Antoni Macierewicz nie musi przepraszać ITI za swe słowa z 2007 roku o związkach tej firmy z wojskowymi służbami specjalnymi PRL i finansowaniu jej ze środków FOZZ - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie – podała Polska Agencja Prasowa.
Tego nie dowiedziecie się z żółtych pasków TVN24 ani z czerwonych pasków TVP Info. Jedna z najważniejszych i – moim zdaniem fundamentalnych informacji dotycząca mediów, błąka się gdzieś w oddali po Internecie.
Okazuje się, że Antoni Macierewicz mógł publicznie mówić o związkach firmy będącej właścicielem TVN z wojskowymi służbami specjalnymi PRL i FOZZ.
W ujawnionym w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Raporcie z Weryfikacji Wojskowych Sluzb Informacyjnych w odniesieniu do TV napisano, że wywiad wojskowy PRL podejmował wysiłki powołania firmy telewizyjnej w celu ułatwienia plasowania agentury na Zachodzie. Sygnowany przez wiceministra Antoniego Macierewicza raport podawał też, że związany z wywiadem wojskowym szef FOZZ Grzegorz Żemek miał pod koniec lat 80. podjąć na zlecenie wywiadu rozmowy w tej sprawie z firmą ITI i reprezentującymi ją Janem Wejchertem i Mariuszem Walterem.
Zapytany przez dziennikarkę „Rzeczpospolitej” o dowody, że ITI powstał dzięki wojskowym służbom, Antoni Macierewicz zapewnił, że już je przedstawił i odesłał do zeznań Grzegorza Żemka, który został skazany prawomicnym wyrokiem sądu w aferze FOZZ.
Antomi Macierewicz zapytany o dowody na poparcie zeznań Żemka, Macierewicz odparł: „Dlaczego zeznania Żemka złożone pod przysięgą przed komisją nie są dla pani wiarygodne? Przypominam: gdyby kłamał, groziłoby mu 8 lat więzienia. A on mówi wyraźnie: były dwie dziedziny wykorzystywane przez wywiad do lokowania agentury na Zachodzie – międzynarodowy obrót produktami rolnymi i media. W związku z tym polecono mu znaleźć ludzi, z pomocą których można było stworzyć koncern medialny. Znał Wejcherta, zwrócił się do niego. Zapytał centralę, czy Wejchert może być. Powiedziano mu, że już z nimi współpracuje i jest dobry. Zaczęli tworzyć koncern medialny”.
Za te właśnie słowa właściciele ITI Jan Wejchert i Mariusz Walter pozwali Antoniego Macierewicza, wiceministra w rządzie PiS, likwidatora Wojskowych Służb Informacyjnych.
Domagali się od niego przeprosin i wpłaty po 100 tys. zł na cel charytatywny. Zarzucano mu nadszarpnięcie reputacji spółki przez podanie nieprawdziwych informacji o jej założycielach. Sądy prawomocnie oddaliły już pozew Wejcherta (choć powód zmarł, sprawę mogą kontynuować spadkobiercy). Wciąż nie skończył się proces z pozwu Waltera, który mówił, że ITI nie była przez nikogo finansowana, a on nie był tajnym współpracownikiem służb PRL.
W lutym br. Sąd Najwyższy uznał jednak kasację ITI i nakazał powtórzenie procesu. SN uznał, że to na pozwanym spoczywa ciężar wykazania, że jego działanie nie było bezprawne. Ponowny proces zakończył się oddaleniem pozwu. Sąd uznał, że Antoni Macierewicz jako szef komisji weryfikacyjnej miał prawo mówić o ustaleniach raportu, które „powielił w wywiadzie”. Sąd ocenił, że poseł PiS miał też prawo mówić o finansowaniu ITI ze środków FOZZ, bo tylko przypominał takie słowa oficera służb wojska płk. Jerzego Klemby, co - według sądu - nie narusza dóbr powoda.
Nie ma się jednak łudzić, ze powstanie film na wzór „Dramatu w trzech aktach”, tyle, że z właścicielami ITI w roli głównej. Ale pocieszające jest to, że – cytując klasyka – jedynie prawda jest ciekawa – ciekawsza, niż fabuła filmu- politycznej agitki, która w 200w miała „zdusić w zarodku” powstającą prawicową partię Prawo i Sprawiedliwość.
Inne tematy w dziale Rozmaitości