Zaczął Newsweek (Stasi, bezpieka z byłego NRD, chyba jej na czele zjednoczonych Niemiec nie postawiła...), później wątek pociągnął Gadomski (Czyim agentem jest Angela Merkel?), za nim Witalis ("Pobrzmiewa w tym zdaniu ton insynuacyjny).
Natychmiast tutejsze cyngle dały cynk przyjaciołom z Niemiec i tamtejsze media już otwartym tekstem walą, że Jarosław Kaczyński oskarża Merkel o bycia agentem Stasi (Die Welt: "Prezes PiS daje do zrozumienia, że Merkel do władzy doszła jedynie dzięki Stasi")*
To tyle wstępu, bo warto konkretnie napisać, o czym tak naprawdę mowa.
Oto historia manipulacji w 3 aktach:
Akt I - Słynne zdanie, na którym całą "antymerkelowską otoczkę" stworzył mainstream:"Nie sądzę, żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności, nie będę jednak tego przeświadczenia rozwijał, postawiam to politologom i historykom."
Akt II - Konkretna odpowiedź Jarosława Kaczyńskiego, na pytanie Liza z typu "co autor miał na myśli?""(kanclerstwo Angeli Merkel) Było wynikiem - tak najogólniej rzecz biorąc - tego że połączyły się dwie części Niemiec, że powstały w związku z tym różnego rodzaju napięcia i że w pewnym momencie potrzebna była osoba z tej wschodniej części Niemiec."
Akt III - TVN robi z całej "sprawy" jednykę u siebie w Faktach, a polskie cyngle uzyskały wsparcie z Niemiec, gdzie już media otwartym tekstem mówią o
"byciu kanclerzem Stasi"
Smutne to, szczególnie, że są naprawdę tematy przed wyborami dużo istotniejsze. Ot, na przykład błyskawiczne usunięcie przez rząd artykułu 585... z którego oskarżany był Ryszard Krauze [
Posłowie zmienili prawo. Krauze zyskał ]
* a oto tekst z niemieckiego "Schweiz Magazin" pt.
Sprzed 3 lat
Jestem świadomym Polakiem, Europejczykiem i obywatelem tego świata. Możesz mnie też nazwać czujnym recenzentem rzeczywistości.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka