Mam nadzieję, że propozycja Papieża Franciszka zmiany treści najpopularniejszej modlitwy „Ojcze nasz” doprowadzi do dyskusji teologicznej, która będzie dowodem na to, że Kościół jest organizmem żywym. W instytucjach martwych, których los jest obojętny ludziom i w których wszystko jest ustalane odgórnie polemiki, dysputy są nieobecne. Jeżeli propozycja Papieża Franciszka nie wywoła dyskusji w łonie Kościoła Katolickiego oznaczałoby to, że jest on instytucją martwą, że wierni – jeżeli to słowo cos jeszcze oznacza – interesują się wszystkim tylko nie słowami i czynami Jezusa Chrystusa, które zmieniły nasz świat i które stworzyły naszą cywilizację. Słowa "I nie wódź nas na pokuszenie" powiedział Jezus Chrystus,. Czy brzmiały one właśnie tak czy może inaczej i jakie to ma znaczenie dla nas wierzących dzisiaj? Stwierdźmy na samym wstępie, że wiele fragmentów Ewangelii jest tłumaczone nieprawidłowo (co wykaże poniżej) a mimo to nikt nie proponuje by je zmienić na tłumaczenie - z punktu widzenia teologicznego - poprawne. Słowa z prologu Ewangelii św. Jana:
A Słowo stało się ciałem
I zamieszkało wśród nas
Jest z punktu widzenia przekazu Jezusa Chrystusa gnostycką manifestacją wiary nie mająca nic wspólnego z zasadami chrześcijaństwa, ale nie znam nikogo kto by ośmielił się je poprawić. Te błędne tłumaczenie (patrz szczegółowe wyjaśnienie poniżej) stało się wręcz symbolem naszej wiary.
Takie są paradoksy historii chrześcijaństwa. I aż prosi się bym napisał – siła tradycji jest silniejsza od prawdy. Papież Franciszek chce zmodyfikować modlitwę "Ojcze nasz". Jego zdaniem fragment "I nie wódź nas na pokuszenie" został źle przetłumaczony. głowa Kościoła wyjaśniła, że to nie Bóg prowadzi człowieka do grzechu, a ten fragment sugeruje coś przeciwnego. Dlatego też papież Franciszek chce zastąpić powyższy zwrot słowami: "nie pozwól, byśmy ulegli pokusie". Zaznaczmy, że fragment ten Biblia Tysiąclecia tłumaczy jako: „i nie dopuść abyśmy ulegli pokusie”. Czy tłumaczenie proponowane przez Papieża i tłumaczenie polskie Biblii Tysiąclecia są identyczne? Czy istnieje różnica między „nie pozwól” i „nie dopuść”? Na pierwszy rzut oka istnieje, bowiem wyrażenie „nie pozwól”, zakłada większą lub precyzyjniej bardziej zdecydowaną ingerencję Boga w nasze życie. ‘. Zdaniem teologów wyrażenie to jest tłumaczeniem słowa greckiego peirasmos (z greckiego Nowego Testamentu), który oznacza zarówno wodzić na pokuszenie, jak i poddawać się próbie.
Zwróćmy uwagę na jeden fakt. Jezus Chrystus swoje mowy wygłaszał w języku hebrajskim albo aramejskim, a nie greckim więc Ewangelia św. Mateusza – bo to w niej znajduje się modlitwa „Ojcze nasz” – musiała być już w trakcie swego powstawania tłumaczona z języka hebrajskiego na język grecki i już wtedy mogło dojść do zniekształcenia czy zmienienia znaczenia słowa wypowiedzianego przez Jezusa Chrystusa, bowiem każde tłumaczenie jest interpretacja z której mogą wynikać teologiczne konsekwencje. Zwróćmy także uwagę, że tłumaczenie słowa greckiego na język francuski – propozycja Papieża jest podjęciem inicjatywy księży francuskich, którzy odmawiają modlitwę „Ojcze nasz” z zdaniem "nie pozwól, byśmy ulegli pokusie" - jest różna, nieznacznie, ale różna od tłumaczenia polskiego. Wynikałoby z tego, że tłumaczenie Ewangelii na różne języki – mniej lub bardziej - ją zniekształcały.
Pozostańmy na chwilę przy porównaniu tłumaczeń na język polski i francuski. W pierwszym liście do Koryntian św. Paweł pisze:: „Ja siałem , Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten który podlewa, tylko ten który daje wzrost – Bóg /…/. My bowiem jesteśmy pomocnikami Boga (pierwszy list do Koryntian – 3. 6- 8). W tłumaczeniach francuskich zamiast słowa pomocnikami używa się słowa współpracownikami. Różnica zasadnicza. Czy współpracować z Bogiem to to samo co mu pomagać ? Przecież zależność między łaska Boga a wolna wolą człowieka jest podstawową kategoria teologiczną chrześcijaństwa. Francuski teolog i filozof Tresmontant stwierdza :
„Od momentu gdy w dziele stworzenia pojawia się człowiek czyli istota zdolna do myślenia, od tego momentu gdy Bóg niestworzony komunikuje człowiekowi zdolnemu do myślenie sekret swoich planów – ten unikalny byt może stać się współpracownikiem Boga. Jeżeli człowiek współpracuje z Bogiem to dla francuskiego filozofa jest oczywiste, że : „Bóg nie widzi przyszłości, tak samo jakby to była przeszłość.” .
