Ci, którzy 66. lat temu stanęli do walki, nie zawsze czynili to z entuzjazmem. Kierował nimi duch służby.
Jak co roku o tej porze, kto żyw usiłuje wymierzyć sprawiedliwość przywódcom Państwa Podziemnego, dowódcom i żołnierzom Armii Krajowej Wojska Polskiego, którzy ośmielili się pragnąć wolności i tę wolność samym sobie zawdzięczać.
W nadziei, że Pierwszy Sierpnia może stać się okazją nie tylko do scholastycznych dysput, polaryzacji stanowisk, plenerowych imprez i krótkotrwałych wzruszeń, powtórzę słowa, skierowane do uczestników naszej akcji rok temu: Gdziekolwiek staniemy na dźwięk syren obwieszczających 66. rocznicę godziny "W", pamiętajmy, że to my odpowiadamy za ów depozyt, który pozostawili Bohaterowie. Tylko od nas zależy, co stanie się z dziedzictwem niepokonanego dowódcy Reduty Witolda - Najwspanialszego Bastionu Warszawy.
Wciąż jesteśmy w stanie wpłynąć na polityków, aby słowa, których w takie dni jak dzisiejszy chętnie (nad)używają, były dla nich zobowiązaniem. Czy stać nas choćby na złożenie podpisu pod apelem do europosłów: http://www.petycje.pl/4376 i na polecenie znajomym „Raportu Witolda”?
To, co wydarzyło się w Warszawie 66 lat temu wymyka się naszej wyobraźni. Próbując zbliżyć się do owej rzeczywistości przeglądamy Rymkiewiczowskie „Kinderszenen”, wsłuchujemy się w ton diamentów, którymi Polska strzelała do wroga.
Czy w nas, współczesnych zostało coś z ducha, który nimi kierował?
Inne tematy w dziale Polityka