Politycy PO z łatwością przepoczwarzyli się z działaczy ideowych, w wyrobników partyjnych. W Trójmieście obrazem tego stanu ducha jest brama Stoczni Gdańskiej.
W nocy wciśnięto jej z powrotem imię Lenina, a gdy na napisie pojawił się solidarycą pisany napis „Solidarność” - władza zareagowała natychmiast. Rzecznik prasowy prezydenta Gdańska Piotra Adamowicz, Antoni Pawlak oświadczył, że „napis został powieszony bez pozwolenia konserwatora zabytków”, a więc „dla porządku” Lenin na bramę wróci. O ogromnej sile politycznej konserwatora zabytków wielokrotnie przekonać się mogli Warszawiacy, zabierający głos w sprawie pomnika prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w polskiej stolicy. Przy takim nastawieniu do współczesnej historii Polski, trudno się dziwić słowom Bolesława Wałęsy (sobowtóra Lecha), że opozycję trzeba pałować, czy Bogdanowi Borusewiczowi, gdy prewencyjnie nie wpuszcza do Senatu szefa „Solidarności”, tak by senatorowie podpisując przymus pracy „67”, czuli się komfortowo.
Felieton pojawił się - tradycyjnie - we wtorkowej
"Gazecie Polskiej Codziennie"
Jestem świadomym Polakiem, Europejczykiem i obywatelem tego świata. Możesz mnie też nazwać czujnym recenzentem rzeczywistości.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka