Dzisiejsza prasa donosi,że o to w Stanach znalazł się amerykański odpowiednik naszego Sikorskiego. Colin Powell,były szef dyplomacji Georg'a Bush'a oświadczył swoje poparcie dla Baracka Osamy. Jak mówi,spodobała mu się prezencja kandydata demokratów w ostatnich dniach i jego zdaniem bardziej się Barack nadaje na czasy kryzysu. Co jednak ciekawe,Powell podkreśla,że ważny dla niego jest fakt,iż Sarah Palin w jego mniemaniu na rządzenie się nie nadaje. Mówi się o Colinie,że jest Brutusem USA, jednak ja bym go usprawiedliwiał zaślepieniem Amerykanów. To trochę tak jakby po obejrzeniu "American Gangster",ktoś chciał zagłosować na postać graną Denzel Washington'a,bo budziła sympatię. Osama się cudownie prezentuje,można by rzec: "całkiem hollywoodzko". Można się zmartwić tym amerykańskim oślepieniem ich oczekiwaniem na Mesjasza. Wszak Żydzi w czasie rzymskiej okupacji popierali nawet Barabasza. Ale dość tych porównań-mamy prawo wymagać od Amerykanów więcej merytorycznej wiedzy nt.kandydatów i mniejszych ciągot lewicowych. A co mówi Powell usprawiedliwiając swoją decyzję? "republikanie poszli za bardzo na prawo". Czy ma to znaczyć,że wśród czarnoskórych prawicowość jest grzechem? Mam nadzieję,że nie. Co zadziwiające,to niedostrzeganie przez 62% naszych współrodaków,że ich poparcie jest deklarowane właśnie dla tak skrajnie lewicowego kandydata. (wg wyników sondażu GW). I to jeszcze z tym całym naszym doświadczeniem jeśli chodzi o polityków bardzo "medialnych",którzy później okazują się zwykłymi horsztaplerami. Ale jest nadzieja. Skoro Europa znowu tak namiętnie popiera czarnego Osamę,to.. no właśnie-historia bardzo lubi się powtarzać:)
Jestem świadomym Polakiem, Europejczykiem i obywatelem tego świata. Możesz mnie też nazwać czujnym recenzentem rzeczywistości.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka