne gwarantują istnienie państw.
M:
Tak musi być, wynika to chociażby z zasady zachowania energii. Tak funkcjonuje przyroda. Zgoda. Ale i przyroda i cywilizacja zmieniają się. Rzeczy dzieją się według tej samej reguły, ale inaczej.
Podam przykład Luksemburga:
Gdy kiedyś chodziłem do szkoły, ten maleńki kraj był największym w Europie producentem stali. W głowie mi się to nie mieściło. Przecież obok taka potęga, wielki kraj, Niemcy. Ogromne okręgi przemysłowe, Krupp, Thyssen i są mniejsi od takiej kruszyny, od Luksemburga?
Teraz Luksemburg zmienił się. Znikły ogromne huty, znikły kominy i kłęby dymu. Teraz niedawno jeszcze, wracając do domu przejeżdżałem przez Dudelange, w której niegdyś był ogromny kompleks hutniczy. On nie znikł, nadal jest. Ale zmienił się absolutnie. Cisza spokój, białe hale, coś tam w nich jest, ale ogromne ich przestrzenie są wynajęte, a przed jedną z nich pomnik dawnych czasów. Ogromna kadź, którą i my znamy z filmów o Nowej Hucie. Kadź która kiedyś służyła do rozlewania setek ton płynnej stali. I czytam, w XXI wieku Luksemburg jest jednym z największych na świecie producentów stali jakościowych i specjalnych. Taak.
Rozmawiam z Luksemburczykiem. On opowiada. "Musieliśmy zmienić strategię rozwoju gospodarczego.W gospodarce rynkowej każdy producent musi dostosować się do potrzeb rynku. Wtedy, gdy Rosjanie uczynili Wam dosłownie niedźwiedzią przysługę, instalując piece martenowskie w Nowej Hucie, u nas w Luksemburgu ostatnie takie piece wycinalićmy na złom. Były wielkie, ale nieefektywne ekonomicznie i energetycznie, przestarzałe technicznie. Służyły do produkcji wielkich ilości stali surowej miernej jakości. Rosjanie tym paskudnym prezentem cofnęli Polskę o pół wieku w rozwoju ekonomicznym. Przecież, jeśli już musieliście inwestować w budowę nowych hut, mogliście od razu zacząć od naszego poziomu technicznego, moglibyście zbudować najnowocześniejszy przemysł, mieliście szanse wyprzedzić nas już wtedy. Przecież i tak musieliście budować nowe. Lata czterdzieste, lata pięćdziesiąte, to z tego punktu widzenia zmarnowana szansa.
Teraz Luksemburg jest jednym z krajów o najwyższym dochodzie na głowę mieszkańca i jest u nas cud na rynku pracy. Ujemne bezrobocie. Nasza gospodarka zatrudnia więcej pracowników niż ilość Luksemburczyków w wieku produkcyjnym. Wystarczy rano popatrzeć na nasze autostrady i przejścia graniczne. Tysiące ludzi ciągną do nas do pracy od Metz, przez Tionville z Francji, tysiące z Belgii, a nawet Holandii i z Niemiec od Aachen i Trier. Nasza luksemburska gospodarka jest już od dawna w XXI wieku. Produkty o najwyższych światowych standardach, telekomunikacja,... Usługi."
Tak, to jest kwestia strategii rozwoju gospodarczego kraju. Zwariowani polscy niby liberałowie, wyznając wiernopoddańcze i bezrozumne uwielbienie dla paru wolnorynkowych komunałów, usiłowali zrealizować w Polsce nową, tym razem wolnorynkową Utopię.
Prawdziwa gospodarka, prawdziwego kraju to nie jest urządzenie elektryczne, które można włączyć jednym kliknięciem. Nie można jej przełączyć z gospodarki planowej na rynkową. Nawet jeśli początek transformacji miał być skokiem, to później powinien trwać wielowątkowy proces transformacji.
W przekształcającej się gospodarce dzieją się zjawiska podobne do tych, które dzieją się w fizyce, na granicy faz. Gospodarki rynkowej nie można było wtedy włączyć, bo jej po prostu wtedy nie było. Nie istniały instytucje infrastruktury gospodarki rynkowej, nie było tradycji, ani odpowiedniego doświadczenia i umiejętności. Gospodarkę rynkową trzeba było w Polsce budować, krok po kroku, inwestować w nią jak w narodowy warsztat pracy.
Ktoś huczał, pusząc się w telewizji:
- Uruchomiliśmy w Polsce gospodarkę rynkową,
a faktycznie uruchomił gospodarkę rabunkową o zdeformowanych mechanizmach, ...
Wtedy i dzisiaj potrzebna była i nadal jest niezbędna strategia zmiany i precyzyjna przebudowa zastanych mechanizmów. Niektóre trzeba było zezłomować, inne przebudować, jeszcze inne starannie zbudować od podstaw. Czasem mam wrażenie, że po tej przemianie ocalały wyłącznie te systemy, które powinniśmy zezłomować. Na przykład ubecka oligarchia. Jest to pośrednia odpowiedź na pytanie, dlaczego polska telekomunikacja została marnie spieniężona francuskiej państwowej firmie.
Pozdrawiam serdecznie.
Dalsze odsłony za niedługo.