Jest takie pojęcie „zamek z piasku”. Oznacza ono budowlę, której nie brakuje niczego poza solidnym spoiwem, które uchroniłoby mury od zmian pogody i od przypadkowych uszkodzeń.
Dla historycznej prawdy przypomnę, że „sprawcami” KOD są ludzie środowiskowo związani z redakcją Studio Opinii, które to środowisko przyjęło za pewnik zbawienne działanie Transformacji na Polskę, za społeczną ostoję tejże Transformacji uznało tzw. opozycję demokratyczną z czasów Gierka i Jaruzelskiego, programowo zaś „klasę średnią”, „społeczeństwo obywatelskie” oraz „apostołów europejskości”.
Krótko scharakteryzuję linię Redakcji, krytycznie ale przyjaźnie.
W Studio Opinii zauważano tzw. wypaczenia rządowe oraz pojedyncze działania aferalne, ale nie w samej konstrukcji ustrojowej (słowa „patologia ustrojowa” raczej nie używano), tylko w codziennej praktyce. W mojej własnej ocenie – a widziałem z bliska – środowisko to zdawało się nie zauważać, że liczniejące wyrazy (rodzaje) wykluczeń oraz ich pogłębianie się czy nasilanie – to nieprzypadkowa, immanentna właściwość wkodowana w system-ustrój, a to oznaczało „dystans” do takich sił protestu jak PPS, UP, Samoobrona, KPiORP, „indignados”, „kukizonada”: niektórych z tych sił nawet w Studio Opinii nie zauważano, a teksty radykalnie uderzające w Transformację – „podrasowywano” albo ich nie dopuszczano.
W roku 2015 środowisko podjęło bezprecedensową „walkę o dusze”, skierowując ostrze publicystyki przeciw „podnoszącej głowę” hydrze sanacyjnej. Tak jak wcześniej nieapetyczny się tu wydał koncept IV RP – tak teraz ze zgrozą obserwowano wzrost nastrojów antyrządowych. Liczne teksty w SO wskazywały na statystyczne i ustrojowe dobrodziejstwa Transformacji (patrz ponownie: „klasa średnia”, „społeczeństwo obywatelskie” oraz „apostolstwo europejskości”).
Porażka majowa Bronisława Komorowskiego nie spowodowała refleksji w stylu „może i Lud ma jakąś rację”, tylko rozpacz, że „taki ktoś”, mający ciągotki faszystowskie, mógł aż tak ogłupić elektorat. Zatem w czasie, kiedy formacja wtedy rządząca Legislaturą przygotowała ustawowe zmiany w TK, zmierzające do ew. ubezwłasnowolnienia nowego Prezydenta, gdyby „rzucał kłody” – Redakcja tego szwindlu ustrojowego nie odnotowała, za to w jej bezpośredniej bliskości powstała naprędce książka „Raport gęgaczy”, której przesłaniem była odmowa prawa do rządzenia formacji sanacyjnej, ustrojowo rewindykacyjnej.
Cytuję portal WP. Do powołania KOD przyczynił się artykuł Krzysztofa Łozińskiego z 18 listopada 2015 roku, w którym autor przekonywał, że odpowiedzią na zjawiska widoczne w życiu publicznym po zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych powinno być powołanie Komitetu Obrony Demokracji. W odpowiedzi na artykuł publicysta Mateusz Kijowski założył na portalu Facebook grupę, która bardzo szybko zdobyła dużą popularność. Odzew społeczny skłonił założycieli grupy do podjęcia rozmów o powołaniu do istnienia ruchu społecznego.
26 listopada 2015 roku w Teatrze Dramatycznym w Warszawie odbyło się pierwsze spotkanie sojuszników Komitetu Obrony Demokracji, na którym zdecydowano o powołaniu stowarzyszenia. Postanowienie weszło w życie 2 grudnia 2015 roku, a na liście założycieli znaleźli się Krzysztof Łoziński, Paweł Wimmer, Andrzej Miszk i Walter Chełstowski.
* * *
Powyższy wstęp był mi potrzebny, by przeanalizować „drogę” KOD od „supernowej” do „zimnej gwiazdy” albo „subdwarf’a” politycznego.
Nie wiem, czy istnieją wiarygodne badania w sprawie „przekroju społecznego” KOD. Przypuszczam jednak – i dawałem temu wyraz – że najaktywniejsi w tej rzeszy byli beneficjenci Transformacji. W moim „prywatnym” opisie jednej z patologii ustrojowych jest spostrzeżenie, że ustrojowa Decydentura świadomie generowała rozrastającą się Nomenklaturę, wokół której narastały kiście geszefciarskie. Kiście te zdawały się szczerze nie pojmować, że ogrywając licznych w wyścigu do przetargów i konkursów o kontrakty i dotacje (i jeszcze raz patrz: „klasa średnia”, „społeczeństwo obywatelskie” oraz „apostolstwo europejskości”) – wykluczają „wszystkich innych”, bezwiednie zawiązują Zatrzaski Lokalne (obudowane wokół administracji) i „państwa w państwie”, że wprowadziły do ustroju niekonstytucyjny „ryt”, w myśl którego „polityczna poprawność” owocuje „tantiemami ustrojowymi”. Ryt jakże daleki od demokratycznego!
