Ponieważ do bieżących wydarzeń gorącej kampanii ciężko mi jest się odnieść, chyba że coś wpadnie w oko na jakimś portalu, opiszę coś z własnego, angielskiego ogródka. Rzecz jak najbardziej na czasie, dotyczy wyborów, tyle że brytyjskich.
Niedługo po moim wprowadzeniu się do mieszkania (stało puste może z tydzień) przyszedł list zaadresowany do obecnego lokatora (dosłownie). Po otwarciu okazało się, że jest to zapytanie o zmiany w spisach wyborców i prośbą o podanie danych osób mających prawo głosu, oczywiście wraz ze wszystkimi obcokrajowcami, bo a nuż są z Unii i mogą głosować lokalnie. Poniżej informacja, co zrobić dalej - wysłać w załączonej (oczywiście opłaconej) kopercie, oddać w ratuszu czy nawet w biurze informacji turystycznej (szczerze powiedziawszy w każdym miejscu które ma jakiś związek z lokalnymi władzami).
Przejrzałam, wypełniłam, po czym zawiesiłam się na jednej z rubryk. Nie zrozumiałam, przeczytałam raz jeszcze, okazało się że tekst rozumiem dobrze, więc musi to być to co myślę. Poszukałam jakiegoś objaśnienia i okazało się, że owszem. Żeby wziąćtutaj udział w wyborach, wystarczy że przejdę na drugą stronę ulicy.
Praktyczni Brytyjczycy bowiem, aby dać każdemu realną możliwość skorzystania z jednego z jego najważniejszych praw (o czym przypominają w tej ulotce kilka razy conajmniej), a jednocześnie zachęcić zbyt leniwych, stosują głosowania poprzez pocztę. Notka, której nie rozumiałam w pierwszej chwili, właśnie tego dotyczyła. Czy chcę korzystać z tej możliwości (przyślą dodatkowy formularz) czy nie.
Coż, wysyłając to pisemko zaczęłam się zastanawiać - jak by to wpłynęło na frekwencję w Polsce...
Notabene: przy ostatnim strajku poczty, gdy jeszcze nie było wiadomo, czy nie odbędą się przyśpieszone wybory, komentatorzy zaczęli się zastanawiać, jak się je uda przeprowadzić przy strajku poczty. Wyborów nie będzie, a ja się zaczęłam zastanawiać, jak można to w Polsce przeprowadzić, gdy list priorytetowy idzie tydzień...
Oczywiście, zaznaczyłam. Co będę biegać. Czekam na formularz.
A w następnej notce: o abonamencie telewizyjnym (na sposób brytyjski)
Lewes, East Sussex, 11 października
Reklamy na tej stronie sprzedawane są przez widget z AdTaily.com (PLBLOADTAILY0001)
Written on Mac ;)
Normalna. Z zastrzeżeniem - jak na zwierzę polityczne jednak. Żegluję, czasami po internecie, czasami po morzu, czasami po morzu informacji .. politycznej (nieskutecznie leczony nałóg, nawet Anglia nie dała mu rady). Nieuleczalna legalistka. Wreszcie PO PROSTU pracująca, aby móc kontynuować swoje pasje (np. MINI TRANSAT 201x)
Po prostu żyję.
Życie to jest teatr, mówisz ciągle, opowiadasz
Maski coraz inne, coraz mylne się zakłada
Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra
Przy otwartych i zamkniętych drzwiach - to jest gra.
Życie to nie teatr - ja ci na to odpowiadam.
Życie to nie tylko kolorowa maskarada.
Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest.
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć.
Ty i ja - teatry to są dwa, ty i ja.
Ty, ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w góre wznosisz brwi
Nawet kiedy źle ci jest, to nie jest źle,
bo ty grasz.
Ja dusze na ramieniu wiecznie mam
Cała jestem zbudowana z ran
Lecz kaleka nie ja jestem tylko ty
Bo ty grasz.
Jutro bankiet u artystów. Ty się tam wybierasz.
Gości będzie dużo, nieodstępna tyraliera.
Flirt i alkohole, może tańce będą też.
Drzwi otwarte potem zamkną się, no i cześć.
Wpadnę tam na chwile, zanim spuchnie atmosfera.
Wódki dwie wypije, potem cicho się pozbieram.
Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb.
Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz.
Ty i ja - teatry to sa dwa, ty i ja.
Ty, ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w góre wznosisz brwi
Nawet kiedy źle Ci jest, to nie jest źle,
bo ty grasz.
Ja duszę na ramieniu wiecznie mam
Cała jestem zbudowana z ran
Lecz kaleką nie ja jestem tylko ty
Bo ty grasz.
Stachura
Dyskusja zarówno z fanatykami religijnymi (a za takich uważam zapalczywych obrońców wszelkich utopii) tudzież z ludźmi chorymi (a wszelkie manie prześladowcze sytuują się w tej grupie) mija się z celem. Wyciągając wyrwane z kontekstu stwierdzenia, fakty zaistniałe na przestrzeni kilkunastu lat oraz zasłyszane "opinie" bez podania źródeł - jestem w stanie przedstawić każdą organizację/rząd/grupę na świecie jako zepsutą, sterowaną przez nie wiadomo jakie siły. Na czele z Kościołem. Ale ponieważ nie mam zamiaru takich bzdur czytać, omijam podobne blogi. I dlatego też, nauczona doświadczeniem, blokuję od dziś takim osobom dostęp do komentowania na moim blogu, bo swojego nie mam zamiaru omijać. Bawcie się dobrze gdzie indziej i beze mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka