Stanisław Brzozowski, literat, oskarżony przez pracownika warszawskiej carskiej Ochrany Michała Bakaja o współpracę z Ochraną padł ofiarą straszliwej pomyłki, którą poniżej wyjaśniam – czytamy w sprawozdaniu członka specjalnej komisji PPS, która w roku 1918 badała w Moskwie akta warszawskiej Ochrany.
Poniżej przytaczamy odnalezioną ostatnio relację Józefa Mazika, członka organizacji bojowej PPS, wykonawcy wielu zamachów na policjantów i urzędników carskich, więźnia katorgi w Orle oraz członka specjalnej komisji PPS badającej działalność warszawskiej Ochrany. To on przeprowadził zamach na carskiego policjanta Brenczałowa w Blachowni, w wyniku którego w aktach Ochrany pojawiło się po raz pierwszy nazwisko „Brzozowski”.
"Nawiązując do artykułu w 25 nr. "Świata" z dnia 21/6-1959 r. w sprawie tragedii wybitnego pisarza Stanisława Brzozowskiego oskarżonego przez pracownika warszawskiej carskiej Ochrany - Bakaja o współpracę z carską Ochraną stwierdzam co następuję: Stanisław Brzozowski, literat padł ofiarą strasznej omyłki, którą poniżej wyjaśniam.
W roku 1906 w Blachowni koło Częstochowy w zamachu politycznym został ciężko ranny miejscowy policjant. Pierwszej pomocy rannemu udzielił felczer fabryczny, Szlama Boms. Lekarzem fabrycznym był dr Teofil Brzozowski, który zamieszkiwał w osadzie Kłobuck i w określone dni dojeżdżał do fabryki w Blachowni. Dr Teofil Brzozowski wezwany telefonicznie przybył niezwłocznie i skonstatował, że felczer Boms nie udzielił właściwej pomocy rannemu policjantowi i ten w skutek tego zmarł. Między dr Brzozowskim, a felczerem Bomsem istniała z dawna wzajemna animozja i dr Brzozowski usiłował pozbyć się felczera Bomsa, a na jego miejsce powołać swego protegowanego lekarza z Kłobucka. Usiłowania dr Brzozowskiego pozbycia się Bomsa nie odniosły skutku, ponieważ Boms cieszył się dobrą opinią zarówno administracji fabrycznej jak i robotników.
Dr Brzozowski i felczer Boms byli członkami PPS. W roku 1908 aresztowano dr Brzozowskiego, mnie i Bomsa. Po kilku dniach dr Brzozowski został zwolniony, mnie natomiast i Bomsa osadzono w częstochowskim areszcie, gdzie przebywaliśmy razem w jednej celi. Po kilku dniach Boms wezwany został przez rotmistrza żandarmerii Potockiego na badanie. Po powrocie do celi Boms opowiadał mi szczegóły badania i oburzony kategorycznie twierdził, że dr Brzozowski go sypie, ponieważ żandarm zarzucał mu takie czyny, które wiadome były tylko jemu i dr Brzozowskiemu. Oburzony Boms odgrażał się, że zrewanżuje się dr Brzozowskiemu i również będzie go sypał. Oczywiście starałem się przekonać Bomsa o niewłaściwości stosowania tego rodzaju obrony niegodnej członka partii. Po ukończonym procesie badania, skazani zostaliśmy w drodze administracyjnej na zesłanie. Bomsa do guberni wiackiej, a ja do Astrachania. W końcu 1909 roku zesłanie zamieniono mi na wydalenie mnie zawsze z granic Rosji i wysiedlono mnie do Austrii. W roku 1910 powróciłem do kraju nielegalnie i wkrótce zostałem aresztowany w Kielcach na podstawie oskarżenia głośnego prowokatora Antoniego Sukiennika, byłego bojowca i członka partii PPS. Sprawa moja została włączona do sprawy 82 członków PPS oskarżonych przez tegoż Sukiennika. W tej liczbie był również dr Brzozowski i Szlama Boms. W roku 1914, w miesiącu maju, w Warszawskiej Izbie Sądowej rozpoczął się proces przeciwko 82 oskarżonym członkom PPS, przy czym dr Brzozowski i jego córka Zofia odpowiadali z wolnej stopy, a pozostali przebywali w więzieniu. W czasie procesu sądowego, głośny oskarżyciel publiczny, prokurator Żyżyn, oskarżając Bomsa odczytał list napisany przez dr Brzozowskiego, w którym oskarżał on Bomsa o nieudzielenie właściwej pomocy rannemu policjantowi w Blachowni. Prokurator Żyżyn odczytanie listu poprzedził następującym komentarzem: „Kiedy dr Brzozowski pisał ten list do Warszawskiej Ochrany na pewno nie pomyślał o tym, że po siedmiu latach ten list będzie odczytany na sali sądowej.”
Po odczytaniu listu dr Brzozowski zasłabł na Sali i przewodniczący sądu, Bazylewski, zarządził przerwę. Wszyscy oskarżeni w tym procesie byliśmy tym postępkiem dr Brzozowskiego zaskoczeni i oburzeni. Proces zakończył się surowymi wyrokami, od zesłania na wieczne czasy począwszy do 15 lat katorgi. Dr Brzozowski i Boms skazani zostali na zesłanie. W sprawie wyroku dr Brzozowskiego sąd wniósł prośbę do cara o ułaskawienia i car prośbę uwzględnił.
Po tym procesie stało się dla mnie jasne, że nastąpiła tragiczna pomyłka, (z powodu zbieżności nazwisk) gdyż zawinił dr Teofil Brzozowski, a oskarżenie uderzyło w niewinnego człowieka, bojownika o wolność ludów, autora „Płomieni”, Stanisława Brzozowskiego, wyrządzając mu niepowetowaną krzywdę.
W czasie procesu zachorowałem i sprawę moją wyłączono i odroczono na czas nieograniczony. Po wybuchu wojny światowej (rok 1914) wysłany zostałem wraz z innymi więźniami politycznymi do Orła, gdzie przesiedziałem nieosądzony do wybuchu rewolucji w 1917 roku.
Po wyjściu z więzienia i krótkim pobycie w Orle wyjechałem do Moskwy. W tym czasie polscy rewolucjoniści, na czele z Julianem Leszczyńskim, zwrócili się do ówczesnego ministra sprawiedliwości, Kiereńskiego z prośbą o zezwolenie zbadania tajnych dokumentów warszawskiej Ochrany. Kiereński niezwłocznie wyraził zgodę na udostępnienie tajnych dokumentów i kartotek warszawskiej Ochrany znajdujących się w Muzeum Historycznym w gmachu „Gorodskiej Dumy” w Moskwie. W tym celu powołana została specjalna komisja i zaangażowano (do niej) szereg działaczy politycznych, rekrutujących się przeważnie z byłych więźniów politycznych, między którymi znalazłem się i ja. Ponieważ sprawa Stanisława Brzozowskiego nigdy nie dawała mi spokoju, pragnąc dogłębnie ją zbadać, prosiłem Leszczyńskiego o przydzielenie mi kartoteki na literę „B”. Razem z Marianem Nowickim zbadaliśmy kartotekę za okres od r. 1900 do 1917 i stwierdziliśmy, że nazwisko „Brzozowski” w kartotece nie figuruje. Odnaleziono natomiast list dr Teofila Brzozowskiego adresowany do warszawskiej Ochrany i odczytany przez prokuratora Żyżyna w czasie procesu. List ten znajdował się w teczce tak zwanych przygodnych informatorów, lecz nie stałych, płatnych donosicieli.
Stwierdzić muszę, że zarówno z przebiegu wspomnianego procesu, jak również z aktu oskarżenia, którego oryginał posiadam, wynika, że dr Brzozowski donos swój ograniczył wyłącznie do osoby Bomsa, w czym zresztą Boms mu się rewanżował. Tak więc ich „donosicielstwo” zamykało się w ramach prywatnych porachunków.
W czasie mojego pobytu w Moskwie, zetknąłem się z Władimirem Burcewem i rozmawiałem z nim na temat tej tragicznej pomyłki, która tak fatalnie zaciążyła na losach i życiu Stanisława Brzozowskiego. Burcew oświadczył mi, że po otrzymaniu tej informacji od Michała Bakaja uważał za swój obowiązek powiadomić o tym bratnie organizacje, dodając, że PPS niepotrzebnie rozdmuchała tę sprawę."
Michał Bakaj ujawnia:
W maju 1908 roku w głównych pismach socjalistycznych w Polsce ukazała się lista współpracowników Ochrany, przekazana prasie przez Rosjanina, przedstawiającego siebie jako byłego agenta carskiej tajnej policji, Michała Bakaja. Widniało na niej wśród innych nazwisko Stanisława Brzozowskiego. Pisarz miał być zdaniem Bakaja wieloletnim szpiegiem rosyjskim. Tak oto rozpoczęła się największa agenturalna afera na ziemiach polskich w epoce przedlustracyjnej... Bakaja wspierał bowiem dziennikarz rosyjski Włodzimierz Burcew – człowiek znany w Rosji z kryształowej uczciwości, głęboko ideowy i prawy, szanowany nie tylko przez przyjaciół, ale i przeciwników politycznych. Po stronie autora „Płomieni” stanęło grono wybitnych polskich intelektualistów – zaprzyjaźnieni z nim we Lwowie Karol Irzykowski, Ostap Ortwin, Władysław Orkan, Wacław i Zofia Nałkowscy, Stanisław Przybyszewski oraz Mieczysław Limanowski, który w tej sprawie mocno ściął się z ojcem – legendą polskiej lewicy, Bronisławem Limanowskim. Na czele obrońców Brzozowskiego stanął Stefan Żeromski, który rzucił na szale walki cały swój autorytet moralny. Niewiele to pomogło.
Zob: https://deon.pl/wiara/wiara-i-spoleczenstwo/zdrajca-zdradzony-nawrocony-sprawa-brzozowskiego,35208
Stanisław Brzozowski jako znany pisarz był prawdopodobnie obiektem zainteresowania Ochrany. Michał Bakaj nie wiedział nic o Teofilu Brzozowskim, natomiast słyszał o Stanisławie Brzozowskim. List Teofila Brzozowskiego do Ochrany wystarczył Bakajowi do wyciągnięcia wniosku o współpracy „Brzozowskiego” z Ochraną. Gdyby Bakaj, urzędnik niższego szczebla, został dopuszczony do wglądu do tajnej kartoteki Ochrany, nie znalazłby tam nazwiska Stanisława Brzozowskiego.
Ciekawe czy Bakaj otrzymał "wynagrodzenie" za swoją informację?
A tytułem wyjaśnienia - wszystko sią zaczęło od zamachu na Jana Brenczałowa w Blachowni. Jak czytamy w lokalnej prasie:
"Liczne i niejednokrotnie zwycięskie strajki, których terenem w roku 1905 była huta „Blachownia”, systematyczne dostarczanie robotnikom nielegalnej literatury oraz częste zgromadzenia i wiece niezbicie dowodziły, że Komitet Dzielnicowy P.P.S. w Blachowni był ciałem ruchliwym i zgranym. W skład komitetu wchodzili ludzie odważni i sprawie oddani; robotnicy huty — Józef Mazik i Bolesław Sośniak, lekarz fabryczny — Teofil Brzozowski, felczer Szlama Bombs i Maria Kamińska, stanowili grono, któremu całkowicie można było ufać. W pracy swej komitet natrafiał na ciągłe przeszkody ze strony „ziemskich strażników” Blachowni — Jana Brenczałowa i Salezego Pierożka. Zwłaszcza niebezpiecznym był Brenczałow, który sowicie opłacany przez hutę, odznaczał się specjalną gorliwością w tropieniu pepesowskich rewolucjonistów. Brenczałow typowy rosyjski pijak o tyle jednak sprytny i przebiegły, że nawet w momencie zamroczenia wódką nic nie można było od niego wyciągnąć, tropił i śledził blachownickich bojowników o wolność z właściwą wszystkim niewolnikom zajadłością. We wrześniu 1905 r. znał już całą organizację; wolność co najmniej kilkunastu ludzi wisiała na włosku. W tych warunkach unieszkodliwienie Brenczałowa stało się koniecznością.
Na jednym z posiedzeń Komitetu Dzielnicowego P.P.S w Blachowni, w październiku 1905 r. postanowiono z Brenczałowym skończyć. O.K.R w Częstochowie uchwałę tę zatwierdził; wykonanie wyroku powierzone zostało Mazikowi. Dnia 24-go listopada 1905 r. Brenczałow otrzymał poufne informacje, że z Częstochowy przyjechali. jacyś tajemniczy ludzie i że na kasjera huty — Langnera gotuje się zamach. Brenczałow natychmiast ostrzegł Langnera, radził mu nie wychodzić z domu i przedsięwziął niezbędne dla zabezpieczenia osoby kasjera środki. Zdawało mu się, że zrobił wszystko, co do niego należało... Nie wiedział. że informacje, które posiadał zostały mu celowo podsunięte, aby w przyszłości wprowadzić w błąd władzę odnośnie do sprawców zamachu, nie wiedział, że to nie o Langnera, ale właśnie o niego chodziło, mylił się, twierdząc, że ktoś z Częstochowy przyjeżdżał, bo PPS. w Blachowni postanowiła załatwić się ze swym prześladowcą własnymi siłami. Celem wykonania zamachu Mazik porozumiał się z Popendą, Sośniakiem i Sukiennikiem, dziadkiem zdrajcy-prowokatora. Na odbytej naradzie bojowcy podzielili między sobą role. Sośniak miał zaprosić Brenczałowa do restauracji Sukiennika na wódkę; reszta należała do Mazika i Popendy.
We wspomnianym już dniu 24-go listopada wszystko odbyło się wedle z góry nakreślonego planu. O godz. p. Sośniak spotkawszy Brenczałowa zaprosił go do restauracji, gdzie zastali Mazika i Popendę. Brenczałow stwał się coraz to rozmowniejszym, co raz weselszym i coraz to bardziej pijanym. O godz. 6-ej Brenczałow „miał dość”, przytem była to pora dla dokonania zamachu najodpowiedniejsza. Robotnicy wychodzili akurat z fabryk na szosie panował ruch i łatwo by się ukryć. Mazik i Popenda wyszli z Brenczałowem i po przejściu kilkudziesięciu kroków Mazik 3-ma strzałami z brauningu wykonał powierzone mu zlecenie... A Brenczałow został tylko ranny. Przechodzący dwaj robotnicy Mieczysław Lubowski i Ignacy Posyłek ujrzawszy leżącego bez przytomności Brenczałowa, pobiegli do fabrycznego ambulatorium i sprowadzili na miejsce wypadku... felczera Bomsa. Boms, może wbrew własnemu sumieniu i wbrew zawodowemu obowiązkowi, nie udzielił rannemu należytej pomocy, natomiast szczegółowo zrewidował i z jednej kieszeni wyciągnął... szczegółowy spis członków PPS w Blachowni. Notatki Brenczałowa zostały usunięte, ale Brenczałow mógł by jeszcze mówić... Więc Szlama Boms obficie płynącej z rany krwi... nie tamował i rzeczywiście dnia następnej; Brenczałow już nie żył.
Zródło: G. Zorski, Żołnierze rewolucyjnej Częstochowy, Jak walczyła prowincja? Częstochowianin, rok III nr 44, Niedziela dnia 27 października 1929 r."
Julian Leszczyński, działacz rewolucyjny, początkowo w PPS, w 1917 roku mianowany w rewolucyjnej Rosji kierownikiem Komisariatu do spraw Polskich.
Władimir Burcew, rosyjski publicysta i działacz rewolucyjny, znany jako demaskator agentów prowokatorów.
Inne tematy w dziale Kultura