Głos wolny, wolność naszą ubezpieczający, wady smagający, horyzonty poszerzający...zamilkł.
Odszedł jeden z największych szermierzy słowa. Człowiek, którego błyskotliwość dorównywała ogromnej wiedzy. Publicysta, który pod względem kompetencji górował nad niejednym specjalistą w dziedzinie prawa, literatury, ekonomii, politologii, socjologii, sztuki, sportu… Który jak mało kto potrafił przypominać za Gombrowiczem, że im mądrzej, tym głupiej. I że bycie dziennikarzem niekoniecznie oznacza utratę zdrowego rozsądku i samodzielności w myśleniu, a także uleganie owczym pędom.
Przed paroma laty miałem zaszczyt poznać Go osobiście. W warszawskiej kawiarni rozmawialiśmy o wolności słowa, poprawności politycznej, miejscu Polski w Europie, wadach i zaletach nadwiślańskiego plemienia. Na moje pytanie, czy – wbrew pozorom - Polska nie leży przypadkiem nad Morzem Śródziemnym, Maciej Rybiński odpowiedział we właściwy sobie sposób: „Owszem, przynajmniej do czasu pierwszego mordobicia”. Odpowiadając na pytanie, czy polskie media są wolne, zacytował opinię Marksa: media są zawsze wolne – dla tych, którzy nimi dysponują.
Ostatni raz rozmawiałem z Panem Maciejem przez telefon 10 października b.r. Wyrażał zdumienie z powodu postawy kolegów dziennikarzy wobec naszego apelu do europosłów. Apelu, który wsparł własnym podpisem.
Nie ze wszystkim co pisał zawsze potrafiłem się zgodzić. Ale to był Mistrz.
To strata nie tylko dla świata mediów. Nie tylko dla polszczyzny.
Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie.
P.S. Dwa fragmenty sprzed paru lat:
Z września 2004 r. (z tekstu „Pochwała sejmowej rezolucji”)
"Kwestionowanie rezultatów I wojny światowej i walka z krzywdą traktatu wersalskiego. Na tym wyrósł Hitler. Na niemieckim poczuciu krzywdy. Powie ktoś - sytuacja jest dziś zupełnie inna. To złudzenie. Gdyby była inna, nie mielibyśmy całego tego pasztetu z roszczeniami i przeciwroszczeniami. Arnulf Baring, jeden z najmądrzejszych i najtrzeźwiejszych ludzi w Niemczech dzisiejszych, stwierdził: jeśli Niemcy uznają się za ofiary II wojny światowej, to sąsiedzi Niemiec powinni mieć się na baczności. I Niemcy właśnie uznali się za ofiary. Nie tylko Steinbach i Pawelka. Niemcy, jako zbiorowość, są ofiarami wypędzeń, bombardowań i działań wojennych bez własnej winy. Nie tak dawno domagano się w Niemczech uznania dowódcy alianckiego lotnictwa bombowego, marszałka Harrisa za zbrodniarza wojennego. A równocześnie zaczęło się odkrywanie ludzkich stron Hitlera i Goebbelsa. To nie jest demonizowanie procesów społecznych, jakie się dziś w Niemczech dokonują. Nigdy nie miałem wątpliwości, mieszkając bardzo długo wśród Niemców, że któregoś dnia dojdzie do bardzo dla nas nieprzyjemnego przewartościowania historii najnowszej.”
Z czerwca 2006 r („Strach przed Janem Tomaszem Grossem”)
„Nie czytałem jeszcze tej książki, tylko doniesienia prasowe na jej temat oraz recenzję noblisty Eli Wiesela. Na ich podstawie można sobie wyrobić ogólne pojęcie o zasadzie, na jakiej ta książka została zbudowana. Nie jest to dzieło historyczne, tylko raczej psychologiczne. Na podstawie tragicznego i nie wyjaśnionego dostatecznie do dziś epizodu powojennego- pogromu kieleckiego- Gross psychoanalizuje nas, Polaków, przypisując nam przerażające cechy zbiorowe. Wynaturzenie, zwierzęcy antysemityzm, żądzę mordu, opętańczą chciwość w zagarnianiu majątków żydowskich.
Czytając Wiesela miałem wrażenie, że dokonuję wielkiego odkrycia z zakresu literatury powszechnej- Shylock, czarny charakter z "Kupca weneckiego" Szekspira, komedii, którą przedwojenny amatorski teatr żydowski w Warszawie wystawiał pod tytułem "Wyciął mu z nożem kawał mięsa", prymitywna kukła uosabiająca cały komplet zbrodniczości i demonizmu- był Polakiem. Jest to zupełny przewrót- do tej pory Shylock, uważany za Żyda, był ulubioną postacią literacką antysemiktów. Dla nich uosabiał zbiorowe cechy narodu żydowskiego. Teraz będzie mu można zmienić tożsamość narodową.
Wydaje się, że Jan Tomasz Gross i jego amerykańscy recenzenci powielają, może nieświadomie, może celowo, wszystkie tradycyjne konstrukcje antysemityzmu z poszukiwaniem demonicznych i ciemnych cech w genetycznym, narodowym, rasowym pochodzeniu. Polacy są w ich oczach morderczymi antysemitami w tym samym stopniu i w ten sam sposób co Żydzi są zbrodniczym rządem światowym w oczach antysemitów.
Konsekwentnie, profesor Jan Tomasz Gross, zamiast następnej książki o Marcu 1968, co z pewnością ma w planie, powinien od razu, moe do spółki z Wieselem, napisać "Protokoły mędrców Polonii". Zapis planów tajnego spisku Polaków, eksterminacji narodu żydowskiego dla zawładnięcia kamienicami na krakowskim Kazimierzu. Hitler mógłby zostać nawet uznany za nieświadomą ofiarę tego sprzysiężenia. Antoni Słonimski o polskim antysemityźmie napisał tak: kiedy spytać Żyda co sądzi o Żydach, powie, że to naród wybrany, naród poetów i filozofów. A co sądzi o Mośku? To złodziej, oszust, nie powierzyłbym mu złotówki. Kiedy spytać Polaka o to samo, odpowie, że Żydzi to naród krętaczy i oszustów, ale Mosiek to złoty człowiek, któremu można powierzyć cały majątek.
Nie bójmy się Grossa, nie potrzebujemy psychoanalityka. Nie wykluczone, że na kozetce trzeba położyć jego samego. Niech opowie, co mu się śni. Szafa czy kluczyk.”
Inne tematy w dziale Rozmaitości