Na dowód przytoczę spostrzeżenie, że do KOD nie przystąpili ani Wykluczeni-Oburzeni (cała formuła, a nie konkretna organizacja), ani lewica (ta koncesjonowana i ta flibustierska), za to ruch ludowy stanął w pozycji „za a nawet przeciw”. Jednym słowem: KOD okazał się platformą tych nano-środowisk, które swoje przetargowo-konkursowe przewagi nad „pozostałymi” widziały jako swoją zasługę, a nie owoc patologii ustrojowej.
Przez pewien czas KOD nie mógł się zdecydować, czy pójść drogą oddolnego ruchu społecznego, czy stać się wspierającym tłem dla formacji odsuniętej w 2015 roku od władzy. Ostatecznie wynaleziono formułę „zjednoczona opozycja”, równie mylącą jak zawołanie o obronie demokracji. O tym krótko poniżej.
* * *
„Przyjęło się” twierdzić, że Transformacja wygenerowała w Polsce Demokrację. W moim przekonaniu o jakimś zaraniu Demokracji będzie można mówić, kiedy samorządne społeczności w swej masie będą w stanie konstytucyjnie wymagać od organów, urzędów, służb i legislatury, by realizowały zadania stawiane przez obywateli – a jest dokładnie odwrotnie.
To, czego broni(ł) KOD – to niby-demokratyczna mimoza. Roślina zwana mimozą (kilkanaście co najmniej gatunków) ma tę właściwość, że kiedy ją pstryknąć w czułe miejsca – lękliwie się „zwija”, wiotczeje i „gestem” ochrania swoje „słabizny”.
W praktyce społecznej mimozowatość Demokracji polega na tym, że kiedy organom, służbom, urzędom pokazuje się dowody na ich odmowę służebności wobec „oddolności” – chowają się one za procedurami, definicjami, standardami, instancjami, udają że nie rozumieją zarzutu, każą dostarczać dowody, którymi zazdrośnie dysponuje winowajca-przeciwnik, popełniają „oczywiste pomyłki”, odwracają kota ogonem, uciekają się do formułek w stylu „urząd-sąd miał prawo” – a kiedy to nie pomaga – potrafią boleśnie „oparzyć”, posługując się tępą butą i arogancją. I wykluczyć, odesłać na szczaw z mirabelkami. I to wszystko w sosie „nieugiętej wyższości” oraz „niezbywalnej racji”.
Po raz kolejny użyję trój-sformułowania „klasa średnia”, „społeczeństwo obywatelskie” oraz „apostolstwo europejskości”: bowiem kto się w tym trój-sformułowaniu mieścił – nie miał żadnych problemów z demokracją, bo nie „pstrykał” jej w mimozowatość. Dlatego tak silne poparcie akurat tych ludzi dla KOD.
* * *
Daleki jestem od pochwały technik sprawowania władzy przez obecnie dominującą formację. Za jej grzech pierworodny uważam poniechanie (a może „inattentional blindness”?) błyskawicznej naprawy manipulacji czerwcowo-lipcowej (2015) przy TK, czyli usunięcia zapisu Art. 3 pkt 6 tej ustawy, w brzmieniu:
„Trybunał rozstrzyga o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Trybunał powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”.
Zapis ten wprowadzono latem, czyli zakładano, że „upadek Komorowskiego” jest wypadkiem przy pracy, więc „nowy” Marszałek Sejmu „miał być platformowany”.
Gdyby KOD w znaczący, niedwuznaczny sposób wytknął przegranej formacji ten paskudny i pośpieszny, oczywisty co do złych intencji zabieg – rozsławiłby polski instynkt państwowy na cały świat. Kod jednak zajął się obroną niby-demokratycznej mimozy, tym samym postawił pieczęć przyzwolenia na wykluczenia i na „państwa w państwie”, zaś zapasowe ostrze skierował przeciw „indignados” (bo główne ostrze skierował przeciw „sanacji”).
* * *
Więc było już tylko kwestią czasu, kiedy wygaśnie entuzjazm beneficjentów Transformacji: brak beneficjów to zawsze jest najcięższa próba dla politycznych sympatii. A już fatalne „prowadzenie się” lidera – to kolejny dowód na to, jaka „kultura polityczna” (i nie tylko) została przez KOD odziedziczona i przeniesiona do opozycyjnej bieżączki.
Znam i szanuję niektórych z liderów KOD. Po koleżeńsku wysyłam im sygnał: obywatel-samorządność oraz sprzeciw wobec „państw w państwie” – to droga dla każdego ruchu chcącego coś w Polsce znaczyć. A w tym konkretnym przypadku – porzućcie statystyczno-wskaźnikowy bezkrytycyzm wobec formacji odsuniętej od władzy w 2015. Niech w Was dojrzeje wreszcie intuicja, że zmiana formacji rządzącej to nie wynik spisku, tylko głosów 5 711 687 + 1 339 094 (PiS + K) przeciw 3 661 474 +1 155 370 + 779 875 (PO +.N + PSL). Czyli, z grubsza – ponad 7 milionów przeciw niecałym 6 milionom, nie licząc milczącej połowy nie głosujących.
...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka