Piłsudski rewolucjonista, doszedł – w latach konspiracyjnej szarpaniny – do wniosku, że aby skutecznie kierować ludźmi trzeba być dla nich nie kolegą czy współpracownikiem, lecz wodzem, który ze swoich decyzji tłumaczy się tylko przed potomnością czyli przed nikim. Piłsudski w miarę upływu czasu coraz rzadziej konsultował się ze swoim otoczeniem, argumentów szukał w pismach swojego ukochanego poety J. Słowackiego.
Poeci Marszałka zresztą uwielbiali i utwierdzali jego kult opatrznościowego męża stanu co było nie bez znaczenia w kraju, który – jak do dzisiaj uczy się w polskich szkołach - przetrwał rozbiory dzięki wierszom i poematom ([1]) . Proces podejmowania decyzji wykluwał się w jego głowie, a nie w trakcie dyskusji z podwładnymi. Coraz częściej – a proces ten nasilił się w szczególności po rewolucji 1905 roku – Piłsudski wydawał rozkazy czy polecenia bez racjonalnego uzasadnienie. Rozkazywał a jego najbliższe otoczenie nie musiało jego poleceń rozumieć. Musiało w nie ślepo wierzyć. Jak słusznie zauważył Piotr Wierzbicki ([2]) w relacjach miedzy Marszałkiem a jego współpracownikami, rozum odgrywał role negatywną, więź polityczna stawała się powoli więzią mistyczno-romantyczna będącą zaprzeczeniem racjonalizmu.
Co istotniejsze takie relacje – powtórzmy ślepej bezrozumnej wiary niezgodnej z struktury wiary katolickiej – próbowano (nie bez powodzenia) stworzyć, po 1926 r. miedzy Piłsudskim i narodem. Ponieważ metoda wykreowania Piłsudskiego na politycznego wieszcza, na poetyckie słowo Mickiewicza –„i imię jego 44” , które wcieliło się w ciało, jest nieznana współczesnemu czytelnikowi, przytoczę dłuższy fragment wybitnego pisarza Bruno Shultza :
„Gdy wiek XIX strawił ostatniego wielkiego człowieka/…/. Nastała restauracja małości. Z ulga restytuowano przeciętność, przywrócono zasadę zrozumiałości, racjonalizmu. Podzielono cały obszar życia, rozkawałkowano, poddano kontroli. Proklamowano niemożliwość wielkości, obwieszczono jej niepotrzebność. Wysunięto nieosobowy proces dziejowy, cyfry i statystykę./…/. Dlatego gdy powoli niepostrzeżenie wyrosła wśród nas milcząca wielkość i pierwsze wieści, jak ciche błyskawice, rozbiegły się o niej – pierwszym odruchem masy było zaprzeczyć, zamknąć się przed nią, odebrać jej kredyt. /…/. Zwłaszcza gdy ta wielkość gardzi uwodzicielstwem, nie pieści, nie pochlebia, nie obiecuje. Ażeby ja znieść, trzeba ja pokochać.”. Po takim wstępie w którym polityka Dmowskiego oparta – jak pamiętamy – na racjonalizmie, cyfrach i statystyce jest synonimem małości i przeciętności, Bruno Szulz, pointuje : „Ale ten wielki był większy od swych czynów. Nie mieścił się w żadnym z nich. Pozostawał poza nimi ogromny i nieodgadniony. Nie zużywał do cna swych rezerw. /…/. Jego siła, jądro jego istoty pozostałe nie zużyte. Położył się nim na Polsce jak chmura i trwa.”. ([3]).
Czy to czegoś czytelnikowi nie przypomina ? Bo mnie przypomina peany polskich pisarzy pod adresem Stalina i Bieruta. Oczywiście J. Piłsudski był przywódca niepodległej Polski i pisarze przedwojenni w swojej pracy artystycznej nie byli poddani żadnej presji ideologicznej, ale struktura relacji pomiędzy nimi a Piłsudskim i Bierutem była identyczna. Intensywny trening – bo jak inaczej to nazwać – polskich pisarzy w kultywowaniu wielkości Marszałka Piłsudskiego ułatwił sowietom po 1945 roku narzucenie polskiej elicie niewoli ideologicznej, ponieważ do niewoli polityczno-intelektualnej nasza elita artystyczna była przyzwyczajona.
