Po klęsce Powstania Kościuszkowskiego pojawiły się pierwsze koncepcje zachowania polskich oddziałów wojskowych poza granicami byłej Rzeczpospolitej. W listopadzie 1794 roku Jan Henryk Dąbrowski proponował wyprowadzenie poprzez Śląsk, w stronę Renu reszty wojska polskiego. Dokąd i po co? Do rewolucyjnej Francji? Kościuszko byłby wodzem... Projekt nie zyskał poparcia, kto zresztą miał go wtedy poprzeć. Świadomość klęski była większa od świadomości nowych celów, a środków na realizację takich planów nie było żadnych. Dąbrowski w tym okresie jest zresztą zdezorientowany, podobnie jak większość polskich oficerów. Zdarzało mu się i wcześniej i później, że z jednej ostateczności wpadał w drugą. Usiłował nawet współpracować z Targowicą i Sejmem Grodzieńskim, aby uratować resztki armii polskiej, brał udział w Powstaniu Kościuszkowskim, poddał się wreszcie Suworowi 18 listopada w Radoszycach i praktycznie był jeńcem rosyjskim do momentu wydania Warszawy Prusakom w styczniu 1796. Rok później zaborcy podpisują konwencję w Ratyzbonie, która przekreśla ostatecznie istnienie państwa Polskiego. Armia pozostała na polu bitwy, lub w niewoli, rekruci powrócili na rolę, a komu się udało, to uciekł do Galicji. Galicja nie zawsze okazywała się jednak spokojną przystanią. Pytanie – co zrobić ze zdemobilizowaną i zdemoralizowaną armią? Wielu byłych polskich żołnierzy, którzy trafili do Galicji, wcielono siłą do armii austriackiej, gdzie służyli obok galicyjskich chłopów.
„O moich trzech braciach dowiedziałem się co następuje: pierwszy dosłużył się w armii pruskiej w Hanowerze 1805 roku stopnia porucznika, wziął dymisję i przeszedł na stronę Anglii, a odtąd nic o nim nie słyszałem. Drugi brat został także porucznikiem w pułku, który stał w Monasterze (Munster); przy kapitulacji w Hameln poddał się ten pułk, brat mój uwolniony za złożeniem słowa honoru, wstąpił do wojska holendersko-francuskiego i był w tym samym korpusie, który niegdyś oblegał Hameln, był także z Holendrami w hiszpańskiej wojnie. W 1814 roku wziął dymisję z rangą pełnego porucznika, następnie powrócił do rodzinnego miejsca, gdzie w 1830 roku życie zakończył. Trzeci był chorążym w pułku piechoty, który stał we Wrocławiu. Po bitwie pod Jeną udał się na południe i wstąpił do austriackiego wojska do 2. Pułku strzelców tyrolskich jako podporucznik. Odbył kampanię 1809 roku, uczestnicząc w bitwach pod Aspern i Wagram, w 1813 roku ranny w kolano, podał się do dymisji i powrócił jako pełny porucznik do swojej ojczyzny, gdzie umarł w 1852 roku.”
Praktycznie we wszystkich armiach zaborczych, a także w wielu armiach europejskich, znajdziemy Polaków. Prusacy i Rosjanie przeprowadzali na swoich terytoriach normalny pobór polskiego rekruta i przyjmowali w swoje szeregi chętnych oficerów... A było ich nadspodziewanie wielu, tak wielu, że tworzono regularne polskie oddziały. To Polak, rosyjski generał Eufemiusz Czaplic, dał się we znaki Polakom w kampanii 1812... W Warszawie i Grodnie działali werbownicy brytyjscy werbujący do swojej „legii polskiej”. Polaków werbowali rojaliści francuscy, Burboni hiszpańscy. Swoich polskich ułanów tzw. „szwadrony bośniackie” mieli i Prusacy i Austriacy. Austriacki 1 pułk polskich ułanów walczył dzielnie przeciwko Francuzom we Włoszech, a pod Hohenlinden austriaccy Polacy, dawni żołnierze kościuszkowscy, starli się z francuskimi Polakami prowadzonymi przez Kniaziewicza. Polski ochotniczy pułk ułanów austriackich bił się z Francuzami nad Renem i w Niderlandach. W bitwach pod Amberg i Wűrzburgiem Polacy galicyjscy bili się po stronie austriackiej, a ich bohaterskie czyny opisze potem Antoni hr. Karśnicki w poemacie „Przypomnienia wojenne z roku 1796 i 1797 nad Renem”. Jak się szacuje, w samej armii austriackiej służyło w okresie napoleońskim około 20 000 Polaków. W skład armii austriackiej generała Beaulieu wchodził m.in. 1 pułk ułanów Meszaros niemal w całości składający się z Polaków, który w czasie kampanii włoskiej odznaczył się w bitwach pod Lodi i Valleggio. Generał Dąbrowski organizował legiony właśnie spośród austriackich Polaków. Już w roku 1797 pod sztandary legionów trafiło ponad 6000 Polaków z armii austriackiej. Tysiące Polaków z zachodnich guberni Rosji służyło w armii rosyjskiej, także w narodowych pułkach, np. ułańskich, walcząc w 1812 roku przeciwko Wielkiej Armii, w tym przeciwko rodakom z Księstwa. Prawdopodobnie wielu polskim chłopom walczącym w armiach zaborczych było zupełnie obojętne po której stronie polegną i jakiej narodowości kapral się nad nimi znęca... I w sumie było tak przez cały okres napoleoński... W armii francusko-polskiej przynajmniej nie było kar cielesnych. Generał Kukiel pisze:
„W uroczej Nadrenii bić się musieli legioniści z rodakami własnymi. Ułani galicyjscy pod dowództwem hr. Merfelda wraz z szeklerami Wallmodena zapędzili się w okolice Kehl na wyprawę partyzancką. Ruszył przeciw nim Fiszer z batalionem piechoty i szwadronem kawalerii francuskiej. Pod Altenburgiem oskrzydlony przez ruchliwego wroga, odcięty od Kehl, porzucony przez swoją jazdę, która na własną rękę się salwowała, Fiszer nadstawiał się z życiem, lecz lekko tylko raniony w niewolę się dostał. – Ogarnięty wściekłością na widok Polaków bijących się przeciw Polakom – raportował później Kościuszce – bo ułani austriaccy z naszego przeważnie są kraju, nie mogłem się wstrzymać by nie powiedzieć hr. Wallmoden, oddając mu się jako jeniec, że o jedno go proszę, by nie oddawał mnie pod eskortę oficera ułańskiego; na pytanie zaś dlaczego? Odrzekłem otwarcie, że nie dziwię się wprawdzie prostym żołnierzom Polakom, że służą w armii austriackiej, zostali bowiem do tego przymuszeni, ale każdego oficera Polaka, który zgodził się dobrowolnie służyć jednemu z trzech mocarstw... poczytuję za niegodnego tego miana.”
„ I po co służysz zaborcom twego kraju? – po czym nie czekając na odpowiedź pomknął naprzód. Rannego jeńca, Polaka, cesarz zapytał przez tłumacza, czy nie wie, że on chce Polskę odebrać tym, co ją rozszarpali, i Polakom zwrócić? Ułan odrzekł na to śmiało:
Wiem, że gdyby do naszego regimentu przyjechał polski oficer, cały poszedłby za nim, ale w chwili kiedy każą iść do szarży, trzeba dobrze iść, żeby nie powiedziano, że Polacy źle się biją”.
Od służby w armii pruskiej do służby w armii polsko-francuskiej czy w Legionach był czasem tylko jeden krok. Często decydował przypadek, znajomości, powiązania towarzyskie i rodzinne. Zwykłą praktyką było wcielanie wziętych do niewoli Polaków z armii pruskiej do swoich oddziałów, jak np. w wypadku tzw. Legii Północnej, tworzonej przez Napoleona we wrześniu 1806. Z kolei Polacy wzięci do niewoli we Włoszech, na San Domingo czy później, trafiali do oddziałów brytyjskich. Podczas wojny w Hiszpanii odnajdujemy Polaków oczywiście w formacjach czysto francuskich, ale i… brytyjskich. Chodziło w tym wypadku przeważnie o polskich jeńców, którzy woleli zaciągnąć się do armii brytyjskiej niż trafić do niewoli na osławione pontony, czyli statki więzienia.
Józef Zauski wspominał: Gdyśmy przyszli pod Linz, Napoleon kazał porucznikowi Wybickiemu, synowi zasłużonego później wojewody Wybickiego, drukować krótką odezwę do Polaków pozostających w służbie austriackiej, żeby do nas przechodzili. Odezwę tę rozdawali nasi żołnierze ułanom arcyksięcia Karola, tylne straże swego wojska trzymającym, lecz mało zrobiły skutku. O ile pamiętam jeden tylko kapral z 12 ułanami przybył do nas, a po bitwie pod Wagram dwóch ułanów z pułku Merveldta. Dalej pisze jak to do miasteczka Lambach przybyło trzech parlamentariuszy austriackich z 3 pułku ułanów arcyksięcia Karola. Wszyscy trzej byli Polakami i zakwaterowano ich na noc razem z polskimi szwoleżerami:
„W moim oddziale 3. kompanii był brygadier odznaczający się, z pułku 3. ułanów Księstwa Warszawskiego przybyły, nazwiskiem Zaorski. Ten pewnego dnia w marszu spotkał między jeńcami rannymi rodzonego brata swego, starszego wiekiem, wiezionego na wozie, wachmistrza w pułku arcyksięcia Karola, mocno plejzerowanego. Był to dla nas rzewny, a zarazem rozdzierający widok: dwóch rodzonych braci przeciwko sobie walczących.”
Polacy walczyli z Polakami w bitwach pod Essling i Wagram, kiedy to, jak wspomina Załuski, „obie strony wyzywały się najobelżywszymi wyrazami w mowie rodowitej..." Ten motyw walki bratobójczej przewijać się będzie przez cały okres wojen napoleońskich i to na wszystkich frontach... Pierwsi twórcy polskich formacji zbrojnych poza krajem wiedzieli chyba, że nie uda się zwerbować dla sprawy polskiej wszystkich Polaków walczących w obcych armiach, byli jednak rozczarowani brakiem patriotyzmu wielu polskich oficerów służących w armiach zaborców.
Komentarze
Pokaż komentarze (3)