Piotr Piętak Piotr Piętak
445
BLOG

Błazny na tronie - część I

Piotr Piętak Piotr Piętak Polityka Obserwuj notkę 0

 

Prezydent B. Komorowski nie tylko przeprosił za zbrodnie w Jedwabnym, ale stwierdził także że Polacy podczas II wojny światowej byli "narodem sprawców" co jest skandalem moralnym i politycznym i co świadczy, że nasza elita – w imię tzw. politycznej poprawności – jest coraz bardziej wyobcowana z realnego życia narodu polskiego. Skąd bierze się ta obojętność naszych władców wobec tragicznej historii ich rodaków? Jak mogą oni stawiać na jednym poziomie zbrodnie kilkudziesięciu mieszkańców Jedwabnego z planową wywózką tysięcy francuskich Żydów zorganizowaną i przeprowadzoną przez rząd Vichy? Sądzę, że ta obojętność moralna – a używam określenia najdelikatniejszego z możliwych - spowodowana jest faktem, że nauczyciele polityczni dzisiejszej elity byli stalinistami. Jakie ma to konsekwencje na politykę rządów PO - i szerzej środowiska Gazety Wyborczej - odpowiadam w poniższym artykule.

 

 Wszystkie moralne autorytety lewicy laickiej i środowiska Więzi byli najpierw stalinistami, później rewizjonistami by w końcu współtworzyć w latach 70-tych XX wieku ruch oporu wobec komunistycznej ale już mocno czasem nadwątlonej władzy, która w porównaniu z okresem lat 50-tych była bladym cieniem siebie samej. W latach stalinizmu komuniści opozycjonistów rozstrzeliwali, w latach późnego Gierka wsadzali na 48 godzin. W latach stalinowskich tacy ludzie jak L. Kołakowski wykładali marksizm-leninizm w Wyższej Szkole Partyjnej, jego słuchaczami byli późniejsi prokuratorzy i oficerowie SB czyli oprawcy narodu polskiego. Wybitny filozof  był ich nauczycielem. Nie splamił się donosami - chociaż tego do końca nie wiemy – nie pobrudził sobie ponoć rąk, on tylko w swoich artykułach i wykładach atakował Kościół Katolicki obrzucając go epitetami, które wstyd dzisiaj cytować. Kim byli jego studenci ? Byli przyszłymi – powtórzmy to jeszcze raz – oprawcami narodu polskiego.

 

Czy prof. Kołakowski przeprosił Polaków za swoją stalinowską przeszłość? Czy miał świadomość, że ci którzy mordowali księży w latach 80-tych byli wychowywani na jego analizach, powielanych przez cały okres PRL-u  w niezliczonych broszurkach wewnątrzpartyjnych? Czy miał świadomość, że jego działalność miała charakter antynarodowy?

Otóż nie – wybitny filozof traktował ten okres jako nic nie znaczący wypadek przy pracy, wspominając w "Głównych nurtach marksizmu"  swoje antykatolickie filipki z czasów stalinowskich stwierdził:

W bataliach tych brało udział wielu marksistów starszego i młodszego pokolenia (...) również uczestniczył w nich piszący niniejsze, który nie uważa tej swojej aktywności za powód do chluby.

 

Czytelnik tych słów, który zna twórczość Kołakowskiego z okresu stalinowskiego przeciera oczy ze zdumienia, o czym tu mowa? Czy człowiek, który jeszcze w roku 1955 - a więc już w czasie odwilży - pisał o Kościele Katolickim w Polsce, następujące słowa: "Watykan pierwszy wystąpił z poparciem dla oprawców hitlerowskich, gdy objęli władze w Niemczech (…) a niektórzy biskupi polscy z lokajską służalczością wysługiwali sie hitlerowskim okupantom’’, nie powinien raczej  zamiast lekko ironicznych sformułowań - które same w sobie obrażały pamięć pomordowanych przez hitlerowców księży – po prostu przeprosić Kościół Katolicki ? Te sformułowanie, że Kołakowski  nie uważa swojej stalinowskiej aktywności za powód do chluby, świadczy o moralnej degrengoladzie wszystkich byłych stalinistów, którzy po 1956 przedzierżgnęli się z środy na wtorek w demokratów. Jest ono tak napisane by nikt nie podejrzewał Kołakowskiego o emocjonalny stosunek do t.z.w "błędów młodości".