Jednak kult Marszałka J.Piłsudskiego – wbrew opiniom zaciekłych endeków – miał swoje realne podstawy. Nie kto inny jak twórca endecji Roman Dmowski w listach do najbliższych przyjaciół ([4]) twierdził, że rola Naczelnika Państwa w latach 1918-1919 była w gruncie rzeczy opatrznościowa. Dmowski – na pytanie swoich przyjaciół, dlaczego endecja nie próbowała przejąć władzy w 1919 r. –odpowiadał :
„Niezadowoleni z rządów Piłsudskiego /…/ żądali od nas wzięcia władzy. Byli nawet tacy, co mówili i mówią : niech Dmowski przyjedzie i stworzy rząd silny. Otóż na pewno, gdybyśmy rząd stworzyli – przypuśćmy ze mną na czele – bylibyśmy Polskę porządnie zarżneli. ; 1. Nie zapominajcie, ze żyjemy w czasach rewolucyjnych, które jeszcze krócej lub dłużej potrwają. My rewolucjonistami nie jesteśmy /…/. 2. Jesteśmy znienawidzeni przez wszystkie żywioły rewolucyjne, które przeciw nam mocniej by się zmobilizowały i zacieklejszą prowadziłyby walkę niż przeciw rządom, istniejącym pod Piłsudskim. ; 3. Żydzi wszyscy murem przeciw nam by stanęli. 4. Niemcy przeciw naszym rządom, zwłaszcza gdyby mnie widzieli na czele, rozwineliby sto razy silniejsza podziemną robotę przez swoich agentów niż to robią. 5. Dla bolszewików moskiewskich bylibyśmy potęga reakcyjna, którą za wszelka cenę trzeba obalić, nam by pewnie pokoju nie proponowali. 5. W krajach alianckich Twój przyjaciel (Dmowski – przyp. mój) jest znienawidzony przez bardzo wpływowe żywioły. /…/ wszystko by one robiły żeby moje rządy obalić i waliłyby, ma się rozumieć w Polskę. /…/ moglibyśmy np. ani grosza kredytu u aliantów nie dostać. ; Słowem , mielibyśmy walkę na wszystkie strony. Czy my przy obecnym stanie organizacyjnym sił naszych moglibyśmy walkę taka wytrzymać. Przegralibyśmy ja z kretesem, a z nami Polska by przegrała.”.
Jaśniej i precyzyjniej wyrazić się nie można. Z tej analizy twórcy endecji wynika, że Polskę uratował J. Piłsudski, że to tylko on mógł skanalizować żywioły rewolucyjne i że tylko on mógł wygrać z bolszewikami. Dmowski to rozumiał. Mam wrażenie, że dzisiejsi jego zwolennicy o tym zapomnieli. Dmowski nie chciał walczyć o władze, obawa przed władzą – a ona jest esencja polityki – nie opuści endecji przez całe dwudziestolecie. Natomiast Piłsudski władzy chciał, chciał ją namiętnie, całym sobą i potrafił ja dwukrotnie – raz legalnie w 1918, drugi raz siłą w 1926 r. – zdobyć. Endecy – ale nie twórca endecji – mieli kompleks Piłsudskiego, stąd nieprawdopodobna wręcz obsesyjna nienawiść do Marszałka.
Nienawiść, która uniemożliwia im zrozumienie historii. Pytanie które zadawał sobie Dmowski do końca życia brzmiało : dlaczego Piłsudski przedstawiciel antyracjonalnych romantyczno-rewolucyjnych rojeń był w polityce skuteczny, a ja racjonalista – nie ? Otóż dlatego, że rezultaty I wojny światowej były szeregiem cudów, o których marzyli wszyscy romantyczni rewolucjoniści różnych narodowości XIX wieku i w imię których organizowali niezliczone spiski, powstania, rewolucje, topione w krwi lub unicestwiane przez międzynarodówkę tajnych policji.