Klasyczna wizja Boga ogarniającego czas – przeszłość, teraźniejszość, przyszłość – jednym spojrzeniem jest w ten sposób skorygowana właśnie o wolne nieprzewidywalne działanie człowieka. Jeżeli natomiast w tłumaczeniu używamy słowa „pomocnicy” to konstrukcja francuskiego teologa jest fałszywa. Papież mówi złe tłumaczenie, ale przecież wiemy, że wiele podstawowych fragmentów Ewangelii jest źle tłumaczona, a mimo to nikt nie odważyłby się ich zmieniać na tłumaczenie prawidłowe.
Wszyscy znamy przepiękny akapit z prologu ewangelii św. Jana : ‘’A słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami’’. Wszyscy też intuicyjnie rozumiemy, że tych kilka wyrazów opisuje akt wcielenia Boga w człowieka. Nie zastanawiamy się nad tym wersem, gdyż jego sens jest dla każdego z nas czymś oczywistym. Jednak dla pierwszych chrześcijan, wychowanych w świecie greckich idei, bynajmniej tak nie było. W systemie antropologii platońskiej człowiek składa się z dwóch części : a) duszy pochodzenia boskiego, jej naczelnym atrybutem jest intelekt b) korpusu czyli ciała w którym dusza zamieszkuje. Apolinary z Laodycei rozumiał teorie wcielenia właśnie w tej perspektywie i wyciągnął logiczny wniosek, że Bóg wcielił się w ciało pozbawione intelektu. Innymi słowy Chrystus – po wcieleniu – nie był pełnym człowiekiem ponieważ jego inteligencja (zgodnie z platońską antropologią) była tylko pochodzenia boskiego. Jeżeli ktoś dzisiaj rozumie akapit ‘’A Słowo ciałem się stało…’’ dosłownie to jest wyznawcą herezji gnostyckiej, ponieważ ten wers – zgodnie z katolicką doktryną - powinien być rozumiany : ‘’A Słowo człowiekiem się stało..’’. Fakt ten odnotowuje w stosownym przypisie Biblia Tysiąclecia. .
Złe tłumaczenia Ewangelii mają dramatyczne konsekwencje, ponieważ niektóre zdania – z punktu widzenia elementarnej logiki – są absurdalne i dlatego kompletnie niezrozumiałe dla czytelnika. Ewangelia Świętego Mateusza rozpoczyna się od przedstawienia genealogii Jesusa Chrystusa. Werset 1,21 brzmi ''Porodzi Syna któremu nadam imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów''. Rzuca się w oczy zarówno w języku polskim jak i francuskim i greckim, że słowo „bowiem”, które łączy przyczynowo dwa zdania jest pozbawione sensu. Pomiędzy zdaniem „Porodzi syna któremu nadam imię Jezus” a zdaniem : „On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” nie zachodzi relacja wynikania. Jeżeli jednak to zdanie napisane w języku greckim przetłumaczymy na hebrajski co jest względnie łatwe ponieważ to wyrażenie występuje dziesiątki razy w Bibli to będzie ono brzmiało : wa-qaraeta et schemo Ieschoua ki hou Ioschia et-ammo me-awonoteihem. W hebrajskim Jezus piszemy Iehoschoua : imię to składa się z imienia Boga czyli t.z.w. tetragramu YHWH i z czasownika iascha, który tłumaczymy : ocalić, uwolnić czyli imię Jehoschoua oznacza ocalenie zbawienie - lub dobitniej Bóg który zbawia, ocala. Z tego wynika, że nie może być zrozumiałe przez polskiego czytelnik - nie ma dla niego większego sensu, ponieważ czytelnik nie jest w stanie - nie rozumiejąc znaczenia imienia Jezus po hebrajsku - pojąć spójnika ''bowiem'' który dla czytelnika hebrajskiego jest logiczny. W hebrajskim słowo które oznacza wynikanie logiczne, ki tłumaczone na greckie gar na francuskie car na polskie bowiem, ma dla czytelnika sens następujący : nazwiesz go zbawcą ponieważ on zbawi…W polskim, francuskim , greckim werset 1,21 : ''Porodzi Syna któremu nadam imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów'', nie ma sensu w hebrajskim zdanie to odzyskuje sens, jest logiczne a z tego wynika, że pierwotnie było ono pisane właśnie w tym języku.
Na tym zakończę. Czy propozycja Papieża wywoła dyskusję? Oby.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo