Najnowszy film Ryszarda Bugajskiego drażni, bo rozczarowuje. Nawet jeżeli nie jest - jak „Pilecki” Krzyszkowskiego - kompletnym gniotem, stanowi kolejny przykład na to, jak obiektywnie ważny temat i potencjalnie wielki film można spalić na panewce.
Doprawdy nie pojmuję, jak coś takiego mogło przydarzyć się autorowi „Przesłuchania”, „Układu Zamkniętego”, „Generała Nila”. Oglądając „Zaćmę” nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że odmiennie niż w przypadku „Śmierci rotmistrza Pileckiego”, konwencja „teatru telewizji” vel „widowiska teatralnego”, nie wiedzieć czemu została przez Bugajskiego wybrana rozmyślnie. A to na f i l m – za jaki uchodzi to dzieło - niestety za mało.
Daleki jestem od tego, aby od każdego reżysera - f i l m o w c a ( ! ) wymagać epickich obrazów i hollywoodzkiego rozmachu, ultranowoczesnego języka, ale, na litość boską, komu Bugajski chciał opowiedzieć o krwawej Lunie? Fanom „Legend polskich” i „Wołynia”?
Bo tym co najbardziej w „Zaćmie” drażni nie jest anachronizm środków i zapośredniczenie (czytaj: zaprzepaszczenie) fabuły przez oniryczne wizje i metafory, każące się zastanawiać, czy okres „błędów i wypaczeń” u zarania PRL, przypadkiem się tej dystyngowanej, dla ociemniałych dzieci tak sympatycznej damie – głównej bohaterce – nie przyśnił, a pytanie o adresata.
Doceniając kunszt aktorów (każdy z odtwórców udźwignąłby rolę w p r a w d z i w y m , t.j. wielkim filmie o Brystygierowej!), nie mogę opędzić się od pytania: p o c o ? Po co Bugajski nakręcił „Zaćmę”? Dla k o g o ?
Dla zaczytanych w „Tygodniku Powszechnym” uczestników dyskusji w Klubach Inteligencji Katolickiej? Dla historyków z Muzeum Holokaustu i Instytutu Jad Waszem? Dla członków Amerykańskiej Akademii Filmowej? Dla prenumeratorów „Niedzieli”, „Gościa Niedzielnego”, „Naszego Dziennika”? Dla uczestników Marszów Niepodległości, smoleńskich miesięcznic? Dla bywalców parad równości i wieców Komitetu Obrony Demokracji?
Komu i co chciał Bugajski uświadomić?
Że w gruncie rzeczy żywi dla Julii Brystygierowej (co z pewnością ułatwiło obsadzenie w tej roli Marii Mamony – prywatnie żony reżysera)... podziw? Tak zdawał się sugerować Bugajski w wywiadzie udzielonym radiowej „Dwójce”.
Czy nam się to podoba, czy nie, „Zaćma” wpisuje się w kontekst jaki tworzą nie tylko opowiedziane w polskim kinie historie z epoki „utrwalania władzy ludowej”, ale i w ten, który wyznaczają „Pokłosie”, „W ciemności”, „Ida”.
Jeżeli Bugajski sądził, że swym najnowszym filmem da dowód odwagi na miarę tej, jaką błysnął kręcąc „Przesłuchanie”, jest w błędzie. Szansa została zmarnowana. Szkoda.
„Zaćma”. Reżyseria Ryszard Bugajski. Premiera polska 25.XI.2016
Zob. także:
1) „Witold Pilecki na wielki ekran!”
2) „Wołyń” - początek końca
Inne tematy w dziale Kultura