Pokój w Wersalu został zawarty w oparciu o „zasadę narodową”, o której spełnienie walczyli właśnie ci ledwo dorośli młodzieńcy i która w XIX wieku wydawała się politycznym absurdem. Jeżeli chodzi o Polskę to cud polegał na tym, ze wszyscy jej trzej zaborcy przegrali wojnę, chociaż było to sprzeczne z elementarną logiką, skoro nie wszyscy byli po jednej stronie. Spełniły się zatem najbardziej absurdalne prognozy polityczne, prognozy polityczne lewicy, Józefa Piłsudskiego – Lenina i Trockiego także - , tak wykpione przez narodowych demokratów. Prognozy te pochodziły z silnego przekonania, że wojna jest zapalnikiem rewolucji, i że rewolucja we wschodniej Europie – uciśnionej przez wielonarodowe monarchie – przybierze narodowa formę. Tylko w Rosji rewolucja przybrała charakter klasowy. Sny i marzenia stały się rzeczywistością.
W 1918 roku powtórka z Wiosny Ludów zwyciężyła. I od 1918 roku do dzisiaj trwa bezustanny proces likwidowania jej skutków, tak bowiem możemy interpretować historie XX-wiecznej Europy. Komunizm i nazizm - dla których Traktat Wersalski był „babilonską wstecznicą” - narody, które, po I wojnie światowej, odzyskały niepodległość po prostu likwidował. Jeżeli narody Europy nie doprowadzą w XXI wieku do zmiany funkcjonowania UE czyli do powstania „Europy Ojczyzn” to UE będzie ostatecznym domknięciem procesu likwidacji skutków Traktatu Wersalskiego.
****
Gdybym ośmielił się porównać J. Kaczyńskiego do J. Piłsudskiego to popełniłbym gruby nietakt. Tych postaci nie można po prostu porównać. Prezes PiS-u w trakcie Polskiej Rewolucji 1980-81 jest podrzędnym pracownikiem w Ośrodku Badań Społecznych „Solidarności” regionu Mazowsze, po wprowadzeniu stanu wojennego aż do 1986 r. politycznie nie istnieje. Pisze doktorat w zaciszu Biblioteki UW. Nie działa i nie funkcjonuje. Z politycznego niebytu wydobywa go około roku 1985 brat Lech.
Od tej chwili J. Kaczyński znajduje się w kręgu współpracowników L.Wałęsy, któremu zawdzięcza w polityce wszystko. Bez L.Wałęsy J.Kaczynski – w przeciwieństwie do wielu innych opozycjonistów - nie istnieje. Kaczyński umie jednak to wykorzystać, jest zręczny, inteligentny – uczy się nieprawdopodobnie szybko i co najważniejsze w latach kiedy polska scena polityczna przypomina kłębowisko żmji, odnajduje w sobie talent do konstruowania politycznych intryg, których skuteczność zaskoczy nawet Geremka i Michnika. Jest zręcznym politykiem, który – niestety fakty są bezlitosne – bez poparcia Wałesy znika ze sceny politycznej na wiele lat.
Wraca na nią wraz z powołaniem do życia Prawa i Sprawiedliwości w 2001 r. I od tego momentu – a w szczególności od afery Rywina - J. Kaczyński z zręcznego gracza politycznego zmienia się w wybitnego organizatora społecznego niezadowolenia , buntu Polaków przeciwko zawłaszczonemu przez postkomunistyczną oligarchie Państwu Polskiemu. Tylko, że – o czym już wszyscy zapomnieli – ten sam bunt wyrażały wtedy także PO, Samoobrona i LPR. PiS nie był wyjątkiem i nawet nieudolne i nieskuteczne odwoływanie się do ideologii J. Piłsudskiego (sanacja, uzdrowienie państwa i tak dalej) było kalką pomysłów Wałęsy z początku lat 90-tych.
Doktór prawa J. Kaczyński jest w polityce uczniem L. Wałęsy. Ale jest także – szczególnie po wyborach 2005 – politykiem, który dla prawicowego elektoratu jest anty-Michnikiem. Drugim niewątpliwie sukcesem prezesa PiS było wykreowanie wśród prawicowego elektoratu czarno-białego obrazu MY-ONI, i stosowaniu szantażu moralnego wobec prawicy. Jeśli nie jesteście z NAMI, to jesteście z NIMI.Dzięki spuściźnie PRL-u, który ukształtował w ten sposób myślenie Polaków, ten podział trafia na podatny grunt.
