Michał Tyrpa Michał Tyrpa
191
BLOG

Tancerz erotyczny

Michał Tyrpa Michał Tyrpa Polityka Obserwuj notkę 17

…czyli refleksje na chwilę przed opuszczeniem „drugiej Irlandii”.

Co jakiś czas mam przyjemność odbierać krzepiące sygnały, iż moja publicystyka cieszy się niejaką popularnością. Część z nich przybiera postać cytowania fragmentów moich wypowiedzi, a także wyrazów poparcia dla moich skromnych inicjatyw. (Najbardziej bodaj spektakularne były przedwyborcze pytania Jarosława Gowina i Stefana Hambury, czy nie miałbym ochoty kandydować do parlamentu.) Część przejawia się w zdecydowanej krytyce ze strony moich adwersarzy. Obok tego moje wysiłki doczekały się również szczególnego rodzaju dowodów uznania. A to ze strony prasowych złodziei. W kwietniu b.r. wspominałem na tym blogu o interesującej wymianie korespondencji z panem Markiem Boberem. Redaktor naczelny chicagowskiego „Kuriera Codziennego”, nie próbując nawet skontaktować się z autorem, był łaskaw sprzedać swoim czytelnikom mój materiał na temat praktyk niemieckich Jugendamtów. W podobny sposób zostałem kiedyś zaszczycony przez wiedeńskie „Polonika”, które nie odpowiedziawszy na żaden z moich listów, ochoczo (i oczywiście bez zasięgnięcia opinii autora) przedrukowały mój wywiad z Ritą Gombrowicz. Mając to na uwadze zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem wśród przywiązanej do starego kraju Polonii takie zachowania nie stanowią normy.

W poszukiwaniu rozwiązania tej zagadki trafiłem swego czasu na jednym z forów na płomienny apel, z jakim zwrócił się do rodaków Andrzej Kumor - redaktor naczelny ukazującego się w Kanadzie „Głosu”. Pozwolę sobie go tutaj zacytować: „Dajmy sobie wzajemnie pracę, wymieniajmy się ważnymi informacjami, gdzie tylko można promujmy wzajemnie własne interesy, przede wszystkim zaś uczmy się, umacniajmy i inspirujmy. Musimy sobie dodawać animuszu i otuchy, musimy zobaczyć sens we wspólnocie.”

Well, trudno się z red. Kumorem nie zgodzić, że w naszym zatomizowanym, wzajemnie nieufnym społeczeństwie nigdy dosyć wysiłków na rzecz wartości, o które nasz kanadyjski rodak w tak piękny sposób się upomina. Mając w pamięci przytoczona wypowiedź, otrzymawszy od redaktora „Głosu” prośbę o zgodę na przedruk jednego z tekstów, ośmieliłem się zaproponować przygotowywanie materiałów, na które polonijny „Głos” będzie miał wyłączność. Grzecznie na takie dictum odmawiając, red.Kumor w godnych zapamiętania słowach opisał mi rzeczywistość relacji między polonijnymi wydawcami, a autorami drukowanych przez nich tekstów:

Normą na tym rynku jest redukcja kosztów do minimum czyli kopiowanie tekstów z internetu ‘na chama’ - wiadomo, że i tak nikt nikogo do sądu nie weźmie bo to jest zbyt drogie.” [podkreślenie moje – MT]

Wnioski? Otóż pewnie za to (bezpłatne) poszerzenie moich horyzontów odczuwałbym wobec Andrzeja Kumora nie zmąconą niczym wdzięczność.. Gdyby nie pamięć o jego – przyznają Państwo – w tym kontekście dość po kabotyńsku brzmiącym apelu o budowanie polskiego sensu we wspólnocie.

I pewnie nie zanudzałbym P.T. Czytelników wynurzeniami na temat niektórych aspektów funkcjonowania w mediach, gdyby red. Grzegorz Małkiewicz z którym jako korespondent współpracowałem jeszcze za czasów kierowania przez niego londyńskim „Dziennikiem Polskim”, bez słowa wyjaśnienia nie zlikwidował mojego profilu pocztowego w panelu redakcji tygodnika „Nowy Czas”… Pewnie nie wspominałbym tych bzdur, gdyby red. Rafał Brzeski po kilku rozmowach telefonicznych wieszczących świetlaną przyszłość (nie tylko) naszej współpracy, a następnie opublikowaniu na stronie www Informacyjnej Agencji Radiowej dwóch moich materiałów (dowiedziałem się, że jeden z nich był potem chętnie cytowany przez inne media), nie zaginął bez wieści… Być może, wreszcie, nie miałbym czasu o tym rozprawiać, gdyby pewien internetowy tytuł, któremu w ciągu ostatniego roku przekazałem gratis szereg (sprzedawanych potem na papierze) materiałów i newsów wykazał – jak to ujęła jedna z najpopularniejszych autorek tego Salonu – elementarny szacunek dla zaangażowania autora…

Po cóż w takim razie o tym gadać? Otóż być może opisane doświadczenia oszczędzą rozczarowań obecnym tutaj, młodym adeptom pióra. Pamiętajcie i zważcie u siebie, że wedle boskiego nakazu, pewnego dnia sami możecie stanąć przed następującą alternatywą: Albo z uwagi na to, że dosyć po kawaleryjsku poruszacie sprawy, z których każda – przynajmniej wedle prof. Wojciecha Sadurskiego - zasługuje na odrębne potraktowanie, będziecie się cieszyć uznaniem czytelników oraz okradaniem przez redaktorów i wydawców... Albo – jeśli od „pierwszej” z jakichś względów wciąż wolicie „drugą Irlandię” - póki nie jest za późno zaczniecie poważnie zastanawiać się nad przyjęciem oferty pracy w branży „Media - Sztuka – Rozrywka”, w rodzaju tej, jaka dotarła do mojej skrzynki dziś rano:

„Ekskluzywny klub (…) przyciąga uwagę swoim nietypowym wnętrzem, różniącym się od wystrojów innych krakowskich klubów. Nastrojowe oświetlenie, czarnobiałe fotografie o lekkim zabarwieniu erotycznym oraz doskonała muzyka z każdej dziedziny stwarza wspaniałą atmosferę przy której można się naprawdę świetnie bawić.

Szczegóły oferty: Klub (…) poszukuje tancerzy na wieczory panieńskie. Casting odbędzie się 8 listopada w klubie. Zainteresowanych Panów prosimy o przesyłanie CV wraz ze zdjęciem.

Wymagania:dobra prezencja.”


Otóż, jakkolwiek ogromnie się cieszę, że nie tylko Jarosław Gowin i Stefan Hambura, ale także headhunterzy wysoko oceniają mój potencjał, nie jestem do końca pewien, czy mam dostateczne kwalifikacje (w tym – odpowiednią prezencję) do takiej akurat roboty…

Ale może po prostu brak mi wiary w siebie?

Przypomnijmy o Rotmistrzu / Let's Reminisce About Witold Pilecki on Facebook. Doświadczając kolejnych erupcji Inferno Polonico, przed oczami duszy widzę Witolda Pileckiego, który do nas, wolontariuszy akcji społecznej "Przypomnijmy o Rotmistrzu" ("Let's Reminisce About Witold Pilecki mówi"), mówi:"Z powodu mojego imienia będą was nienawidzić" (Mt 24,9)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka