Rotmistrz Witold Pilecki i jego towarzysze broni byli ofiarami totalitaryzmów. Ale winniśmy ich czcić jako wcielenie heroicznego wymiaru człowieczeństwa. I choć od stycznia 2008 r. wolontariusze naszej akcji konsekwentnie tę prawdę upowszechniają, polscy politycy i urzędnicy nadal nie są w stanie jej pojąć.
W spektakularny sposób przekonuje o tym kilkuletnia historia akcji społecznej „Przypomnijmy o Rotmistrzu” („Let’s Reminisce About Witold Pilecki”). Z wcześniejszego okresu dość wspomnieć czym zakończyły się nasze starania o współpracę z Instytutem Pamięci Narodowej, Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau, Muzeum Powstania Warszawskiego, Ministerstwem Spraw Zagranicznych, a także poprzednim i obecnym Prezydentem RP.
W ostatnim czasie za szczególnie wymowne należy uznać solidarne zignorowanie przez polskich europosłów, senatorów i posłów wszystkich partii, naszej prośby o wsparcie apelu skierowanego 14 czerwca b.r. w byłym KL Auschwitz do premiera Tuska.
Z niezbadanych przyczyn, pytania, które zadałem dwa dni przed rocznicą paktu Ribbentrop-Mołotow, wciąż nie mogą doczekać się sensownych odpowiedzi, zob. „Przypomnijmy o Rotmistrzu 23 sierpnia”.
Do świadomości polskich polityczno-urzędniczych elit wciąż nie dociera, iż postawę Witolda Pileckiego, Stanisława Dubois, Jana Mosdorfa, Kazimierza Piechowskiego i ich towarzyszy broni ze Związku Organizacji Wojskowej w KL Auschwitz, winniśmy czcić n i e d l a t e g o , że osoby te padły o f i a r ą niemieckiego narodowego socjalizmu i sowieckiego komunizmu.
Najważniejszym powodem dla odbudowy i utrwalenia pamięci o Witoldzie Pileckim i jemu podobnych, jest to, iż owi Bohaterowie ośmielili się stawić czoło totalitarnym potworom. I mimo, że powtarzam tę oczywistość od ponad trzech i pół roku, nadal nie może się ona przebić do świadomości polskich elit polityczno-urzędniczych.
Po części jest tak dlatego, że sprawę ignorują media, w których kwestia europejskiego upamiętnienia Bohaterów walczących z brunatną i czerwoną tyranią, nieustannie przegrywa z tym wszystkim, co składa się na codzienny jazgot. Mimo licznych prób, opiniotwórcze tytuły nie są zainteresowane zdaniem wolontariuszy naszej akcji, natomiast znani dziennikarze, omijają temat szerokim łukiem.
W rezultacie dochodzi do takich sytuacji jak ta, która miała miejsce podczas warszawskich uroczystości 23 sierpnia. Minister sprawiedliwości - od marca 2010 r. ( ! ) nie znajdujący czasu, by odpowiedzieć na prośbę o wsparcie inicjatywy obywatelskiej, której celem jest trwałe wprowadzenie Bohaterów w pamięć Europejczyków – jak gdyby nigdy nic opowiada o swoim zaangażowaniu w pokazywanie osoby rtm.Pileckiego… Tymczasem rzecznik IPN – urzędu, który zamiast wspomagać, zwalcza akcję społeczną „Przypomnijmy o Rotmistrzu” – odnosząc się do europejskiego Dnia Bohaterów Walki z Totalitaryzmem, prawi o internetowej stronie…
I dzieje się to w kraju, którego obywatele, nie tak dawno, choć bez politycznej, urzędniczej czy medialnej koncesji, hucznie świętowali jubileusz 110. rocznicy urodzin Witolda Pileckiego. Dzieje się na kontynencie, na którym polscy, irlandzcy i węgierscy wolontariusze, od dwóch lat zbierają podpisy pod naszą petycją, zachęcając do lektury „Raportu Witolda” i krzewienia wiedzy o największych Bohaterach Europy XX w.
A przecież - jak na swym blogu napisała Siłaczka – Polska to nie kraj ofiar. Jesteśmy ojczyzną Bohaterów! To ich dziedzictwo jest naszym wkładem we wspólne europejskie wartości. I właśnie z tej przyczyny świadectwo Rotmistrza zobowiązuje. Każdego, kto rozumie wagę Sprawy, kto potrafi wzbić się ponad partyjniactwo i arogancki cynizm polityczno-urzędniczych koterii.
Właśnie tak - to „Od nas zależy - czy damy zniszczyć Pamięć o naszych Bohaterach. To teraz się dzieje!”. Chciejmy wyciągnąć tego wnioski. Nie tylko w horyzoncie kolejnych kampanii wyborczych.
Przypomnijmy o Rotmistrzu! Trzeba dać świadectwo..
Inne tematy w dziale Polityka