Największym jednak sukcesem prezesa J. Kaczyńskiego jest odtworzenie - między sobą a swoimi zwolennikami - relacji jaka istniała między Piłsudskim a jego otoczeniem. Relacji bezkrytycznych. To wódz podejmuje decyzje. Reszta słucha. To wódz mówi co jest a co nie jest prawdą. ([5]). Reszta słucha. Jeżeli fakty przeczą opiniom wodza – tym gorzej dla faktów. A fakty są bezlitosne, bowiem PiS – jak dosadnie to ujął R. Ziemkiewicz - „po prostu spieprzyło sprawę” ([6]). Piłsudski zadziwiał – czy to się komu podoba czy nie – skutecznością. W tym względzie J. Kaczyński jest jego przeciwieństwem. Czego się nie dotknął – negocjacje w sprawie Traktatu Lizbońskiego, ustawa o lustracji, walka z „układem” – to zepsuł. Sukcesy J. Kaczyńskiego są natury symbolicznej są skrajnym przeciwieństwem filozofi politycznej endecji, która – jak pamiętamy – Bruno Schultz określał mianem racjonalnej czyli „małej”.
Jednak dzisiaj Polacy takiej właśnie polityki opartej na racjonalizmie – pozwolę sobie jeszcze raz zacytować Bruno Schultza „nieosobowym procesie dziejowym, cyfrach i statystyce”, potrzebują jak powietrza, bowiem biurokracja UE jest bezlitosna. Walka o suwerenność Polski nie odbywa się dzisiaj na polach bitew tylko w gabinetach biurokratów i technokratów, jest to walka na argumenty, wiedze – jest to ten typ walki jaką zaprezentował w Paryżu w 1919 r. Roman Dmowski, który w kilku językach europejskich pokonał w dyskusji zachodnioeuropejskich polityków wprawiając ich w zdumienie swoja inteligencją, znajomościa świata i kultury politycznej.
Restauracja myśli narodowych demokratów jest podstawowym zadaniem pozaparlamentarnej prawicy. W nadchodzących wyborach tryumf będzie świeciła polityka rodem z XIX wieku – symboliczne bitwy i mistyczne aureole pokryją ekrany telewizorów. Ci którzy cenią spuźciznę R. Dmowskiego powinni – moim zdaniem - odmówić udziału w tej grze, ponieważ to nie będą wybory. Zajmijmy się realnymi problemami Polski – próbując, wiem jak to jest trudne – zorganizować się i zbudować zręby racjonalnej polityki i racjonalnego programu broniącego interesów Narodu Polskiego.
Piotr Piętak
[1] n.p Lechoń i wiersz (znakomity) p.t „Piłsudski”, Wierzyński który wrecz uprawiał kult Marszałka , Tuwim, ale także poeci z pokolenia Cz.Miłosza.
[2] Patrz Piotr Wierzbicki „Myśli staroświeckiego Polaka” Wydawnictwo Puls Londyn 1985 r. str. 20-21
[3] Patrz - Bruno Szulz „Powstaja legendy” Tygodnik Ilustrowany 1935 nr 22 – przedruk w „W blasku legendy” Wydawnictwo Spotkania Paryż 1988 str 598
[4] Patrz – Andrzej Micewski „Roman Dmowski” Wydawnictwo „Verum” Warszawa 1971. r. List z roku 1920 do Z.Wasilewskiego i list do J.Zdanowskiego z roku 1922 sa zamieszczone na stronie 280- 285
[5] Proces powstawania tej relacji opisuje najlepiej Ludwik Dorn – „Rozrachunki i wyzwania” - Wydawnictwo : Prószyński i S-ka Warszawa 2009 str 334
[6] Patrz – Rafał. Ziemkiewicz – „Czas wrzeszczących staruszków” Wydawnictwo Fabryka snów – Lublin 2008 str 476
Inne tematy w dziale Polityka