To zdanie - doskonale obojętne wręcz zimne - jest dowodem zerwania wszelkich więzi uczuciowych między Narodem Polskim i filozofem. Dlaczego o tym pisze, dlaczego przypominam stalinowska przeszłość niewątpliwie wybitnego polskiego filozofa autora niezapomnianych książek o Pascalu i Spinozie? Dlatego, że cały układ polityczny III Rzeczpospolitej tkwi swymi korzeniami w czasach stalinowskich. Dlatego, że cała  elita polityczna rządząca Polską zawdzięcza swoją dzisiejszą pozycje stalinowskim protektorom zwanych potocznie "puławianami".

Gdyby Mazowiecki – działacz PAX–u w 1955 r. – nie dokonał , na rozkaz czy polecenie Zambrowskiego i Staszewskiego – "frondy" w stowarzyszeniu Piaseckiego, to nie byłoby później KIK-ów i Więzi, która wychowała prezydenta Komorowskiego i całą opozycje demokratyczną. Politycy dzisiejsi są uczniami i dziećmi starych stalinowskich wygów oraz uczniami Kołakowskiego, który o swej przeszłości stalinowskiej po prostu nie chciał pamiętać. W jego zmistyfikowanej przez środowisko "Gazety Wyborczej" biografii podkreśla się często, że filozof wyemigrował na Zachód po wydarzeniach marcowych w 1968 r. Jest to nieprawda. Kołakowski wyjechał legalnie z kraju jesienią 1968 r. do Kanady na zaproszenie jednego z tamtejszych Uniwersytetów. W lipcu 1969 r. - za zgodą władz komunistycznych - przedłużył swój pobyt na zachodzie. Do zerwania z PRL-em doszło dopiero w 1971 roku.

 

W jakich okolicznościach Kołakowski zdecydował się zerwać więzy łączące go z władzami PRL–u i komunizmem?

Przez dwa lata stara się unikać konfliktu z władzami komunistycznymi, ma nadzieje, że będzie mógł wrócić do kraju i dopiero pod koniec 1970 roku na sesji w Oxfordzie naraża się tej władzy polemizując ostro z M. Dobrosielskim, który publicznie oskarża go, że był stalinistą i że dlatego nie ma prawa krytykować obecnych władz PRL–u,  Kołakowski wybucha i ostro replikuje negując w gruncie rzeczy ewidentny fakt z swojej biografii !!!  Roman Zimand także stalinista, który później stał się podporą intelektualną opozycji demokratycznej w latach 70-tych i 80-tych tak komentował tą sytuacje:

Scysja w Oxfordzie (między Kołakowskim i Dobrosielskim - przyp. - mój) była nonsensowną konsekwencją nonsensownej sytuacji. Oto intelektualista najwyższej klasy przez dwa lata stara się za wysoka cenę uniknąć konfliktu z władzą i wreszcie naraża się jej. W jaki sposób ? Wdając się w dyskusje z gnojem i policjantem na temat tego czy był stalinistą. Na domiar wszystkiego w tym niewysokim sporze racja jest po stronie gnoja i policjanta, bo Leszek był stalinistą.

 

Opinia Zimanda jest wielce charakterystyczna, bowiem dla byłych stalinistów każdy kto przypomina im ich przeszłość jest "gnojem i policjantem". Właściwie opinia publiczna w Polsce po przeczytaniu tego co dotychczas napisałem byłaby przekonana, że jestem nie tylko "gnojem i policjantem" ale także faszystą nacjonalistą małym zawistnym człowieczkiem itd. Kto pisze prawdę: Kołakowski był stalinistą, Mazowiecki był stalinistą, Geremek był stalinistą i kto zastanawia się jak ten fakt wpłynął na ich twórczość, system wartości, wizje polityczne itd. ten automatycznie jest dla czytelników "Gazety Wyborczej", zbrodniarzem.

 

Piotr Piętak redaktor portalu mediologia.pl

Zapraszam na Darmowy Kurs Linux

 

Zobacz również:

- Sun Tzu - teoretyk wojny informacyjnej

- Wybory "Niczego"

  •  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka